Unikał mnie od dwóch dni chociaż to on mnie porwał. W domu panowała dziwnie nerwowa atmosfera. Wszystkie pomieszczenia zostały wywietrzone i non stop ktoś wchodził do środka i wychodził. Jedni wnosili kwiaty, a drudzy przekąski. Najdziwniejsze było jednak to, że ludzie witali mnie z imienia i nazwiska jakby mnie znali. Stałam z boku przyglądając się temu wszystkiemu. Przeskanowałam kuchnię i salon na tyle, że wiedziałam już gdzie znajdował się telefon. Musiałam tylko jeszcze umiejętnie skorzystać z tej informacji. Muszę zadzwonić do domu, muszę spróbować się stąd wydostać za wszelką cenę. Nie zamierzałam zostać w tym kraju dłużej niż jest to konieczne. Moje życie było w Hamptons. Tam miałam rodzinę, która pewnie odchodziła od zmysłów i nawet pomimo tej nocy, którą dzieliliśmy nic nie jest wstanie mnie przekonać abym spróbowała się nim zakochać. Miał ludzką krew na dłoniach a to już mówiło samo za siebie.
-Powinnaś zacząć się szykować.
Przez główne drzwi wszedł Ian. Szedł w towarzystwie dwóch potężnych mężczyzn. Razem wyglądali jakby wyszli z jakiegoś magazynu dla samotnych pań. Każdy z Panów miał minę jakby dopiero ich wykastrowano. Wszyscy byli podobnego wzrostu i trudno było nie zauważyć spluwy u faceta z zielonymi oczami. Oceniał mnie chociaż mnie nie znał. Zmierzył moją sylwetkę surowym spojrzeniem jakby zastanawiając się co może we mnie widzieć Ian. Jeden z nich, który miał może z dwadzieścia lat wyszedł przed szereg z szerokim uśmiechem.
-Demetrio Castillo-przedstawił się.
Jako jedyny miał w oczach wesołe iskierki. Wyciągnęłam do niego dłoń ale zamiast ją uścisnąć pociągną za nią i wleciałam na niego z całym impetem.
-My hiszpańscy chłopacy lubimy się przytulać-szepnął mi do ucha.
Śmierdział papierosami tak mocno jakby wypalił całą paczkę nim wszedł do środka. Spojrzałam za jego ramiona na pozostałą dwójkę. Ian miał zaciśniętą szczękę, a ten drugi wyglądał na znudzonego i znużonego.
-Daj jej spokój Demetrio.
-Guzman matka wychowała nas na porządnych mężczyzn-roześmiał się i wypuścił mnie z objęć.
-Jest śliczna Anderson-powiedział.
-I nietykalna-warknął.
Odchrząknęłam bo chciałam dowiedzieć się skąd nagle w tym domu znalazło się tylu ludzi. Zazwyczaj wszyscy byli pochowani w kątach i wychodzili dopiero gdy robiło się ciemno.
-Dlaczego mam się szykować?
Wymienili między sobą spojrzenia a na usta Demetrio pojawił się wielki uśmiech. Coś się szykowało.
-Dzisiaj poznasz mojego ojca-powiedział spokojnie Ian.
Wydawał mi się dziwnie spięty i patrzył na wszystko z wielkim skupieniem. Miałam nadzieje, że skoro będzie dzisiaj tutaj pełno ludzi to uda mi się wymknąć. Musiałam kurwa dać o sobie znać. Być może nie będę miała już innej szansy aby wyrwać się z tego piekła.
-Na którą mam być gotowa?
Zmrużyłam oczy i miałam nadzieje,że miałam na tylko pokerową twarz, że nie rozpoznają po mnie, że coś kombinuję. Charles zawsze powtarzał, że można było ze mnie czytać jak z otwartej książki i teraz miałam szansę aby mu udowodnić, że jednak potrafię być jak ninja.
-Na dziewiętnastą.
-W porządku.
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam wdrapywać po schodach. Cała trójka stała wciąż w miejscu i odprowadzała mnie wzrokiem. Muszę prześcignąć o jeden krok samego diabła a to będzie nie mały wyczyn.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI WALENTYNEK. DUŻO, DUŻO, DUŻO, DUŻO MIŁOŚCI DLA WAS!
CZYTASZ
Koniec nowym początkiem ✔ ( Seria: BRACIA ANDERSON/ CZĘŚĆ I)
RomanceCzasami życie zaczyna się dopiero wtedy, kiedy myślimy, że się zakończyło. Śmierć i niespodziewana miłość. Właśnie to spotyka naszą główną bohaterkę. Alison próbuje ułożyć sobie na nowo życie w Australii i to właśnie tam poznaje niebezpiecznego są...