*1*

246 21 24
                                    

Romanoff z niecierpliwością czekała na partnera. Zostało mało czasu, a łucznika wciąż nie było. Rudowłosa ze złością rzuciła w kąt swoje rzeczy i skierowała kroki w kierunku pokoju Clinta.

Zapukała do drzwi, lecz nikt nie odpowiadał. Postanowiła więc, że i tak wejdzie. Otworzyła drzwi i zastała Clinta bez koszulki grzebiącego w szafie. Odwrócił się do Natashy i uśmiechnął się, lecz gdy zobaczył jak bardzo wkurwiona jest rudowłosa mina mu zrzedła.

- Clint, za dokładnie półtorej minuty mamy odlatywać, a ty nawet spakowany nie jesteś. I co my mamy teraz zrobić? Nie zamierzam zostać ukarana przez Fury'ego tylko dlatego, że ty nie potrafisz się zdecydować jaką koszulkę ubrać! - mówić to Natasha starała się za wszelką cenę skupić wzrok na jego oczach a nie na umięśnionym torsie. Niestety Clint od razu to wychwycił i próbował nie wybuchnąć śmiechem. Podszedł do swojej dziewczyny i objął ją ramieniem.

- Spokojnie kochanie, nie kapnie się nawet. Poza tym już prawie gotowy jestem. Idź już do odrzutowca, a ja za minutkę cię dogonię. Jak myślisz, czerwony czy żółty t-shirt?

Romanoff prychnęła tylko. Pokazała mężczyźnie środkowy palec, lecz zaraz potem z korytarza dało się słyszeć jej głos.

- Czerwony lepszy, księżniczko.

***

Lot nie zajął dłużej niż 2 godziny. Wylądowali na lotnisku im. Vaclava Havla w Pradze. Clint został Rafaelem Novotnym - bogaczem, który przyleciał prywatnym odrzutowcem na wakacje do Pragi, Natasha zaś miała zostać po prostu Czeszką dorabiającą w hotelu jako sprzątaczka.

Plan był prosty. Natasha ma pod pretekstem sprzątania wejść do pokoju Mike'a i zwinąć pendrive podczas gdy Clint ma zagadać Tuscona. I tyle.

Banalne, prawda?

***

Clint siedział na gali i słuchał przemówienia swojej ofiary. Co chwilę ziewał, był moment, że zrobił sobie krótką drzemkę, lecz na szczęście zajął stolik z tyłu sali, więc nikt nie zwracał na niego uwagi. Zerwał się więc jak poparzony z krzesła, gdy rozległy się oklaski. Przetarł dłonią twarz i po chwili zaczęły docierać do niego dźwięki ze świata zewnętrznego. Zajął ponownie swoje miejsce, lecz zaraz musiał je opuścić, gdyż ujrzał Tuscona w towarzystwie dwóch kobiet schodzącego ze sceny. Niezauważalnie udał się w tamtym kierunku.

- Może zanim zaczniemy, najpierw poznam wasze imiona - za sceną dało się słyszeć flirciarski głos Mike'a.

- Ja jestem Jean, koleżanka to Julia...

- Cudowne przemówienie - zaklaskał wychodząc zza kotary Clint przy okazji przerywając Mike'owi i dziewczętom tę cudowną konwersację - jak tak dalej pójdzie, za paręnaście lat świat może wyglądać inaczej. Przeszczepy za pomocą organów z drukarek 3D? To wielki skok w dziedzinie medycyny.

- A pan to... - szatyn wskazał na Clinta i spiorunował go wzrokiem dając do zrozumienia, że teraz jest zajęty.

- Przepraszam, gdzie moje maniery - uśmiechnął się sztucznie łucznik, poczym podszedł do Tuscona wyciągając w jego kierunku dłoń - Rafael Novotny.

Szatynowi na ułamek sekundy mina zrzedła, lecz po chwili zrozumiał z kim ma do czynienia. Uśmiechnął się promiennie i uścisnął "Rafaelowi" dłoń.

- No tak, przepraszam, nie poznałem pana na pierwszy rzut oka. Panienki! - odwrócił się na moment do blondynek, jakby dopiero co przypomniał sobie o ich obecności - chyba będziemy musieli to przełożyć. Odezwę się wkrótce - uśmiechnął się do nich czarująco i poczekał, aż kobiety wyjdą zza kulis.

"Wow. Ten Novotny musi być naprawdę nieźle bogaty, skoro nawet laski dla niego odwołał" - zaśmiał się w duchu Clint.

- To jak? - ciszę pierwszy przerwał Mike - może przeniesiemy się do mojego apartamentu? Czeka tam już nasz kontrakt.

Clintowi z twarzy odpłynęła cała krew. "Jaki kontrakt? - myślał gorączkowo. - Najwyraźniej czegoś nie przewidzieliśmy! Choć w sumie..."

Momentalnie wyszczerzył się do Tuscona.

- Oczywiście.

"Najwyżej to Novotny będzie miał problemy, nie ja".

***

Wszystko szło w najlepszym porządku. Mike na szczęście nie zadawał takich pytań, na które tylko prawdziwy Rafael mógłby znać odpowiedź. Barton podpisał kontrakt prawie od razu po przyjściu do apartamentu, lecz przedłużał specjalnie rozmowę, aby plan mógł się udać. Bełkotał coś tam o sporcie, bo stwierdził, że to najlepszy temat na zatrzymanie na dłuższą chwilę faceta. I nie pomylił się.

- Panie Tuscon! Przyniosłam nową pościel, mogę wejść? - usłyszeli nagle. Clint starał się tego nie okazywać, ale kiedy usłyszał głos Natashy miał ochotę odetchnąć z ulgą, bowiem kończyły mu się tematy do rozmowy.

- Oczywiście, śmiało Veroniko.

"Veronika Tesinska" wyszczerzyła się do nich słodko i położyła pościel na łóżku Mike'a. Clint aż zaniemówił widząc jak bardzo potrafiła się zmienić w tak krótkim czasie. Za pomocą peruki i szkiełek kontaktowych została blondwłosą, ciemnooką, skromną pokojówką. Clint nie zmieniał się aż tak, przefarbował tylko włosy na czarno. Patrząc tak na jej zgrabne ruchy prawie zapomniał o swoim zadaniu.

- Muszę się już zbierać - powiedział wstając - czuję, że to początek naprawdę miłej współpracy.

- Tak, ja również - uścisnął "Rafaelowi" dłoń. Nat miała za to idealną okazję na zgarnięcie pendrive'a. Obydwoje zdziwili się jednak trochę - nie podejrzewali, że ten będzie sobie leżał na biurku, na widoku.

Barton więc nie cackał się dłużej. Wyszedł pośpiesznie z pokoju wroga udając się na miejsce spotkania z Natashą.

- Jak ty to robisz - uśmiechnął się widząc swoją dziewczynę siedzącą na murku i dopijającą kawę z automatu.

- Ale że co?

- Przecież wyszedłem pierwszy!

Agentka uśmiechnęła się i podeszła do partnera, po drodze wyrzucając plastikowy kubek.

- Ma się ten talent - popatrzyła na niego uroczo.

- Masz co trzeba? - spytał, choć wiedział, że tak. Romanoff nigdy nie zawaliła swojej misji. Na potwierdzenie jego słów rudowłosa wyciągnęła z kieszeni zdobytego pendrive'a.

- Moja zdolna kruszynka - zaśmiał się Barton i przyciągnął Nat do siebie łapiąc ją w talii.

- Ta kruszynka może skręcić ci kark w najmniej oczekiwanym momencie - udawała obrażoną.

- Wszyscy cię mają za taką twardą, nie znoszącą sprzeciwu, zimną, przerażającą kobietę, a dla mnie zawsze pozostaniesz małą kruszynką - odparł wybuchając śmiechem, poczym pocałował rudowłosą namiętnie.

- Ekhem - gdy usłyszeli znaczące chrząknięcie oderwali się od siebie, aby spojrzeć do kogo ono należało. Nat widząc swoją szefową starała się nie wybuchnąć śmiechem.

- Zwalniam cię - oświadczyła krótko, poczym zaczęła się oddalać.

- Ale to jest mój pierwszy dzień! - zawołała za nią Romanoff udając zawiedzioną.

- Mam to gdzieś. I nawet nie próbuj przepraszać. Mam kilkanaście kandydatek na twoją posadę, Tesinska - odkrzyknęła, poczym zniknęła im z oczu. Para popatrzyła na siebie i wybuchnęła nieopanowanym śmiechem.

- Chyba jestem wolna - zatrzepotała rzęsami dziewczyna. - Zabierzesz mnie może gdzieś?

- Co powiesz na Amerykę?

- O ile w samolocie jest dużo miejsca i autopilot, to zgoda - uśmiechnęła się flirciarsko. - Prowadź więc, panie Novotny.

Clint odwzajemnił uśmiech i łapiąc Natashę za rękę ruszył w stronę odrzutowca.

"It was unexpected" - Clintasha Story 2 *wolno pisane*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz