IX

261 17 2
                                    

Pov Zephyr
-Coś się stało? - zapytał jakby... przejęty?

-A coś miało? - odpowiedziałam obojętnie.

Podeszłam do stołu i usiadłam naprzeciw czarnowłosego, który obserwował każdy mój ruch. Gdy zaczęłam jeść stało się to niemniej irytujące.

-Mógłbyś przestać? - spytałam zła, patrząc mu w oczy.

-A ty mogłabyś przestać udawać, że nic się nie stało? - odpowiedział pytaniem, jeszcze bardziej wyprowadzając mnie z równowagi.

-Nie udawaj przejętego! Gdyby nie podstęp moich rodziców nawet by mnie tu nie było i żyłabym zdala od ciebie szczęśliwa! Nie wiem co sobie ubzdurałeś, ale nigdy nie będzie między nami jakiejkolwiek pozytywnej więzi! - krzyknęłam wściekła i wybiegłam z domu, próbując powstrzymać łzy.

-Margrethe... - powiedziałam słabo, gdy brunetka otworzyła mi drzwi.

-Zeph...

-Zabili go! Rozumiesz?! Zabili Pyskacza! - zaszlochałam, a dziewczyna mnie przytuliła.

Następnego dnia, nieco spokojniejsza wróciłam do 'domu'.

-Wreszcie raczyłaś wrócić. - zaśmiał się.

Nic nie odpowiedziałam, a jedynie wykonałam kilka kroków w stronę mojego pokoju nim drogę zagrodził mi Ubbe.

-Chce iść do siebie. Zostaw mnie. - rozkazałam, odważając się spojrzeć mu w oczy.

-Myślisz, że jeśli mi nawtykasz to nie spotka cię kara? - warknął, a ja popatrzyłam na niego w lekkim szoku. - Wiem o liście. Przyrzekam, że osobiście dopilnuje, abyś żadnego nie otrzymała i wysłała.

-Ty potworze... - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

-Zwracaj się do mnie z szacunkiem inaczej podzielisz los tego Pyskacza za którym tak żałośnie płaczesz. - powiedział podle, przyduszając mnie.

-Wole umrzeć niż żyć z kimś takim jak ty. - powiedziałam z trudem i kopnęłam go w krocze.

Wbiegłam do swego pokoju jak burza i zabarykadowałam drzwi, zanosząc się płaczem.

Trzy dni później odwiedził mnie Ragnar. Przeprosił za zachowanie syna i obiecał, że nic mi się nie stanie oraz, iż będę mogła korenspondować z bliskimi jeśli wyjdę z pokoju. Wiedząc, że to najlepsze wyjście, postanowiłam się zgodzić. Ubrałam pierwszą lepszą suknię, jak się okazało białą, sięgającą do ziemi. Do tego wzięłam również białe futro, a włosy zostawiłam rozpuszczone.

-Zephyr? Wyjdziesz? - słysząc głos Ragnar'a, trochę się uspokoiłam i otworzyłam w końcu drzwi.

-Nie zawaham się go skrzywdzić w obronie własnej. - oznajmiłam na wstępie, co spotkało się ze śmiechem wodza.

-Rozumiem. - odpowiedział, uśmiechając się miło. - Co powiesz na spacer?

-Mogę się zgodzić. - rzekłam, wzruszając ramionami.

-Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tej wyspy. - zaczęłam rozmowę, idąc obok wodza.

-Nie dziwię ci się, drogie dziecko. - oznajmił. - Zmiany bywają trudne.

-Wolałabym nic nie zmieniać jednak los nie jest mym sprzymierzeńcem. - zaśmiałam się cicho, a Ragnar wraz ze mną.

Tą przyjemną chwilę przerwały głośne krzyki kobiety.

-Co się tam dzieje? - zapytałam, patrząc w stronę zbiorowiska i nie czekając na odpowiedź, ruszyłam tam.

-Zostaw to! - krzyknęłam, obezwładniając mężczyznę, który biczował przywiązaną do słupa kobietę.

-Zephyr! Zostaw go natychmiast. - warknął, nie kto inny jak Ubbe.

-Jesteś ostatnią osobą, której kiedykolwiek bym się posłuchała. - powiedziałam wściekle jednak puściłam mężczyznę i podeszłam szybko kobiety.

Jej koszula na plecach była rozdarta, a plecy w stanie krytycznym. Odwiązałam ją mimo sprzeciwu wszystkich zebranych i okryłam swym futrem.

