"Jak może być dobrze w miejscu, gdzie każdy może mieć nad tobą kontrolę? "
"- Nie musisz się mnie bać. Wiem, że to trudne dla ciebie, ale możesz być spokojny. Nie jestem tu po to, aby zrobić ci krzywdę. Możesz na mnie polegać, mimo iż nie znamy się...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cały rozkojarzony sprowadziłem z pastwiska Bayou, ponieważ został już tylko on sam i zaczął szaleć. Zaprowadziłem gniadosza do boksu i poszedłem po sprzęt dla niego.
Powiesiłem siodło na wieszak przy boksie i wziąłem do ręki szczotkę i zacząłem go czyścić. Oczywiście musiał być cały uwalony piachem, bo jakby inaczej.
Szybko osiodłałem wałacha, założyłem toczek Yoongiego (mam nadzieję, że mi to wybaczy, ale jako jedyny z toczków na stajni na mnie pasował), który znalazłem przy sprzęcie Bayou, wyszedłem ze stajni i ruszyłem w stronę ujeżdżalni, trzymając mocno wodzę na wypadek gdyby koń się spłoszył.
Było około trzeciej, więc nie bałem się, że mnie ktoś zauważy. Nie chciałem się tłumaczyć przed wampirami, które tu pracują, dlaczego i w jakim celu wsiadam na konia Lee. Zresztą jeszcze ani razu ze sobą nie rozmawialiśmy. Odrazu zresztą zauważyłem, że za bardzo za mną nie przepadają, więc nie chciałem się narzucać, dlatego zawsze sprzątałem w innym miejscu niż cała reszta.
Rozpocząłem trening, który trwał około godziny. Strałem się żeby łydka mi nie latała tak mocno jak do tej pory i chyba w miarę mi się to udawało. Bayou po jakimś czasie rozluźnił się, szedł z łbem opuszczonym do dołu, a z pyska ciekła mu piana.
Po ostatnim kłusie podjechałem do bramy na której zostawiłem derkę i narzuciłem ją na zad gniadosza.
Po skończonej jeździe udałem się do stajni, lecz na drodze stanęła mi dziewczyna, która chyba ze wszyskich pracujących tutaj lubiła mnie najmniej, patrząc na to, że zawsze jak się mijamy na stajni prycha pod nosem z pogardą w moim kierunku.
- Yoongi wie, że wsiadłeś na jego konia? - podkreśliła słowo "jego" i spojrzała na mnie z triumfem w oczach. Pewnie była przekonana, że złapała mnie na gorącym uczynku.
Dziewczyna była omegą zwykłej krwi, więc nie należała do silnych wampirów, dlatego nie bałem się jej praktycznie wcale i miałem ochotę jej odpyskować, jednak powstrzymałem tę pokusę i odpowiedziałem jej przesłodzonym głosikiem.
- Tak, doskonale zdaje sobie z tego sprawę - powiedziałem i chciałem ją wyminąć, lecz ta znów zacząła coś szeptać pod nosem. Nie mam pojęcia co się ze mną dzisiaj stało, ale warknąłem na nią tak, że aż sam siebie się wystraszyłem.
- Co ty tam szczekasz? - ryknąłem. Widziałem tylko jak wampirzyca lekko się wzdryga na ton mojego głosu.
- Co on w tobie widzi? - spytała się mnie i spojrzała mi w oczy rzucając mi tym wyzwanie. Nie za bardzo wiedziałem o co jej chodzi jednak dotarło do mnie teraz, że cały stres związany z dzisiejszą i wczorajszą sytucają wyładowuję właśnie na tej dziewczynie. Zrobiło mi się trochę głupio, ale nie przerwałem kontaktu wzrokowego ani nie zmieniłem postawy.
- Nie wiem. Spytaj się go skoro cię to tak interesuje. A teraz przepraszam, ale mam konia do oporządzenia - odparłem i odwróciłem się na pięcie. Nie mam zamiaru prowadzić dialogu z tak upierdliwą osobą.
Wprowadziłem Bayou do boksu, któremu również udzieliło się moje zdenerwowanie, ponieważ jak próbowałem odpiąć mu popręg, zaczął krążyć po boksie.
Próbowałem się uspokić, ponieważ wiedziałem, że krzyczenie i złoszczenie się na młodego konia nic nie wskóra, więc podszedłem powoli do gniadosza i odpiąłem mu popręg.
Zdjąłem mu siodło i powiesiłem na wieszak przy boksie. Usłyszałem nagle otwieranie przednich drzwi do stajni. Spojrzałem się w tamtą stronę, a to co ujrzałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Bayou wystawił łeb przez szparę w boksie i zaczął się bawić rękawem mojej bluzy.
W drzwiach stała dwójka żołnierzy, a za nimi wampiry, które zostały przyjęte do wojska (tak mi się przynajmniej wydawało, ponieważ wyczułem lekki zapach Taehyunga i Jeongguka).
- To jest mała stajnia, ale z niej nie będziecie korzystać. Są tu konie rodziny królewskiej i szlachty, którą stać na trzymanie wierzchowca w tak luksusowym miejscu - mówił jeden z żołnierzy idąc przez środek stajni, a reszta podążała za nim. Niektórzy wyglądali na znudzonych, a w szczególności ci, którzy najprawdopodobniej już od ponad roku należą to wojska.
Kiedy dwójka żołnierzy mnie mijała obdarzyła mnie tylko krótkim spojrzeniem, ale nic nie powiedzieli, lecz reszta wampirów wpatrywała się we mnie z nieukrywaną ciekawością.
- Hej - powiedziali Taehyung i Jeongguk jakby nie byli pewni czy to napawno ja.
- Czy to nie jest ten, do którego Yoongi zakazał się zbliżać? - szepnął jeden z wampirów. Odwróciłem głowę w stronę dźwięku i wpatrywałem się we dwójkę chłopaków stojących niedaleko.
- Nawet koń ma lepiej od nas. Może go sobie bezkarnie dotykać, jak nas za coś takiego Lee już dawno by powiesił - zaśmiał się drugi i ruszyli przed siebie za dwójką żołnierzy.
- Do zobaczenia później - mruknąłem do Kima i Jeona.
Oporządziłem Bayou, dałem wszystkim koniom siano do boksów i ruszyłem do zamku, aby się ubrać, umyć i iść zjeść porządną kolację.
Wszedłem niepewnie do kuchni, mając nadzieję, że w środku czeka na mnie uśmiechnięty Yoongi, jednak zamiast alfy w pomieszczeniu była ta sama sympatyczna staruszka co dzisiejszego ranka przyniosła mi śniadanie.
- Już jesteś kochanie - powiedziała uradowana widząc mnie w drzwiach. Podeszła do mnie, chwyciła mnie delikatnie za ramiona i zaprowadziła do stołu. - Usiąć sobie, a ja zaraz przygotuję ci coś porządnego do jedzenia. Pa... - chciała coś powiedzieć, lecz urwała w połowie słowa. - Yoongi mówił mi, że jesteś chudy, ale nie myślałam, że aż tak. Obydwoje wyglądacie jak kościotrupy - mówiła przejęta, smażąc coś na patelni.
- Jak on się właściwie czuje? - spytałem. Nie byłem pewien czy wampirzyca mnie usłyszała, ponieważ wypowiedziałem to zdanie bardzo cicho, lecz nagły brzedęk naczyć potwierdził tylko fakt, że jednak tak. Spojrzała na mnie jakby ze współczuciem i uśmiechnęła się lekko.
- Jakoś się trzyma, choć w dalszym ciągu siedzi zamknięty w pokoju. Nie może sobie wybaczyć, że potraktował w ten sposób osobę, którą darzy jakimś uczuciem - odparła. Jej ostatnie słowa wywarły na mnie duży wpływ. Darzy jakimś uczuciem? - Musisz jednak wiedzieć, że zachował się w ten sposób, ponieważ od dawna odmawiał picia krwi. Ostatnio jeszcze bardziej mu się pogorszyło. Kiedyś jadł raz na jeden, dwa dni i było całkiem w porządku. Skarżył się tylko na lekkie mdłości po posiłku, lecz ostatnio odrazu po wypiciu swojej porcji, zwrócił wszytko z powrotem - powiedziała bliska płaczu wmpirzyca. Dlaczego nie zauważyłem, że z Yoongim jest coraz gorzej? Przecież byliśmy tak blisko. Każdego dnia widywaliśmy się w stajni oraz na moich posiłkach, podczas których zawsze się do mnie uśmiechał. Zaczęły mną miotać wyrzuty sumienia.
- Nie obwiniaj się kochaneczku. On zawsze był mistrzem w zamaskowywaniu swojego prawdziwego stanu zdrwia - odparła i postwawiła przede mną talerz z trzema gorącymi naleśnikami. Zjadłem pospiesznie dwa, podziękowałem za zrobiony dla mnie posiłek i wyszedłem z kuchni, aby udać się do pokoju Yoongiego.