VI

277 16 2
                                    

Pov Zephyr
Z ogromnym trudnem, otwieram powoli oczy i ku mojemu rozczarowaniu, znów widzę drewniany sufit. Nie żeby na Berk takich nie było, ale na tej dziwnej wyspie są inne.

-Księżniczka już się obudziła? - prychnął obcy mężczyzna. - Wczoraj byłaś bardziej wygadana. - zaśmiał się.

-Ktoś ci pozwolił mnie rozebrać do koszulki? - zapytałam wrogo, przykrywając się futrem pod samą szyję.

-Sama się rozebrałaś. - oznajmił, wciąż się uśmiechając.

Pomimo tego jak się zachowuje, nie mogę powiedzieć, że nie jest przystojny. Ma czarne włosy sięgające do ramion i jasne oczy. W dodatku delikatny zarost. Jest też dobrze zbudowany i zakładam, że umie walczyć. Jest odziany w jakieś ciemne ciuchy i czarne futro.

Przecież jest lato. Po co mu ono?

-Mógłbyś się tak bezczelnie nie patrzeć? - zapytałam, patrząc wprost w jego oczy.

-Może tak.

-Skoro już tu jesteś, powiedz mi co to za wyspa i kim jesteś. - stwierdziłam.

-Jesteś na Margocie. - rzekł. - A ja nazywam się Ubbe .

-Świetnie. - mruknęłam. - Jak daleko stąd do Berk? Masz jakąś mapę?

-Bardzo daleko i choćbym miał to byś jej nie dostała. - zaśmiał się.

-Dlaczego? - zapytałam zła.

-Jak mówiono by o przyszłym wodzu, który pozwolił uciec swej przyszłej żonie? - powiedział poważnie.

-Żeby mnie przekonać do tego ślubu, musiałbyś odwieźć mnie na wyspę i pomimo wszystko pomóc moim bliskim. - warknęłam wściekła.

-Poczucie humoru cię nie opuszcza. - zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia.

Opadłam bezsilnie plecami na łóżko i zamknęłam oczy.

-Jestem Zephyr Haddock. Wymyślę coś. - mówiłam do siebie.

Postanowiłam ubrać jakieś ciuchy, więc otworzyłam drewniane drzwi od szafy. Gdy zobaczyłam jej zawartość, szeroko otworzyłam oczy. Zła wybiegłam z pokoju i zeszłam schodami na dół. Zastałam tam Ubbe.

-Gdzie są normalne ciuchy? - zapytałam rozdrażniona.

-W szafie. - odpowiedział, nie patrząc na mnie.

-Tam są same suknie! - krzyknęłam z wyrzutem.

-Na tej wyspie trzymamy się tradycji. - prychnął i spojrzał na mnie. - Przyszłe żony wodzów muszą chodzić tyko w sukniach. Krój i długość jest dowolna, więc pozwoliłem sobie wybrać jakie będziesz nosić.

-Za kogo ty się uważasz? - pisnęłam. - Nie będziesz mi rozkazywać co mam nosić.

-Lekcja druga, na Margocie mężczyzna ma decydujący głos. - zaśmiał się.

-Jeszcze się zdziwisz! - krzyknęłam i wróciłam do pokoju.

Nie pozwolę mu decydować o sobie. Po moim trupie.

Chwilę później wyjęłam z szafy, białą suknię na grubszych ramionczkach. Chwyciłam nóż i ściełam ją tak, aby sięgała mi przed kolana. Znalazłam z szafie prowizoryczne 'rajstopy' w kolorze czerwonym i je ubrałam. Wyciągnęłam też coś przypominającego pasek również w kolorze czerwonym i przepasałam się nim w pasie. Założyłam też najzwyklejsze buty. Włosy zostawiłam rozpuszczone, bo nie mam ochoty ich układać. Wzięłam również brązowe futro i wyszłam z pokoju.

-Przyszły mężu... Jak wyglądam? - zapytałam z wyczuwalnym jadem w głosie.

Ubbe znudzony spojrzał na mnie, a po chwili jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie.

-Co ty zrobiłaś? - zapytał wściekle.

-Ubrałam się. - zaśmiałam się.

-Idź sie przebierz. Natychmiast. - rozkazał.

