„Za ile byś była w centrum?"

286 18 4
                                    

Pisze to na trzeźwo, szkoda, a może nie?
17.08.2019

Cały czas zapatrzona byłam w nicość.
A świat dalej istniał, czas płynął, przyjaciele cieszyli się, płakali i nadużywali alkoholu.

Nie byłam nigdy gotowa by żyć, może to przez rodziców, a może to we mnie tkwi problem.
Odwieczna pustka, z czasem coraz większa.
Robiłam wszystko żeby ją zapełnić.
Miło było kochać czekoladę, gorzej było rzygać z przejedzenia, kompulsywnie jeść.
Fajnie było palić pety cudnym wieczorem, potem bakać na balkonie, uśmiechać się i długo spać.
Lubiłam zajebać xanax i leżeć na łóżku, tępo patrzeć się w sufit, czuć ten błogi spokój. Czemu chciałam więcej?
Kodeina, tramal, latanie po aptekach, ohydny smak spriata z thiocodinem.
Potem czysta tyle czasu, pusta mimo wszystko.
Napisałeś jedno zdanie „Za ile byś była w centrum?"
Nim się obejrzałam, wychodzę z łazienki, opieram się o ścianę, zsuwam się z niej powoli i siedzę na białych kafelkach.
On wychodzi z łazienki, patrzy się na mnie, uśmiecha się i wie, że tym co dobre, sprawił, że będzie źle.
Białe kafelki, tuliły nas, gdy on tulił mnie, podłoga nas pochłania i zjadła mnie.
Już mnie nie ma, nie ma mnie na trzeźwo, nie ma gdy ćpie, nie ma mnie.
Jestem czymś zdechłym, zdechłym czymś.

Żałuje potwornie, że usunęłam stare rozdziały, kurwa cholernie chciałabym widzieć co siedziało w mojej głowie, czemu do cholery jestem teraz tutaj?

Dziennik ćpania i mentalnego spadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz