Pov Zephyr
-Co? To ja wygrałem! Gdybym nie zasłonił jej tarczą to by zginęła. Nie miałem innego wyjścia to córka wodza! - rzekł oburzony.-Ale to ona pierwsza zeszła z muru. Wygrała i koniec. Rozejść się. - krzyknął Pyskacz.
-Według reszty i tak to ty wygrałeś. - mruknęłam w stronę Asgar'a.
-Wiem to dziwaczko. Zamiast przychodzić na treningi lepiej siedź w stajni ze smokiem, bo tylko to ci wychodzi. - warknął i odszedł z resztą wandali.
Zrobiło mi się trochę przykro. Mówiłam już, że ich nie lubię?
Zawstydzona ruszyłam do lasu chcąc pobyć sama. Skierowałam się w stronę zatoczki gdzie tata poznał Szczerbatka. To tutaj zaczęło się wszystko.
Usiadłam przed jeziorkiem i patrzyłam się w swoje odbicie.
Dlaczego muszę taka być? Tak bardzo chciałabym być jak inni. Normalna. Jestem inteligentniejsza od większości wikingów i zawsze wolę łagodzić konflikt poprzez słowa niż pięści. Chyba to najbardziej przeszkadza wandalom pomijając moją niezdarność i upartość. Prawie wszyscy mają mnie gdzieś. Nawet ojciec. Mama się mną nie interesuje gdyż ma mnóstwo swoich zmartwień. A brat to dla mnie obcy człowiek. Przynajmniej z Pyskaczem jest inaczej. Czuje, że mu na mnie zależy. Poza nim jest jeszcze Valka. Jednak ona wyleciała do sanktuarium, bo na wyspie zrobiło się trochę ciasno. Przylatuje dwa razy do roku. Na święto Snoggletoga i w lato gdy dzieci, które osiągnęły piętnaście lat tresują swoje pierwsze smoki.
Nagle usłyszałam dźwięk łamanej gałęzi. Odwróciłam się za siebie i ujrzałam Nile. Smoczyca podeszła do mnie i polizała po twarzy.
-Wikingowie są okropni, wiesz? - zapytałam smoka.
Ta mruknęła potwierdzająco.
-Chodźmy pomóc Pyskaczowi. - oznajmiłam i poleciałam do kuźni.
-Dzień dobry, dziadku. - przywitałam się, śmiejąc przy tym.
-O nie! Znowu ty. - zażartował.
-Masz coś dla mnie?
-Kilka mieczy i toporów do naostrzenia. Trzeba w niektórych też wymienić rękojeść. - odpowiedział. - Dzisiaj uwinąłem się ze swoją częścią szybciej, więc pójdę do portu.
-Okej. Miłego dnia.
Nim zniknął z kuźni życzył mi tego samego. Wzięłam się czym predzej do roboty i jakieś trzy godziny później skończyłam. W międzyczasie wikingowie odebrali swoje bronie. Został ostatni miecz.
Po chwili zjawił się Asgar. Gdy go zauważyłam stanęło mi serce.
-Masz mój miecz? - zapytał z kamiennym wyrazem twarzy.
-Tak. - wydukałam i podałam mu jego rzecz.
Po zlustrowaniu go wzrokiem mruknął:
-Nieźle Haddock.
I odszedł.Spłonęłam rumieńcem i poszłam do domu. To był pierwszy komplement jaki usłyszałam od niego. Czasem naprawdę się dziwię, że jest synem Torvi i Rollo. Nie przypomina ich z zachowania.
Otwierając drzwi ujrzałam ojca, matkę i brata przy jednym stole. Ich spojrzenia automatycznie poleciały na mnie.
-Dobry wieczór, Zephyr. - przywitał się z uśmiechem tata.
-Cześć, tato. - powiedziałam nieco zdziwiona.
-Dołącz do nas, skarbie. - poprosiła mama wyraźnie szczęśliwsza niż zazwyczaj.
Zajęłam miejsce obok brata i w ciszy skonsumowałam ostatni posiłek tego dnia.
-Słyszałem, że wygrałaś wyścig. - zaczął rozmowę tata. - Gratuluję.
- Nie do końca wygrałam, ale dziękuję. - odpowiedziałam, uśmiechając się nieśmiało.
-Co się stało, że nagle znalazłeś dla nas czas? - wypalił nagle Nuffink.
Zapanowała niezręczna cisza.
-To może ja podam miodu. - przerwała ją mama.
- Nie odzywaj się do mnie tym donem. - zwrócił uwagę, ojciec.
-Będę się do ciebie odzywał jak chce. Przez kilka lat miałeś nas totalnie gdzieś i nagle zjawiasz się udając, że wszystko jest okej. To naprawdę żałosne. - powiedział głośno.
-Chcę naprawić moje błędy. - rzekł zdenerwowany.
-To, że ty chcesz spowrotem uczestniczyć w naszym życiu nie znaczy, iż my też tego chcemy! - krzyknął wściekły podnosząc się z krzesła.
-Jestem waszym ojcem i mam do tego prawo! - uniósł się i również wstał mierząc mojego brata wrogim spojrzeniem.
-Już od dawna nim nie jesteś. - warknął i odszedł do swojego pokoju.
-Nuffink, wracaj w tej chwili. - krzyknął ojciec jednak został zigronowany.
Wściekły ruszył do pokoju syna i już po chwili słuchać było głośną wymianę zdań. Matka poszła zainterweniować. Nie chcąc tego słuchać wybiegłam z domu i skierowałam się do lasu. Biegłam nie zważając na konsekwencje. Łzy cisneły mi się do oczu. Będąc w Kruczym Urwisku, wbiegłam do jeziora. Woda była zdecydowanie zimniejsza niż w dzień. Była wręcz lodowata. Opadłam na kolana i zaczęłam szlochać. Po jakimś czasie zanurzyłam się cała i unosząc się na wodzie patrzyłam na niebo. Księżyc wyglądał dzisiaj pięknie, a gwiazdy były bardzo jasne. Gdy słońce zaczęło wschodzić wyszłam z wody i usiadłam, opierając się o głaz. Wyglądam zapewnie paskudnie po dzisiejszej nocy, ale jakoś bardzo się tym nie przejmuje. Poczułam się bardzo zmęczona i poszłam spać.
Wieczorem
Otworzyłam powoli oczy i przeciągnęłam się. Sądząc po zachodzącym słońcu jest wieczór. Zmarznięta, głodna i smutna ruszyłam w stronę domu.
Będąc pod nim patrzyłam się pusto przed siebie. Nie mam kompletnie ochoty tam wracać i spotkać swoich rodziców. Postanowiłam, więc wejść do swojego pokoju przez okno. Przebrałam się w suche ciuchy, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam przez okno i poszłam po Nile. Latałam z nią kilka godzin aż w końcu wylądowałyśmy na plaży. Rozpaliłam ogień i oparłam się o smoczyce. Po chwili zasnęłam.
Poczułam jak ktoś mną trzęsie przez co zmuszona byłam otworzyć oczy. Zdenerwowana popatrzyłam na winowajce, którym okazał się być Asger.
-Co ty robisz? Ktoś ci w ogóle pozwolił mnie dotykać? - warknęłam wściekła.
-Sam sobie pozwoliłem. - odpowiedział, wywracając oczami. - Ty się dobrze czujesz? Wiesz, że twoi rodzice i brat szukają cię po całej wyspie, bo księżniczce zachciało się buntu?
- Teraz wiem i nie nazywaj mnie tak.
-Księżniczką czy dziwakiem? - zapytał, nawiązując do poprzedniej rozmowy.
-Jeśli skończyłeś to możesz już iść. - mruknęłam znów przymykając oczy. - Jeszcze tu jesteś?
-Tak. - odpowiedział po czym postawił mnie na nogi i zaczął ciągnąć w stronę domu za ramię.
-Puść mnie! - pisnęłam, próbując się wyrwać.
-Puszcze cię jak będziesz w domu. - westchnął i prowadził mnie dalej.
Smoczyca natomiast szła za nami uznając, że czarnowłosy ma rację.
-Nie wiesz co się dzieje u mnie w domu, ale zaufaj mi, nie jest dobrze, więc bardzo cię proszę, puść mnie! - powiedziałam błagająco.
-Pomimo wszystko i tak cię zaciągne tam. - oznajmił, spoglądając na mnie kątem oka. - Lepiej zmierzyć się z problemem niż go unikać.
CZYTASZ
Stać nas na coś lepszego... | Httyd
FanfictionZacznijmy od nowa. Zakochajmy się w sobie raz jeszcze. Od początku do końca. Od słowa do słowa. Trzecia część ,,Zraniona przez miłość | Hiccstrid". *Kopiowanie zabronione!!!*