Północ 1/2

5 1 1
                                    

trzy dni do Birke; kilka minut po zachodzie słońca

Theo siedziała przy biurku na posterunku, patrząc się na zegarek. Odkąd dostała SMSa od Any minęło niecałe pięć minut. Gdyby to od niej zależało, całe LAPD byłoby już w drodze. Ale znały się jeszcze ze szkoły policyjnej i jak dotąd intuicja koleżanki nigdy nie zawiodła. Skoro kazała jej czekać pół godziny, miała zamiar to zrobić. Pół godziny. I ani sekundy dłużej.

Nagle ekran leżącego przed nią telefonu błysnął, oznajmiając otrzymanie SMSa. Theo natychmiast go przeczytała.

"Podejrzany potwierdzony, przyślij wsparcie ASAP."

Nie zastanawiając się, wybrała numer do komendanta.

* * *

Ciało Any osunęło się bezładnie na podłogę. Na środku brzucha ziała wypalona rana, w której widać było parujące jelita.

- Co do... - zdążył wykrztusić mag, kiedy z ust buchnęła mu krew. Spojrzał w dół. Z klatki piersiowej sterczała mu rękojeść noża. Podniósł oczy i zobaczył idącego w jego stronę Mirona, którego oczy dosłownie płonęły czerwienią.

W akcie desperacji Arturius ponownie uniósł dłoń, strzelając kolejną kulą energii.

Miron nawet nie zwolnił, tylko minimalnym ruchem uchylił się przed nadlatującym pociskiem. Kiedy był już tylko kilka kroków od maga, Arturius zdał sobie sprawę, że nie może oderwać wzroku od oczu Mirona ani w ogóle się ruszyć. Spróbował stworzyć barierę, ale jego ciało w ogóle go nie słuchało. Nie był nawet w stanie jęknąć, kiedy Miron złapał za nóż i przekręcił go w ranie.

- Nawet bez mocy Czarnego Słońca, tacy jak ty nie są dla mnie nawet rozrywką. - powiedział, szybkim ruchem odcinając głowę maga. Odwrócił się na pięcie i podszedł do leżącej na ziemi Any.

Co dziwne, czuł, że nadal żyła. Klęknął przy niej i przyjrzał się ranie. Jak na siłę którą miał rzucony przez maga Piorun Alzura, była niemal powierzchowna - nie zdziwiłby się, gdyby policjantka została przebita na wylot.

- Czyli nie przywidziało mi się. Faktycznie zasłoniła się tarczą. - mruknął.

Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie. Jeśli była człowiekiem, to rana i tak była śmiertelna.

Nagle powieki dziewczyny drgnęły i otworzyła oczy, kaszląc krwią.

- Już dobrze, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Nie zamykaj oczu, słyszysz? - Miron wziął ją za rękę. "Ale mamkurwa déjà vu." pomyślał.

Ana zamrugała kilka razy i w oczach stanęły jej łzy.

- Nie chce umierać, proszę, proszę, nie, nie - głos dziewczyny załamał się w panice. Oddychała szybko i płytko, jak ranne zwierzątko - Błagam, nie zostawiaj mnie samej. - łkała, ściskając rękę Mirona i błądząc przerażonym wzrokiem po jego twarzy.

* * *

zima 1944; Rumunia, lasy w pobliżu miasta Bacău

- Nie umierasz, słyszysz? Dario, zostań ze mną! - Miron zerwał z siebie kurtkę i grubą koszulę, którą ucisnął ranę. Z kieszeni spodni wyjął srebrny krążek pokryty symbolami. Wymruczał zaklęcie aktywacyjne i rzucił go jak najwyżej w górę. - Reszta zaraz tu będzie, wytrzymaj jeszcze chwilę. Tasija poskłada cię do kupy.

- Miron... nie dam rady, przecież wiesz. Nie dożyję ich przybycia. - powiedział słabo. - Uciekaj... kto wie, ilu ich jeszcze siedzi w tym lesie... Nie możesz tu zginąć.

Night HuntersWhere stories live. Discover now