8. Narkotyk

692 53 1
                                    

      To była zwykła środa, kartkówka z chemi, potem projekt z angielskiego i moje ukochane sks'y!

        Poprawka, to miała być zwykła środa. Jak się okazało z powodu głupiej rady pedagogicznej odwołali nam ostatnie zajęcia sportowe w tym roku! Jak oni tak mogli, czy oni nie rozumieją że od tego zależy moje życie towarzyskie i emocjonalne? A miało być tak pięknie! Miałam złożyć mu życzenia, mieliśmy się przytulić i miało być tak awgdwdhs! Tymczasem utknełam na angielskim śpiewając durne kolędy.

******

     Wyszłam ze szkoły i skierowałam się na przystanek gdy nagle ktoś zaczoł krzyczeć moje imię.

     - Soph! - nieodwróciłam się jednak. W naszej szkole jest dużo Sophi, napewno nie chodziło o mnie. - Sofija! - Okej, a więc chodziło o Soph Mallone, tylko jej imię wymawiano przez "f" - Zofia kurde! - obruciłam się na pięcie, tylko ja z całej gromady Sophi ze szkoły licealnej nr 8 w Melbourne byłam Polką, a nikt nawet o tym nie wiedział. Gdy się obruciłam ujrzałam Josha, który wymachiwał do mnie rękami. Nie wiem czemu ale gdy tylko go ujrzałam zaczęłam się śmiać i podbiegłam do niego wtulajac się w zagłębienie między jego szyją a barkiem.

       - Wiesz, bo  dziś nie było naszych zajęć i czy w związku z tym, nie chciałabyś przyjść do mnie do domu, poćwiczyć siatkówkę? - zagadał Joshi

     - Jeszcze sie pytasz? Oczywiście że bym chciała poćwiczyć z tobą - podkreśliłam -od kilku tygodni chodzę na sksy tylko po to aby poćwiczyć z tobą. Tylko, w którą stronę do twojego domu? - Josh złapał mnie pod rękę i rzekł

       - Zaprowadzę Cię, najpiękniejsza dziewczyno piątkowego wieczoru - po czym skradł mi buziaka w policzek który zaraz oblał się rumieńcem - No chyba nie myślisz że uwierzę że zawstydził Cię zwykły buziak w policzek. - moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone niż były.

      - Nie, nie o to chodzi, tylko, po prostu jesteś pierwszym chłopakiem który daje mi buzi w policzek od... właściwie to od kąd przyjechałam  do Australii, a przyjechałam jakieśm 10 lat temu.

          - Hmm no to musimy nadrobić tą dekadę - powiedział Joshi po czym przywarł do mojego policzka na dłuuugi czas, nie robiąc jednak malinki. I jeśli podczas mojej przemowy rumieniec zniknoł z moich policzków, to teraz napewno wrócił i to ze zdwojoną siłą - wyglądasz tak uroczo gdy się rumienisz, muszę całować cię częściej - I w tym momencie chłopak niespodziewanie wpił się w moje usta. Moje oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówek a w głowie brzęczały mi wciąż te same słowa, jak mantra: "3 razy, pocałowaliśmy się już 3 razy, czy można nas nazwać parą?" Z tego powodu wyglądałam jak pod wpływen narkotyku. A może byłam? Smak jego ust tak silnie uzależniał. Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy do jego domu, ani, że przez całą drogę trzymał mnie za rękę.

       - Josh. - zapytałam gdy staliśmy pod jego klatką - Pocałuj mnie jeszcze raz. - chłopak nic nie powiedział tylko zrobił minę wyrażającą "napewno chcesz?" - Proszę, potrzebuję jeszcze raz poczuć smak twoich ust - Joshi szybko ale delikatnie wykonał moją prośbę

          - Niestety Sophijo, obawiam się iż jestem od ciebie uzależniony.

         - Przykro mi Joseph, ale obawiam się że działasz na mnie jak narkotyk.

****************

Ta dam! Męczyłam się z tym rozdziałem ale uważam że jest świetny! Wesołych Świąt!

kumpel z wfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz