V

333 18 4
                                    

Pov Czkawka
Postanowiłem naprawić relację z córką, ale nie zawsze wszystko może iść po mojej myśli. Musiałem dokonać trudnej decyzji przez którą prawdopodobnie stracę Zephyr. Łowcy nie pozostawili mi innego wyboru. Mam na swoich dłoniach krew setek ludzi i smoków. Nie chcę żeby było jej więcej.

-Astrid... Wciąż możemy się wycofać jeśli tego chcesz... - powiedziałem cicho, kładąc dłoń na jej ramieniu.

-Chcę, ale nie możemy. - powiedziała, łamiącym się głosem. - Kocham naszą córkę i wiem, że to wbrew jej woli, ale... robimy to dla dobra wszystkich. Jestem też pewna, że to dość bezpieczna opcja. Będzie tam dobrze traktowana...

-Kiedyś zrozumie... - westchnąłem, tuląc żonę do piersi. - Rozstaniemy się w niezgodzie, więc będziemy musieli zrobić wszystko, aby zwyciężyć z łowcami i przede wszystkim przeżyć.

-Czkawka... - szepnęła. - Obiecajmy coś sobie.

-Co takiego? - zapytałem.

-Jeśli jedno z nas... - zaczęła z trudem mówić. - Niech drugie po prostu przekaże, że bardzo ją kochaliśmy, dobrze?

Jako mąż powinienem się nie zgodzić i powiedzieć, że taka opcja nie wchodzi w grę, ale jako wódz i ojciec...

-Dobrze. - mruknąłem i pocałowałem ją w czoło, czując łzy na policzkach.

Pov Astrid
Okłamaliśmy ją... Naszą jedyną córkę... Co ze mnie za matka?

-Puśćcie mnie! - krzyknęła, waląc wikinga z sojuszniczej wyspy. - Mamo! Tato!

-Musisz być silna, skarbie... - powiedział smutno, opierając się czołem o moją skroń i zamykając oczy.

-Mamo! Tato! Błagam was! Nie róbcie tego! - wrzasnęła, płacząc.

Po moim policzku spłynęły kolejne łzy.

Musieliśmy uśpić jej przyjaciół, Valke oraz smoka, ukrywając przy tym lokalizację wyspy na której będzie.

-Jesteśmy potworami... - zaszlochałam, chowając twarz w dłoniach.

Nie potrafię już udawać silnej. Nie wtedy, gdy wysyłasz swoją córkę na obcą wyspę położoną tak daleko od Berk. W dodatku oddając jej rękę jakiemuś wikingowi.

-Dla niej niestety już tak. Kiedyś zrozumie... - zaszlochał. - Musi...

Pov Zephyr
Powoli otwieram oczy i pierwsze co widzę to drewniany sufit. Po chwili informacje sprzed jakiegoś czasu, docierają do mnie. Postanowiłam się podnieść do pozycji siedzącej. Jednak nie mogę tego zrobić, gdyż jestem przywiązana za ręce i nogi do ram łóżka. Zaczęłam, więc się szarpać.

-Obudziła się, wodzu. - oznajmił donośnie strażnik, wchodząc do kajuty.

-Wypuśćcie mnie! - krzyknęłam.

-Jeśli tylko się uspokoisz. - rzekł mężczyzna w podeszłym wieku, jak się domyślam wódz.

-Jak mam być spokojna wiedząc, że własni rodzice mnie oszukali i kazali porwać jakimś wikingom, przy okazji wydając też za mąż? - zapytałam wściekła i pełna żalu do nich.

-Jesteś teraz pod moją opieką i nie spadnie ci włos z głowy. - rzekł, ignorując moje wcześniejsze słowa. - Będziesz traktowana tak jak na to zasługujesz. I tylko od ciebie zależy jakie będziesz mieć ze mną relacje.

Popatrzyłam na niego wrogo w odpowiedzi.

-Gdzie Nila?

-Nie ma jej. - odparł.

-Jak to jej nie ma? - warknęłam.

-Została na wyspie. Nie pozwolimy ci uciec.

-Znajdę innego smoka i nikt mnie nie powstrzyma. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

-Na wyspę na którą płyniesz nie ma smoków. - poinformował mnie, a ja popatrzyłam na niego wystraszona, czując zbierające się w moich oczach łzy.

Później popłaczesz, teraz się skup i dowiedz czegoś.

- Nie traktuj mnie jak wroga, bo utrudnisz życie tylko i wyłącznie sobie. - powiedział poważnie. - Uwolnijcie ją i zamknijcie drzwi.

Jakiś czas później siedziałam na łóżku pogrążona we własnych myślach. W dodatku zalana łzami. Można sobie tylko wyobrazić jak źle wyglądam. Nie potrafię znieść tego oszustwa. Okłamali mnie w tak potworny sposób. Musiałam zostawić rodzinną wyspę, przyjaciół i smoka. Jak mam przeżyć bez nich? W dodatku ten wódz. Nawet się nie przedstawił. Jedyne co wiem o wyspie na której będę mieszkać to to, że nie ma na niej smoków. Nawet nie wiem za kogo mam wyjść.

Otarłam wierzchem dłoni łzy i wstałam coś zjeść. Na stole pozostawiono mi żywność i miód.

-Chyba będę później żałować, ale naprawdę tego potrzebuje... - mruknęłam i zaczęłam pić miód.

Kilka chwil później wypiłam cały dostępny miód i miałam problem z kontaktowaniem. Szczególnie wtedy, kiedy przyszedł strażnik i zabrał mnie z kajuty. Wszystko wpada mi do głowy tak szybko, że nie jestem w stanie prawie niczego zarejestrować. Jedynie udało mi się odgadnąć, że jestem już na tej wyspie.

-To jest twój pokój. Będziesz mieszkać z wodzem. - powiedział powoli.

-Przepraszam bardzo, ale co? - zachichotałam.

-Powtórzę to setny raz, jeszcze wolniej. Skup się. - westchnął zrezygnowany.

-Powiedziałabym, że nie ma problemu, ale jest.

-To jest twój pokój. Będziesz miesz...

-No przecież nie jestem głucha, słyszałam. - warknęłam. - Będę wymiotować...

Po tych słowach urwał mi się film.

Pov Valeria
Zaraz po obudzeniu się, postanowiłam wyjść do Astrid. W końcu to dziś przybywa jej przyszły narzeczony. Potrzebuje wsparcia.

-Dzień dobry, mamo. - rzekłam wchodząc do kuchni. - Już są?

Nie odpowiedziała mi. Spojrzała się na mnie i ponownie wróciła do wcześniej wykonywanej czynności, czyli sprzątania.

-Mamo? Zadałam pytanie. - przypomniałam.

-Byli wczoraj. - odpowiedziała.

-Nie. Mieli dzisiaj przybyć. - zaśmiałam się.

-Skarbie... Przespałaś ten dzień. - powiedziała, patrząc mi w oczy.

-Co? To niemożliwe.

-Podaliśmy tobie, Bjorn'owi i Ingrid zioła nasenne. - westchnęła.

-Dlaczego? - zapytałam wściekła.

-Zephyr wzięto siłą na nieznaną nikomu poza jej rodzicami wyspę. Nie mogliśmy pozwolić, abyście przeszkadzali. - wytłumaczyła.

-A co z jej smokiem? Jest z nią? - zapytałam trochę łagodniej.

-Został tutaj. Na jej nowej wyspie nie ma smoków. - powiedziała. - Przepraszam.

-Jesteś okropna. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Nienawidzę cię!

Pov Bjorn
-Nie, nie, nie! - wrzasnąłem, zrzucając naczynia ze stołu. - Gdzie ona do cholery jest?

-Nie wiem, synu. - odpowiedział.

-Nie zwracaj się tak do mnie. - warknąłem. - Nie jestem już twoim synem.

Po wyjściu z domu pobiegłem do portu. Po drodze zatrzymała mnie Ingrid.

-Ja... - zacząłem, lecz nie wiedziałem co dokładnie mogę powiedzieć.

-Już dobrze. - rzekła z szklanymi oczami i przytuliła mnie.

-Nie zdążyłem jej powiedzieć tylu rzeczy... - załkałem, a ona pogłaskała mnie kojąco po plecach.

-Nie mogliśmy tego przewidzieć. - powiedziała smutno.

-Musimy ją odzyskać.... - wyszeptałem, tuląc dziewczynę.

Stać nas na coś lepszego... | HttydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz