Nowy Świt 1/3

4 1 5
                                    

Ana szła. Nie pamiętała już, jak długo to trwało. Wydawało jej się, że istniało jakieś życie przed Wędrówką, ale teraz była tylko Ona. Pustynny krajobraz wokół niej był absolutnie niezmienny, podobnie jak wieczny wieczór. Choć równie dobrze mógł być to ranek - Słońce wisiało tuż poniżej horyzontu, kładąc długie cienie na opuszczoną krainę. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że musi je zobaczyć. Pragnienie poczucia ciepłych promieni na twarzy było jedynym, co znała. Powodem i celem jej istnienia.

Po jakimś czasie - może kilku sekundach, może setkach eonów - zdała sobie sprawę z innego uczucia. Nie umiała go jeszcze określić, ale czuła je coraz mocniej.

Kiedy minęła kolejna wieczność zrozumiała, że to pragnienie. W ustach, z których istnienia wcześniej nie zdawała sobie sprawy, czuła gorący piach. Uczucie zaczęło rozchodzić się na całe jej ciało, nadając jej kształt i formę, aż w końcu miała wrażenie, że zaraz rozpadnie się w pył.

Ana gwałtownie usiadła, otwierając oczy. Resztki snu rozwiewały się w jej głowie. Chwilę później jedynym, co po nim zostało, było palące pragnienie. Z trudem otworzyła wyschnięte na wiór usta. Oblizała spierzchnięte wargi i zamarła. Oprócz smaku krwi językiem wyczuła coś jeszcze. Włożyła palec do ust i przesunęła po zębach.

- Co kurwa? - wychrypiała. Zamiast trójek miała długie na jakieś dwa centymetry, ostre kły.

Sięgnęła do kieszeni spodni żeby wziąć telefon i dokładnie to obejrzeć, ale zdała sobie sprawę, że jest w samej bieliźnie. W dodatku cały brzuch miała pokryty zakrzepłą krwią.

"Tak właściwie." pomyślała. "To gdzie ja jestem?"

Rozejrzała się dookoła. Znajdowała się dość dużym pokoju, który jednak wyglądał na dawno nieużywany. Oprócz łóżka z gołym materacem, na którym się obudziła, stała tu tylko duża szafa trzydrzwiowa, obok której wisiało lustro w ozdobnej ramie. Na ścianie po prawej zobaczyła drzwi, a na przeciwnej okno, zasłonięte grubymi kotarami. Sączący się z pod nich blask był jedynym źródłem światła w pokoju, mimo to widziała wyraźnie jak w dzień. Po chwili zdała sobie sprawę, że właściwie widzi jeszcze lepiej niż w dzień - jej oczy dostrzegały niewyobrażalną wcześniej ilość szczegółów, takich jak drobne pęknięcia na klepkach podłogi po drugiej stronie pokoju czy mikroskopijne skazy na lustrze, wiszącym dobre pięć metrów od jej oczu. Przyjrzała się swojemu odbiciu. Na ile była w stanie stwierdzić, wyglądała normalnie, nie licząc oczywiście krwi, którą była cała umazana - ta sama burza rudych włosów, jędrne piersi, duże ale bez przesady, wąska talia, zielone oczy...

"Zaraz zaraz... przywidziało mi się?" pomyślała, zsuwając nogi na podłogę. Wstała powoli. Oprócz tępego bólu pulsującego w szyi nie czuła nic, co wskazywałoby na jakieś obrażenia. Powoli podeszła do lustra i przyjrzała się swoim oczom. Jej źrenice, wcześniej okrągłe, miały teraz kształt dwóch stykających się pionowych łuków, tak jak kocie źrenice w ciemności. Odchyliła palcem wargę i przyjrzała się zębom. Nie było wątpliwości, kły miała dłuższe i ostrzejsze niż normalny człowiek.

- Zupełnie jak... - nie dokończyła, bo brzmiało to tak nierealnie, że nie chciało jej przejść przez gardło.

Postanowiła choć trochę zorientować się, gdzie jest. Podeszła do okna i odsunęła zasłonę. Ostre światło Słońca wbiło się jej w oczy jak tysiące płonących szpil. Oślepiona padła na kolana, walcząc z bólem głowy tak silnym, że zbierało jej się na wymioty. Chciała krzyknąć z bólu, ale z jej wysuszonych ust wydobył się tylko cichy charkot. Po kilku minutach, które wydawały jej się wiecznością, ból ustał i mogła znowu normalnie widzieć. Jednak kiedy leżała na podłodze, zdała sobie sprawę, że odkąd się obudziła, nieustannie słyszy rytmiczny dźwięk.

Night HuntersWhere stories live. Discover now