-Nie dzięki. - prychnęłam i wyszłam z domu.

Rozejrzałam się po wyspie i mogłam stwierdzić, że jest dosyć ładna. Choć Berk wciąż zajmuje u mnie pierwsze miejsce. Z racji, że jest dosyć wcześnie nie ma zbyt wielu ludzi. Kobiety tutaj ubierają się zwyczajnie, zakrywając każdy skrawek ciała prócz twarzy i dłoni. Żadna też nie ma dłuższych włosów niż za ramiona. Z tego co widzę, mężczyźni przywiązują większą wagę do wyglądu. Nie widzę, aby mieli jakieś ograniczenia.

-I jak ci się podoba? - zapytał jakiś obcy mężczyzna.

-Średnio. - rzekłam, spoglądając na niego.

-Takie mamy tu tradycję, Zephyr. - powiedział, uśmiechając się lekko.

-Znamy się? - spytałam zbita z tropu.

-Tak. Możesz mnie nie pamiętać, bo dostawałaś zioła nasenne. Widzieliśmy się dzień przed przypłynięciem tutaj. - wytłumaczył.

-Jesteś wodzem? - spytałam, przypominając sobie.

-Owszem. - przytaknął. - Nazywam się Ragnar.

-A więc Ragnar'ze...

-Odzywaj się do mojego ojca z należnym szacunkiem. - warknął Ubbe.

-A więc Ragnarze... - powtórzyłam, patrząc mu we wściekłe oczy. - jakbyś się czuł gdyby przywieziono cię na obcą wyspę wbrew własnej woli i kazano ci poślubić syn wodza?

-Pogódź się ze swoim losem. - westchnął. - Lepiej poznaj mojego syna, bo to z nim będziesz do końca życia.

-Wolałabym jednak nie. - powiedziałam, lustrując go wzrokiem z obrzydzeniem na pokaz. - Już wolę być wiecznie sama.

-Wieczność to bardzo dużo czasu. - rzekł.

-Ojcze, musimy porozmawiać. - zwrócił się do ojca, Ubbe. - Na osobności.

-W takim razie pójdę się przejść, a wy obgadujcie mnie sobie do woli. - prychnęłam i odeszłam w nieznanym mi kierunku.

Pov Czkawka
-Astrid, za kilka dni przypłyną nam pomóc. - poinformowałem żonę.

-Cały czas o niej myślę. - mruknęła. - Nie mogę przestać.

-To był mój pomysł, moja wina. Nie zadręczaj się tym, proszę. - rzekłem, podchodząc do niej.

-To nieprawda. - zaprzeczyła. - To nasza wina.

-Wodzu! - krzyknął wiking, który wbiegł niespodziewanie do chaty. - Pyskacz... Gorzej z nim.

Pov Zephyr
-Mamy się poznać, więc nam tego nie utrudniaj. - powiedział, zjawiając się nagle obok.

-Ja już cię poznałam. - oznajmiłam, dalej rozglądając się po wyspie.

Dziwnie tak bez smoków...

-I jak wrażenia? - dopytał.

-Bardzo negatywne. Nie chcę cię dalej poznawać. - rzuciłam i przyśpieszyłam kroku.

-I jak mam się dogadać z tą tępą dzidą? - powiedział cicho, zapewne tak abym nie usłyszała.

-Mogę być dzidą, ale tępy jesteś tylko i wyłącznie ty. - zakpiłam.

Pov Nuffink
-Od kiedy łowcy zapuszczają się tak daleko? - zapytałem.

-Nie wiem jak ty blondasie, ale ja zamierzam coś z tym zrobić. - oznajmiła Elsewher.

-Co ty robisz? - krzyknąłem szeptem.

-Ratuje resztę archipelagu. I tak już mamy za dużo roboty. - powiedziała i wsiadła na smoka.

-Wiem, że ci się to nie podoba i uwierz, mi też. Jednak nie możemy postępować tak lekkomyślnie. - rzekłem, podając jej rękę.

Przyjęła ją, wywracając oczami i znów schowaliśmy się za skałami, aby pozostać nie zauważonymi przez jeźdźców.

Stać nas na coś lepszego... | HttydOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz