Pov Zephyr
-Otwórz te cholerne drzwi! - wrzasnął, pukając w nie.-Nie mam takiego zamiaru! - odkrzyknęłam.
-Jeśli w tej chwili ich nie otworzysz to...
-To co?! Nic mi nie zrobisz! - krzyknęłam zła.
Od wczoraj chce, abym towarzyszyła mu na uczcie, która odbywa się dzisiaj. Nie mam ochoty świętować.
Jego krzyk i dobijanie się do drzwi ustało, więc pomyślałam, iż sobie odpuścił. Jednak myliłam się. Ubbe wyważył drzwi.
-Czy ciebie Thor opuścił?! - wrzasnęłam.
Chłopak jednak zignorował to co powiedziałam i przeżucił mnie sobie przez ramię.
-Puść mnie! Jesteś nienormalny! - pisnęłam.
Odstawił mnie na ziemię dopiero przed drzwiami do jakiejś ogromnej chaty.
-A teraz zachowuj się grzecznie. - warknął i otworzył drzwi.
Wepchnął mnie do środka i z ręką na dolnej partii moich pleców, prowadził do jakiegoś stołu.
-Zostaniesz tu i nigdzie nie pójdziesz, rozumiesz? - powiedział dosadnie.
Chcąc, aby już poszedł skinęłam głową. Po chwili siedziałam zupełnie sama. Zastanawiałam się w którym momencie przestałam mieć kontrolę nad tym wszystkim. W ciągu całego życia przeżyłam więcej niż nie jeden starzec, a nadal nie posiadam żadnych mądrości z doświadczeń. Nie wiem kto lub co za tym stoi, ale liczę, że w końcu mi się coś uda. Mam na myśli bitwę z łowcami i szczęśliwy powrót na Berk. Przy okazji, jeśli los będzie łaskaw może mi też zwrócić brata. Nie pogardziłabym. Odkąd tu przybyłam jedyne co mogę robić to zastanawiać się. Próbowałam na wszelakie sposoby zbliżyć się do Ubbe, ale to niemożliwe. Próbowałam być miła, życzliwa i sympatyczna, ale nigdy się nie udało. Niemal każda rozmowa między nami kończy się kłótnią. Spędziłam na tej wyspie dwa tygodnie i z czystym sumieniem, tak prawie, mogę stwierdzić, że były jednymi z tych najgorszych w moim życiu. Zdążyłam zaakceptować fakt, że rodzice mnie zdradzili. Nawet myślę nad tym, aby im wybaczyć, jednak z każdym kolejnym dniem szansę na to maleją. Nie mogę znieść życia tutaj. Jest tak spokojne, a zarazem intensywne.
Będąc tak skupiona na swoich myślach, nie zwracam nawet uwagi na osobę siadajacą obok mnie. Gdy znów zamierzam upić łyk miodu, przerywa mi męski głos.
-Jesteś Zephyr Haddock?
To pytanie mnie zaskoczyło jednak nie na tyle bym była mężczyzną zainteresowana.
-Zależy kto pyta. - odpowiadam sucho i wreszcie upijam łyk trunku.
-Zaufany posłaniec twego ojca. - odpowiada, a ja zakrztuszam się miodem.
-W jakim celu tu przybyłeś? - spytałam, uspokajając się.
-Mam dla ciebie list. - rzekł, podsuwając mi pod nos biały pergamin. - Za siedem dni wrócę i cię znajdę, aby odebrać odpowiedź. - dodał i odszedł.
Mój wzrok powędrował na list z pieczęcią Berk. Chwyciłam go w dłonie i skryłam pod suknią.
-Zephyr. - przywołał mnie Ubbe. - Chodź, przedstawię cię komuś.
Niechętnie wstałam z dotychczas zajmowanego miejsca i ruszyłam za swoim 'narzeczonym'. Przez resztę uczty nie specjalnie skupiłam się na... właściwie to niczym. Moją głowę zaprzątał list od ojca. Nie przypuszczałam, że znajdę inny sposób na korenspondowanie się z nim.
Siedząc w swoim pokoju i upewniając się, że drzwi są zamknięte, wyciągam cenny świstek papieru. Z trzęsącymi dłońmi rozwijam pergamin i zaczynam czytać.
Droga Zephyr!
Piszę do Ciebie list z kilku ważnych powodów. Jednym z nich jest to, że ja i twa matka tęsknimy za Tobą. Musisz wiedzieć, że wysłanie Cię na Margote było ostatecznością. Nie chcieliśmy tego. Jest nam strasznie przykro i mamy nadzieję, iż nam kiedyś wybaczysz i dane nam będzie się spotkać. Muszę również przekazać ci przykre wieści, a mianowicie - Pyskacz zmarł od zatrutej strzały łowców. Bardzo mi przykro, że Cię przy nim nie było. Był dla ciebie niczym dziadek. Mam też dobre wieści. Wsparcie z Margoty przybędzie w najbliższym czasie. Ataki łowców są coraz rzadsze, ale wciąż są. Zrobimy wszystko, aby wykorzystać otrzymaną szansę od Thor'a i pokonać łowców. Przyrzekam Ci, moja córko, iż gdy sytuacja się uspokoi spotkamy się. Zastanawiam się jak mijają ci dni na Margocie oraz jaki jest twój narzeczony. Liczę, że w wolnej chwili wyślesz odpowiedź na mój list.
Czkawka Haddock III
Ps. Nila ma się dobrze, lecz przeraźliwie tęskni za Tobą.
Kończąc list chowam twarz w dłoniach i zaczynam szlochać. Nie panuje nad swoim ciałem i nie potrafię opanować jego drżenia.
Wiadomość, którą otrzymałam była druzgocąca. To było coś jak najgorszy koszmar. Straciłam Pyskacza... Był mi tak bardzo bliski.
Kilka godzin później postanowiłam położyć się na łóżku. Jednak na nic się to zdało. Łzy wylewały się ze mnie strumieniami i nie mogłam ich powstrzymać. Nawet nie próbowałam. Jakiś czas później pod wpływem zmęczenia usnęłam.
Następnego dnia obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Wstawaj Zephyr. Jest już dzień, a ty nawet nie wyszłaś. - krzyknąłe przez zamknięte drzwi.
-Chcę być sama. - powiedziałam głośno schrypniętym głosem.
W odpowiedzi usłyszałam coraz cichsze kroki. Z cichym westchnięciem wtuliłam się bardziej w łóżko i zamknęłam oczy. Marzyłam by znów usnąć i nie przejmować się niczym. Sen jest idealny w sytuacji, która mnie spotkała. Czuje się jakby ktoś brutalnie odebrał cząstkę mnie i zostawił bez jakiejkolwiek pomocy na pastwę losu.
Cztery kolejne dni spędziłam w ten sam sposób. Rano pukał w drzwi Ubbe chcąc, abym wyszła, a potem leżałam cały dzień w łóżku zalewając się łzami i czasami śpiąc.
-Zephyr! - usłyszałam głos Ubbe i pukanie w drzwi, jednak nie przejęłam się tym. - Dzisiaj ci nie odpuszczę! Musisz wyjść z pokoju i coś zjeść! Słyszysz?!
-Odejdź! - krzyknęłam.
-Jeśli do końca dnia nie wyjdziesz, wyważe drzwi! - krzyknął i odszedł spod drzwi.
Możliwe, że ma rację. Pomimo wszystko powinnam coś zjeść. Pyskacz by nie chciał, abym się głodziła.
Niezadowolona podnoszę się do pozycji siedzącej i wstaje z łóżka. Poszłam się umyć i wróciłam, aby ubrać suknie. Nie przywiązałam dużej uwagi do tego co założyłam. Włosy natomiast związałam w wysoką kitkę, a z czubka głowy wypuściłam dwa cieńkie pasma włosów. Stwierdzając, że jestem gotowa, otwieram po cichu drzwi i schodzę na dół.
CZYTASZ
Stać nas na coś lepszego... | Httyd
FanfictionZacznijmy od nowa. Zakochajmy się w sobie raz jeszcze. Od początku do końca. Od słowa do słowa. Trzecia część ,,Zraniona przez miłość | Hiccstrid". *Kopiowanie zabronione!!!*