#39 Wieści (One-shot)

184 17 15
                                    

Do dziś pamiętam tamten wieczór, w którym zostałem pozostawiony sam sobie. Ten ostatni wieczór, kiedy mogłem ujrzeć Odasaku żywego oraz dzień, w którym to oficjalnie zakończyłem szpiegostwo w Mafii. Było to dla mnie niezwykle przytłaczające przeżycie. Nałożyło ono na mój umysł dodatkowy ciężar, z którym nie potrafię się pożegnać, a tym bardziej go odstawić na miejsce. Nagłe rozstanie się z dwoma różnymi marzycielami. Reprezentami zaprzepaszczonych planów na przyszłość i niedoszłej, upragnionej śmierci...

Nigdy nie postrzegałem Dazaia wyłącznie jako brutalnego, niebezpiecznego herszta Mafii Portowej niczym reszta przynależycieli tej organizacji. Iskrzyło w nim wyraźne światło dające sygnał na pomoc w ulotnieniu jego ociążałej duszy z niesprawiedliwości świata. Pozwoliło mi to ujrzeć odbicie lustrzane własnych myśli, pełne nędzy i przygnębienia. Te pozornie dwie odrębne dusze, a tak naprawdę równie spłukane. To właśnie on był jednym z dwójki. Skoro straciłem pierwszego z nich, nadzieję jestem zmuszony wetchnąć w relację z drugim. Ale co musiałbym z kolei począć, jeżeli on zamknął mnie w komnacie wewnętrznej rozpaczy?

Wszystkie te porwacające rozmyślenia pożerały się w mej głowie i co pewien czas wracały do mnie niczym rzucony w powietrze bumerang...

...I wpędziło mnie w urokliwy, lecz ociężały trans...

Praca wydawała mi się w mych oczach formą ucieczki od władającego mną stanu. Już zanim o tyn przejrzałem na oczy, wpadłem w nałóg uzależnienia. Sam niekiedy nie potrafię być świadom chorobliwego pracoholizmu, ponieważ sen z otwatymi oczami stał się dla mnie równie uciążliwą jak me myśli, lecz okiełznaną rutyną. Często po uzgodnieniu tego z dyrektorem pracowałem więcej, niż powinienem, a czasem przy pilniejszych sprawach sam zostałem do tego zmuszony.

Za idealny przykład tak spędzonego czasu służy ubiegły dzień, podczas którego przeładowano mnie papierkową robotą. Jednym z moich zadań było miedzy innymi napisanie dokumentacji o przeszłości Ody Sakunosuke - miałem uzupełnić informacje o jego życiu jeszcze przed chęcią oczyszczenia sumienia, przed przybraniem mianem jedynego przynależyciela Portowej Mafii, który nie zabija. W trakcie przelewania mych wspomnień na obowiązek moje wnętrze płakało. Zapragnąłem wyjść na cmentarz i błagać o wybaczenie mężczyznę, który z mej winy zmuszony został ponieść klęskę ze śmiercią. To był mój ostatni obowiązek dzisiejszego dnia. Wyjątkowo ciężki, pełen ponurej nostalgii. Przyprawił mnie jednak o złotą myśl, której niespełnienie tu i teraz rzuciłoby ją w zapomnienie oraz żal do przeszłości. Spiesząc się wziąłem swe przedmioty w ręce i wyszłem na miasto bez słowa. Mając samochód w naprawie, szedłem do hotelu nie biorąc nawet taksówki. Otworzyłem szybko teczkę i na odwrocie papieru niedużego formatu zacząłem pisać wracając do pokoju. Ową myślą był bowiem list z mą największa prośbą i pragnieniem...

...abym powrócił do tego, co memu życiu nadawalo barw...

***

Wyszedłem z mojego aktualnego hotelu tego wieczoru. To skryte miejsce na uboczu dawało mi potencjalne większe poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej strony przeciwnicy czyhający na mą skarbnicę wiedzy oraz życie mogliby sie tego domyśleć. Ja w to wątpiłem.

- ...O 23:30 w naszym ulubionym barze...mam szeroką nadzieję, że... potwierdzisz przyjście...z wyrazami szacunku...od Sakaguchiego...Ango.
Słowami odczytywałem niektóre wyrażenia zamieszczone w wiadomości między dokumentami jednej z bieżących spraw podarowanych mi przez dyrektora. Tajemnica drastycznego zaginięcia córki pana zwanego Kōbō Abe. Z owego śledztwa Agencja zwlekała ze względu na konieczność walki z terroryzującą Yokohamę Gildią, a wybitnie uzdolniony śledczy Edogawa zwyczajnie zignorował sprawę przez jego własne lenistwo. Uważałem, że Agencja powinna była zająć się śledztwem w trybie natychmiastowym, gdyż przestępstwo zostało dokomane ze szczególnym okrucieństwem, a policja mimo listy podejrzanych nie umiała rozgryźć sprawcy. Wiadomo jednak, że wśród nich znalazł się między innymi sam były herszt Mafii we własnej osobie. W moim mniemaniu było aresztowanie go bezskrupulatnie. Sytuacja musiała w końcu zostać wyjaśniona. Namyśliłem się, aby w jego przypadku stanowiło to wyjątek. Nie zamierzałem go pakować w tarapaty po tym, kiedy za sprawą umiejętności mężczyzny potrafiącego wymazałem jego grzechy z przeszłości, aby przyjęto go do Agencji. Wkopanie go w tak głębokie kłopoty nie miałoby najmniejszego sensu. Przechodząc koło mnie cudza dłoń pociągnęła mnie lekko za ubranie i schowała nas za ścianą opuszczonego budynku o opłakanym stanie. Papiery przeze mnie trzymane upadły na ziemię, a owa postać przytrzymywała mnie za luźniejsze krawędzie rękawów mej marynarki. W szybkim czasie jego dłonie przyparły me ręce do ściany i mocno je ściskał, a ja wskazałem na posturę podbródkiem.

Z Życia DazaistkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz