4. Odwaga

858 66 2
                                    

      Na dzisiejszych sks'ach ćwiczyliśmy serwy czyli coś w czym jestem okropna. Jednak nie mam sposobności żeby myśleć o tym jak strasznie wychodzi mi to ćwiczenie gdy obok mnie stoi Josh. Ciągle powtarza mi że dam sobie radę i że we mnie wierzy.

     (Czy on ze mną flirtował? OMG on ze mną flirtował! Teraz jest lepiej niż w pierwszej klasie kiedy flirtowaniem było przeze mnie traktowane odpowiedzenie na "hej")

       Jednak to nie pomagało w doskonaleniu techniki serwowania, dlatego na koniec zajęć podeszłam do niego, zdobyłam się na odwagę i zapytałam:

     - Josh, jak ty to robisz że tobie zawsze wychodzą serwy? - zadałam pytanie na co chłopak odpowiedział kolejnym

      - Nie umiem tego opowiedzieć, pokażę Ci za tydzień okej? 

      - Ale, za tydzień będzie odbijanie - Josh zrobił minę wyrażającą "to chyba nie możemy nic zrobić" a ja wpadłam na genialny pomysł - Hej! A może przyjdziesz do mnie? Na moim podwórku jest boisko do siatkówki.

      - Świetnie! Tylko kiedy... Dzisiaj? - jego piękny głos rozbiegł się po sali

      - Um... tak może być, mam czas

      - Super, to poczekam na ciebie przed szkołą, albo ty na mnie - powiedział i zniknął w czeluściach szatni a ja poszłam się przebierać.

~chwilę później przed szkołą~
  - To jak, idziemy?- chłopak spytał się z zainteresowaniem w oczach.

    - Jasne. Mam nadzieję że w końcu piłka przeleci nad siatką. Mogłabym policzyć na palcach jednej ręki ile razy udało mi się zaserwować sposobem górnym.

    - Napewno Ci się uda. - zapewniał mnie Josh - Wystarczy że w siebie uwierzysz.

    - I w tym właśnie jest problem.  - przekręciłam klucz w zamku -Chcesz zostawić plecak?

    - Jeśli mogę to chętnie - zostawiliśmy plecaki, ja wzięłam piłkę i zeszliśmy na dwór, zaczęliśmy ćwiczyć ale wciąż mi nie wychodziło - Poczekaj, zaraz Cię nauczę - powiedział, po czym stanął za mną, złapał mnie za ręce, zaczął jeszcze raz tłumaczyć, a na koniec zaserwował ze mną. Odsunął się i powiedział - Okej, to chyba teraz już dasz radę sama - na co ja odrzekłam

     - Teraz, - podkreśliłam - to chyba będę dawać radę tylko z tobą - zaśmiałam się na co on tagże odpowiedział śmiechem

      - Widocznie nie jestem aż tak dobrym nauczycielem jak myślałem

      - Ej - skomentowałam - skąd wiesz? Może to ja jestem taką okropną uczennicą? - Zaśmiałam się - Zimno się robi, wpadniesz Do mnie na kawę albo herbatę?

     - Z chęcią, ale na małą bo muszę jeszcze lekcje odrobić. - Lekcje! Zapomniałam. O. Lekcjach! Jednak zaprosiłam Josha do siebie i wstawiłam wodę, w tym czasie Josh zauważył małe pudełko. Wziął je do ręki, spojrzał na nie z pogardą a potem na mnie i powiedział:

     - Sophie, wytłumacz mi proszę bo nie rozumiem, po co ty to do jasnej anielki bierzesz!? - odstawił opakowanie

      - A jak myślisz, po co się bierze tabletki na odchudzanie? - Zapatrzyłam się w okno, nagle poczułam czyjeś ręce na swoich barkach, a dokładniej - ręce Josha. Gdy odwróciłam głowę spotkałam się z jego czułym, współczującym wzrokiem. Josh był pare centymetrów wyższy ode mnie, zabawne że dopiero teraz to zauważyłam.

      - Soph, dziewczyno, posłuchaj mnie teraz uważnie i zapamiętaj to sobie do końca życia: nie jesteś gruba i uwierz, nie masz powodu aby się odchudzać, a tym bardziej nie musisz łykać tego świństwa! Przecież to sama chemia! Jeszcze chwila i Ci nerki wysiądą. Wiem to bo... - schował ręce do kieszeni i westchnął - moja siostra zginęła tak samo. - Nie spodziewałam się takiej reakcji z jego strony, przytuliłam go a on zaczął płakać na moim ramieniu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nareście! Pojawił się rozdział :) Jest dłuższy aby wynagrodzić wam dwa tygodnie czekania, mam nadzieję że się podoba :D Zachęcam do komentowania, gwiazdkowania, cokolwiek a tym czasem ja muszę lecieć, buziaczki

kumpel z wfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz