Rozdział 15

147 8 0
                                    

POV. DRACO

Jak zwykle po przebudzeniu I ogarnięciu się ruszyłem na śniadanie.

Przed wejściem do Wielkiej Sali zobaczyłem jak ktoś przyciska do ściany Amandę. Trochę się zdenerwowałem, bo ta osoba nazwała ją szlamą. Gdy podeszłam bliżej usłyszałem jeszcze jak się przedstawia, był to mój ojciec.

Szybko podeszłem do nich i odciągnąłem GO od Ami. W emocjach kopnołem JEGO brzuch w między czasie warczac coś, że nie ma się zbliżać do rudowłosej, a ją samą chwyciłem i skierowałem do Wielkiej Sali.

W pewnym momencie Amanda się zatrzymała, odwróciłem się, a ona miała łzy w oczach. Spojrzałem na jej rękę, przezemnie miała ją siną. Wybiegłem z WS, mijając po drodze nieprzytomnego ojca skierowałem się do nieużywanej łazienki.

-Znowu zawiodłem?! Co ze mną jest nie tak? Czemu taki jestem?! - myślałem, usłyszałem śmiech dochodzący z korytarza- Śmieją się ze mnie! Czemu muszę być taki nieudolny?!- od razu straciłem się, bo przecież nie śmieją się ze mnie- Nawet przez śmiech kogoś kogo nie znasz myślisz, że się do niczego nie nadajesz! Ogarnij się Draco!

Zaczęły lecieć mi łzy, które tak próbowałem nie wypuścić

-Nawet nie umiesz nie ryczeć, słaby jesteś wiesz?- mówił mi głosił w głowie

-Zamknij się- warknąłem

Zsunąłem się po ścianie nadal nie mogąc przestać płakać. Miałem dość siebie. Zrobiłem nie tylko krzywdę swojemu ojcu, który i tak zepsuł mi życie, ale i nic nie winnej Amandzie.

Nie wiem ile tak siedziałem szlochając, ale gdy w końcu wstałem moje kolana pstrykneły od siedzenia w  bezruchu. Podszedłem do kranu obmyć sobie twarz.

Wyszłem z łazienki i udałem się do mojego dormitorium, miałem je nieszczęście  sam, nie wiem jak to jest, ale zawsze mam do tego szczęście.

Zebrałem kartkę, chciałem napisać coś do siebie z przyszłości, miałem tyle pomysłów, tyle rad, rzeczy, które chciałbym zmienić, albo chociaż oszczędzić tamtemu mnie. Ale nagle wszystko wyparowało, gdy tylko drzwi się otworzyły, a w nich stała Amanda. Jakby zabrała wszystkie moje zmartwienia. Staliśmy przez chwilę patrząc na siebie nawzajem

-Draco...- zaczeła- wszędzie Cię szukałam, nawet nie wiesz jak się martwiłam- na jej słowa lekko się uśmiechąłem, bo co jak co, ale to było kochane z jej strony, że martwi się o kogoś takiego jak ja. Ale szybko ten uśmiech zastąpił obojętny wyraz twarzy. Trzeba zachować pozory.

- Nie potrzebnie- mruknąłem- Możesz  sobie iść?!- podniosłem głos- Nie widzisz, że jestem zajęty?- no i tak ma być, stary. Czy ja właśnie nazwałem siebie samego starym?!  Może ja lepiej już się nie będę odzywać.

Amanda nic nie mówiąc odwróciła się i wyszła. Cicho westchnołem, rzuciłem się w poduszkę i krzyknąłem w nią.

-----------------------------------------------------------

Ahhh.... ten Draco.

Jakiś długi ten rozdział wyszedł jak na mnie :0

Lmao, zamknęli mi szkołę i zamiast kończyć o 16.20 skończyłam o 11.40 :)

It's Me Draco...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz