lament świętokrzyski gdy wysiadam na świętokrzyskiej
wszystkie matki modlą się
uschnięte liście znów zielone
zmartwychwstanie martwych kwiatów
módlmy się o śmierć swoich dzieci
powtarza moja matkapoznanie Gestasa w pamięci utrwalone jak pierwszy pocałunek
mimo, że pierwszy nie był
to pierwszy był mój lot
módlmy się o sen
sen jest błogosławieństwemnie była to pieśń nad pieśniami
lecz pociągnął mnie za sobą
swą słodką wonią
i biegłam
na dno bezdenne
módlmy się o wino
nie sławił mnie nad winnicejestem tylko kawałkiem kości
nie żebrem
nie leżałam blisko jego serca
i choć słyszałam jego bicie
byłam tylko piszczelem by mógł iść
sfermentowana winem lamentuje
lamentuje
módlmy się o metra wjazd
bo później zjazdu nie zniosęlecz chce tego doświadczyć
też jestem Gestasem
chce przejechać ludzką dłonią
po Voyagerze tego świata
zatopić się w odległej ciemności
i nie ma tu ratunku
i nie ma tu modlitwy
CZYTASZ
Dziennik ćpania i mentalnego spadania
PoesíaAnhedonia i proszę w końcu śmierć. Jaraczka zielska i teraz bardziej jednak ćpunka. Wyjebane w życie, zdycham, tutaj ostatnie tchnienie. Wiecie co, pierdolcie się, jeszcze komuś się zrobi smutno. Życie ćpuna jest w chuj smutne