-Co tu się stało? - zapytałam łagodnie roztrzęsionej kobiety.

-Ja... Ja... Wyszłam tylko na chwilę bez zgody męża... I wtedy on... - wyjąkała, zanosząc się płaczem.

-Już dobrze. Nie musisz więcej mówić. - uspokoiłam ją, głaszcząc dłonią po policzku. - Dopilnuje, abyś dostała odpowiednią pomoc. A o niego się nie martw.

-To potwór... - szepnęła nim znachorki ją zabrały.

-Możecie mi wyjaśnić dlaczego biczowano tą kobietę? - powiedziałam wściekła.

-Sprzeciwiła mi się, dziewko. - odpowiedział mężczyzna, który odpowiadał za całe zamieszanie. - Zasłużyła na gorszą karę niż biczowanie. Dokończę to co zacząłem gdy wróci.

Nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego z pięściami. Mężczyzna nie bronił się kompletnie. Mnie po jakimś czasie odciągnięto.

-Jestem Zephyr Haddock i od tego momentu takie zachowanie jest zakazane! - krzyknęłam. - A jeśli usłyszę o czymś podobnym każdy skończy tak jak on, a nawet i gorzej!

-Nie ty jesteś tu od wydawania rozkazów! - warknął Ubbe.

-Przyznaję jej prawo do decydowania o wyspie. - oznajmił Ragnar, a mnie zamurowało.

-Słucham? - zapytałam zdezorientowana.

-Tej wyspie przyda się zmiana i tylko ty możesz nam pomóc. - stwierdził i odszedł, zostawiając mnie samą.

-Jeśli my... - zaczęł Ubbe, lecz go zignorowałam.

-Ty skończony ośle! - krzyknęłam i zbliżyłam się do blondyna. - Wszyscy na ciebie czekaliśmy tyle miesięcy!

-Uspokój się...

-Ja mam się uspokoić?! Naprawdę?! Ja?! - wrzeszczałam, patrząc mu w oczy. - Zostałam sprzedana i wywieziona na obcą wyspę. Musiałam zostawić wszystkich bliskich i Nile. Pyskacza zabito. A ty każesz mi się uspokoić?

-Siostro...

-Już nie jestem twoją siostrą od dawna. Przyzwyczaj się. - warknęłam i odeszłam w swoim kierunku.

Pov Nuffink
-Zostaw to! - krzyknęła kobieta w białej sukni i powaliła mężczyzne.

-Zephyr! Zostaw go natychmiast. - krzyknął syn wodza, a mnie zamurowało.

-Czy to jest... - zaczął Asger.

-Moja siostra... - wyszeptałem, patrząc w szoku na zaistniałą sytuację.

-Jesteś ostatnią osobą, której kiedykolwiek bym się posłuchała. - powiedziała zła.

Dziewczyna puściła mężczyznę i podeszła szybko do kobiety. Odwiązała ją mimo sprzeciwu wszystkich zebranych i okryła swym futrem. Po krótkiej chwili znachorki zabrały kobietę, a Zephyr odwróciła się do tłumu.

-Możecie mi wyjaśnić dlaczego biczowano tą kobietę? - zapytała wściekła.

-Sprzeciwiła mi się, dziewko. - odpowiedział jej rzekomy mąż. - Zasłużyła na gorszą karę niż biczowanie. Dokończę to co zacząłem gdy wróci.

Zephyr ku zdziwieniu wszystkich, rzuciła się na mężczyzne i pobiła go na tyle mocno, iż stracił przytomność. Następnie dziewczynę odciągnięto od niego.

-Jestem Zephyr Haddock i od tego momentu takie zachowanie jest zakazane! - wrzasnęła. - A jeśli usłyszę o czymś podobnym każdy skończy tak jak on, a nawet i gorzej!

-Nie poznaje jej. - szepnęła Elsewher, a ja jej przytaknąłem.

-Nie ty jesteś tu od wydawania rozkazów! - krzyknął syn wodza.

-Przyznaję jej prawo do decydowania o wyspie. - oznajmił Ragnar.

-Słucham? - zapytała zszokowana.

-Tej wyspie przyda się zmiana i tylko ty możesz nam pomóc. - stwierdził i odszedł, zostawiając wszystkich.

-Jeśli my...

-Ty skończony ośle! - krzyknęła w moim kierunku i zbliżyła się. - Wszyscy na ciebie czekaliśmy tyle miesięcy!

Stać nas na coś lepszego... | HttydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz