VII

275 14 4
                                    

Pov Nuffink
-Z tego co zaobserwaliśmy można stwierdzić, że łowcy chcą poszerzyć swoje zasięgi poza archipelag, który znają. - oznajmiłem, patrząc po kolei na każdego z zebranych tutaj.

-Wiedziałem, że coś kombinują po naszej ostatniej akcji z Viggo! - warknął Halfdan.

-A miałam nadzieję, że jeszcze wrócimy ma Berk. - westchnęła Aila.

-Gdybyśmy teraz to zrobili, narazilibyśmy naszych bliskich na częstsze ataki. - stwierdziłem.

Krótko po opuszczeniu wyspy, natknęliśmy się na łowców. Z biegiem czasu staliśmy się ich głównymi przeciwnikami. Viggo, który nimi przewodzi wyznaczył za nas i nasze smoki pokaźną sumę. To tylko przysparza nam problemów. Na szczęście Koniec Świata, który niegdyś należał do mojego ojca stał się naszą bezpieczną ostoją.

-Potrzebuje trochę czasu na wymyślenie czegoś. - poinformowałem ich.

Wikingowie wyszli z klubu i zostawili mnie samego. Przynajmniej tak mi się wydawało.

-Jeszcze ujrzysz swoje rodzeństwo, Atis. - westchnąłem, głaszcząc smoka po głowie. - Obiecuje.

-Wierzę ci Nuffink. - powiedziała, udając mojego smoka.

-Bardzo śmieszne. - oznajmiłem, wywracając oczami gdy zaczęła się śmiać. - Myślałem, że zostawiliśmy te nieśmieszne żarty kilka lat temu.

-Sztywniak z ciebie. - stwierdziła Elsewher i poczochrała mnie po głowie, psując fryzurę.

-Jesteś nieznośna. - mruknąłem.

-Ale i tak mnie lubisz. - zachichotała.

Lubię to mało powiedziane.

-Coś się stało, że zostałaś? - spytałem.

-Poniekąd. - przyznała, siadając obok. - Chciałam wiedzieć jak się mają sprawy z Berk.

-Z tego co się dowiedziałem ataki tam są mniej częste niż na innych wyspach i dodatkowo straty też są niewielkie. - odpowiedziałem. - Ostatnio też dostałem informacje, że zawarli sojusz z bardzo odległą i wpływową wyspą.

-Dostali wsparcie? - zapytała.

-Tak, ale nie wiem za jaką cenę. - powiedziałem, patrząc na nią.

-Wiesz gdzie ona jest? W razie jakiegoś problemu możemy tam polecieć. To byłaby bezpieczna opcja. - zasugerowała.

-To Margota. Byliśmy tam kiedyś. - rzekłem. - Myślę też, że masz rację.

-Zawsze mam. - zachichotała.

Zapanowała między nami chwila ciszy, którą i tak się cieszyłem, gdyż przebywałem w pobliżu jej.

-Żałujesz czasami, że wyleciałeś? - wypaliła nagle.

Zostawiając ojca popełniłem błąd. Zamiast zmierzyć się z problemem uciekłem jak tchórz i teraz nie mogę wrócić. Powinienem był pozwolić ojcu naprawić nasze relacje chociażby ze względu na Zephyr i matkę, ale byłem kompletnym egoistą. Teraz za to pokutuję. Ale gdyby nie to, że wyleciałem, nie byłbym tym kim teraz jestem.

-Czasami. - odpowiedziałem cicho.

-Ja prawie codziennie. - wyznała, bliska płaczu. - Codziennie przypominam sobie o tym, że zostawiłam rodzinie głupi list zamiast się z nimi osobiście pożegnać i zapewnić, że na pewno wrócę.

-Else....

-A teraz nawet nie możemy wrócić. Oni nawet nie są pewni czy żyje. - zaszlochała.

Stać nas na coś lepszego... | HttydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz