» 6 «

488 37 102
                                    

  Odpłynął w jej fiołkowych oczach. Były cudowne. Nigdy nie widział piękniejszych tęczówek.

  - Hej, mam nadzieję, że pamiętasz o tym, że powinnaś oddychać? - jeden z jego kącików ust powędrował do góry.

  Jego słowa nie dochodziły do jej uszu. Zapatrzyła się na jego poranioną klatkę piersiową, na której widniały stare i nowsze blizny. Jej palce przejechały po jego nagim torsie. Chłopak zamilkł i z uwagą przypatrywał się jej dalszym poczynaniom.

  Wtem szybko odsunęła się do tyłu, w wyniku czego wpadła plecami na ścianę. Skuliła się i zakryła twarz dłońmi. Blondyn szybko wstał i kucnął przy niej. Położył rękę na jej ramieniu. Granatowowłosa cicho chlipała.

  - Coś się stało? Możesz mi zaufać.

  - To cię pewnie bardzo bolało, prawda? - szepnęła łamiącym się tonem. Nie miała na tyle odwagi, żeby spojrzeć mu w oczy.

  - Co masz na myśli?

  Poczuł jak jej opuszki delikatnie przemieszczają się po jego ciele, gdzie po drodze mijały ostatnie świeże jeszcze rany z walki z Fireballerem.

  - To - przełknął głośno ślinę. - Może mogę ci pomóc je opatrzyć? - spytała niepewnie.

  Zmierzył ją wzrokiem.

  - Jeśli to ciebie uspokoi, to dobrze, zgadzam się.

  - Gdzie masz apteczkę? - szepnęła.

  - W szafce nad umywalką.

  - Wezmę ją, a ty idź usiądź.

  Poszedł do sypialni i ubrał na siebie bokserki oraz spodnie. Wszedł do salonu i usiadł na kanapie. Dziewczyna czekała już na niego. Usiadła obok na swoich kolanach. Zaczęła przemywać świeże rany. Widziała lekki grymas na jego twarzy.

  - Boli?

  - Nie, wcale.

  - Nie kłam. Przecież widzę - spojrzała wprost w jego oczy.

  - Nie kłamię.

  - A ja jestem blondynką - prychnęła.

  - Jestem przyzwyczajony do bólu.

  - To nie jest normalne. Uważasz, że jak ciebie boli, to ciebie nic nie boli i trzymasz ten ból w sobie. A jak kiedyś coś ci się stanie poważnego, to też powiesz, że nic ci nie jest?

  - To nie tak... - jęknął.

  - Właśnie, że tak. Te rany musiały ciebie bardzo boleć. Zamiast zająć się nimi, to ty zająłeś się... Mną - zamyśliła się. - Czemu zająłeś się mną? Przecież jesteś ranny! - oburzyła się.

  - A czy mogę ciebie prosić o to, żebyś troszkę się uspokoiła? Gdy jesteś poddenerwowana, to mocniej przykładasz wacik do rany, a to...

  - Przepraszam! - przerwała mu. - Nie chciałam! Naprawdę!

  - Marinette, naprawdę nie przepraszaj. Wszystko w porządku - próbował ją uspokoić.

  - Na pewno?

  - Tak. Mogę się ciebie o coś zapytać? Dlaczego wtedy wyszłaś z domu?

  Znieruchomiała. Przecież uciekła wtedy specjalnie. Miała swoje podejrzenia, gdzie on mógł się schować. I co z tego, że był pod władzą akumy. Musiała wiedzieć, że mu się nic nie stało.

  - Ch-chciałam iść odwiedzić dziadka!

  - Spójrz mi prosto w oczy i odpowiedź jeszcze raz na to samo pytanie. Dlaczego wtedy wyszłaś z domu?

Misja MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz