‡2‡

176 8 0
                                    

Poszedłem spotkać się z Kajtkiem. Moim przyjacielem z czasów gimnazjum. Poszliśmy do parku. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmowę.

K- Siemka.
Ka- Siema. Co tam u ciebie?
K- A dobrze, dobrze. A u ciebie?
Ka- Słabo trochę. Lidka ze mną zerwała.
K- Po takim czasie? Współczuję.
Ka- Najgorsze jest to że miałem się jej oświadczyć.
K- Czemu zerwaliście?
Ka- Zdradziła mnie i napisała SMS-a że ze mną zrywa.
K- No to słabo.
Ka- Dobra dość tych smutków. Idziemy wieczorem do klubu?
K- Nie ja nie mogę.
Ka- Czemu?
K- Bo dziś wracam do Warszawy.
Ka- Okey, to wezmę Przemka.
K- Ja muszę lecieć. Na razie.
Ka- Na razie.

Wróciłem do domu i zaatakowała mnie Wiktoria.

W- To dlatego pytałeś czy z tobą zamieszkami.
K- Ja nic nie wiem.
W- Kacper. Nie kłam.
K- Dobra przyznaję się. To ja.
W- Wiedziałam! Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
K- Dobra spokojnie. Pozostaje jeszcze tylko Kara.
W- No właśnie.
K- Rodzice do Paryża jej na pewno nie wezmą.
W- Sama też nie zostanie bo umrze z głodu.
K- Czyli bierzemy ją ze sobą.
W- Na to wygląda.
K- No więc jak jedziesz ze mną to lepiej idź się pakuj bo niedługo jedziemy.
W- Nie no ok zaraz wrócę.
K- Mam taką nadzieję.
W- Za 30 min przy aucie?
K- Okey.
W- A ile będziemy jechać?
K- Zależy od korków.
W- Czyli?
K- Jak nie będzie korków to 2-2,5h. Jak będą to 3-4h.
W- Czyli dość długo.
K- Nic nie poradzę.
W- Dobra idę.
K- Idź.

Poszedłem do kuchni bo tam siedzieli rodzice. Rozmawiali o Karze.

K- Cześć.
MK- Cześć Kacperku.
K- Słuchajcie. Bo jak wy pojedziecje dd Paryża to Kara nie ma z kim zostać.
TK- Właśnie o tym rozmawialiśmy.
K- Wpadłem na pomysł. Ja zabiorę Karę do siebie.
MK- Naprawdę? Mógłbyś?
K- No tak w końcu to tylko dwa tygodnie.
MK- Kacper jesteś kochany.
K- Wiem. Przygotujcie mi wszystko dla Kary.
TK- Dobra.

Po chwili miałem w aucie 2 worki karmy, legowisko, zabawki, obrożę, szelki, smycze, psa no i oczywiście Wiktorię. Pojechaliśmy do domu. Dotarliśmy po ok. 2,5 godzinie bo nie było korków.
Pierwsze wprowadziłem psa potem poszedłem po karmę i resztę rzeczy Kary. Gdy już skonczyłem wzięliśmy Karę na krótki spacer. Po jakiejś godzinie byliśmy w domu. Umyłem jej łapy ściągłem jej szelki i dałem jej pić i jeść i sam poszedłem coś zjeść. Potem przyszła Wika. Zrobiliśmy sobie kolację. Gdy już zjedliśmy poszedłem się umyć i ogarnąć do snu bo była już 22.  Po mnie poszła Wika. Kiedy już byliśmy ogarnięci poszliśmy do pokoju. Na szczęście mam na tyle duże łóżko że Wika nie musi spać na kanapie. Przymknąkłem drzwi. Zasypiałem już ale usłyszałem drapanie o drzwi. Wstałemi otworzylem drzwi. Przed drzwiami stała Kara z kocykiem w pyszczku. Wpuściłem ją do środka i zamknąłem drzwi i położyłem się na łóżko. Po chwili poczułem że materac sie ugina. Kara położyła się obok mnie. Położyłem na niej rękę i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Słów - 492

"Jak to się rozkręciło..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz