5. Lexie

3.1K 95 0
                                    

Otwieram oczy i z ogromnym bólem głowy zaczynam się rozglądać. Orientuję się, że jestem w szpitalu, a dokoła mnie wiszą jakieś monitory. Do mojej ręki przyklejone jest cholerstwo, które uwiera i boli z każdym ruchem. W amoku, próbuję się od tego uwolnić i wtedy zaczynam słyszeć przeraźliwie piknie. Na sali jestem sama, ale kiedy jedno urządzenie nagle wydaje z siebie dziwne dźwięki, do pomieszczenia wybiega pielęgniarka i kieruję się prosto do mojego łóżka.
– Co pani robi!? Tego nie wolno wyrywać! – zaczyna na mnie wrzeszczeć, ale ja nie mam siły nawet jej odpowiedzieć.
Stara prukwa będzie mnie uczyć co jest dla mnie najlepsze. Phi! Jeśli myśli, że będę posłuszna to grubo się myli. Kiedy tylko udaje jej się poprawić kabelek na mojej klatce piersiowej i jebany wenflon, który piekielnie mnie uwiera, w końcu wychodzi. Znowu zostaję sama, ale nie na długo. Po kilku minutach do sali wybiega zdyszany ojciec, który od razu z hukiem siada na krzesło obok łóżka. Martwił się. To jest jasne, ale ja nie potrzebuje opiekunki. Jestem dorosła i sama potrafię radzić sobie z własnymi problemami. Na dodatek jestem niemal pewna, że przywiózł go tu Martin.
– Cos ty najlepszego narobiła?  Po jaką cholerę jechałyście w tamtym kierunku!? – dopytuje.
Ja jednak nie mam zamiaru mu odpowiadać. Poza tym nie mam na to wszystko siły. Ojciec powinien wiedzieć co pchnęło mnie, ku decyzji o wyjeździe, ale nie zamierzam mu tego tłumaczyć. Spoglądam, więc na niego wymownie i odwracam się do okna.
– Lexie, do kurwy nędzy! Odpowiedz!
– Chciałam uciec. Czujesz się usatysfakcjonowany tą odpowiedzią? – Mówię cicho, nadal czując jakby chwilę temu, ktoś jeździł mi po gardle gwoździami.
– Po co? Dokąd chciałaś uciec? Źle Ci ze mną? Masz wszystko czego potrzebujesz. – stwierdza i wstaje z miejsca.
Od razu na myśl przychodzi mi to, że faktycznie mam wszystko czego mogłabym potrzebować. Wszystko prócz ojca, bo jego nigdy nie ma wtedy gdy go potrzebuję.
– Jak widać, nie mam wszystkiego.
Ojciec przechodzi pod okno gdzie właśnie patrzę i kuca przy mnie. Spoglądam mu głęboko w oczy i widzę przeszywającą go złość. Jest wściekły i czuję, że za chwilę wybuchnie lub powie coś czego wolałabym nie słyszeć. Znam go na tyle, żeby wiedzieć w jakiej postawiłam się właśnie sytuacji w jego oczach. To co powiedziałam było ogromnym błędem, nie miałam jednak na myśli nic złego.
– W takim razie od tej chwili będziesz musiała radzić sobie sama. – mówi i wstaję, po czym odwraca się w stronę okna.
– Co to znaczy sama? – Pytam i siadam ostrożnie, czując że kręci mi się w głowie.
– To znaczy moja panno, że jedyne co mogę dla ciebie zrobić to kupić małą kawalerkę w kamienicy. Dostaniesz ode mnie tylko to i trochę pieniędzy na start. Nie mieszkasz już w willi. Od chwili, gdy opuścisz szpitalne mury licz tylko i wyłącznie na siebie. – odpowiada i kieruje się do wyjścia na korytarz.
– Ale tato... – zaczynam, ale ojciec mi przerywa.
– Zawiodłaś mnie, Lexie. Myślałem, że wychowałem cię na dobrego człowieka. – trzaska za sobą drzwiami, a w moich ochach po raz pierwszy od wielu lat pojawiają się łzy.
Nigdy nie płaczę, z natury jestem twarda, ale tym razem coś we mnie pęka. Z jednej strony mam żal do ojca, że nie dał mi nawet szansy na naprawienie tego. Z drugiej jednak karcie sama siebie za to, że nie powiedziałam mu o tym co zrobił ten skurwiel. Postanawiam jednak przystać na rozkaz ojca, bo w końcu sama chciałam wynieść się z posiadłości. Jest jednak jeden minus. Martin dokładnie będzie wiedział, gdzie mieszkam, co nie napawa mnie optymizmem. Po kłótni z uroczym tatusiem zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Gdzie jest moja przyjaciółka? Zauważam, że na szafce koło łóżka leży mój telefon. Sięgam więc po niego od razu i wybieram numer Marie z nadzieją, że odbierze. Kiedy w słuchawce słyszę jej miły, ciepły głos, od razu robi mi się lepiej.
– W końcu! Dzwoniłam do ciebie tyle razy, tu nikt nie chce mi nic powiedzieć, bo nie jestem z rodziny. Jak się czujesz Lexie? – pyta zmartwiony głosem.
– Dobrze, trochę boli mnie tylko głowa. A Ty?
– Przebadali mnie i stwierdzili, że mogę wyjść. Czekam już tylko na wypis. Skoro czujesz się dobrze to zaczekaj, zaraz tam do ciebie przyjdę. – mówi i szybko się rozłącza.
W tym wszystkim tak naprawdę mam tylko ją. Zawsze mogę na nią liczyć i jeżeli w tym wypadku stałoby się jej coś poważnego to nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia. Minuty w szpitalu strasznie się dużą, a ja nie umiem znaleźć sobie zajęcia, więc patrząc na zegar, który wszystko utrudnia czekając na Marie. Po piętnastu minutach, które dłużyły mi się niemiłosiernie słyszę pykanie do drzwi, a po chwili stojącą w drzwiach przyjaciółkę.
– Wyglądasz strasznie. – wypala od razu.
– Dzięki, wiesz? – Mówię śmiejąc się, choć humor wcale mi nie dopisuje.
– A teraz mów mi wszystko, bo przez telefon brzmiałaś tak samo jak wyglądasz.
– Marie, ojciec wywalił mnie z domu.
– Co!? – pyta niedowierzając, po czym siada na krześle obok łóżka. – Przecież...
– Wiem, zawsze byłam kochaną córeczką tatusia. – kończę za nią.
Po chwili milczenia przyjaciółka w końcu pyta gdzie pójdę po wyjściu ze szpitala. Opowiadam jej ze szczegółami wszystko co powiedział mi ojciec, a ona wpatruje się we mnie robiąc coraz większe oczy.
– To przecież świetnie! Będziesz z daleka od tego świra, a przecież o to ci chodziło. – mówi, a ja załamuję wzrok.
– Przecież on doskonale będzie wiedział gdzie jestem, w każdej chwili będzie mógł znów próbować zrobić mi krzywdę.
– Powiedz ojcu o tej całej sytuacji. Zrozumie cię i wykopie tego dupka z willi. – sugeruje. Ja jednak wiem, że to jest bardzo zły pomysł.
– Nie uwierzy mi, on traktuje Martina jak syna, a na pewno lepiej niż mnie. – Mówię, a w moich oczach na tę myśl zaczynają kręcić się łzy.
Przyjaciółka podchodzi i przytula mnie i mocno mnie przytula mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Jestem jej wdzięczna, bo okazuje się, że ona wspiera mnie jako jedyna.
***
Noc w szpitalu nie należała do najprzyjemniejszych. Nazajutrz ze względu na to, że w wypadku doznałam jedynie lekkiego wstrząśnienia mózgu zostaję poinformowana, że niebawem lekarz przyniesie mi wypis. Cierpliwie czekam i wiedząc o tym, że Marie ma przyjść do mnie około południa nie informuję jej o wyjściu ze szpitala. Powiem jej po prostu gdy przyjdzie. Po chwili do sali wchodzi kobieta, która stawia przede mną tacę ze śniadaniem.
– Dziękuję. – Mówię krótko, a salowa uśmiecha się życzliwie.
Wychodzi zabierając że sobą kubek i talerzyk, który został z wczorajszej kolacji, po czym znów zostaję sama. Może lepiej byłoby, gdybym zadzwoniła do ojca i powiedziała mu o tym, że dziś wychodzę. Obawiam się jednak, że to go nie obejdzie. Jedząc posiłek stwierdzam, że napiszę do niego chociaż SMS-a, więc od razu sięgam po telefon.
„Cześć tato. Dziś wychodzę, wypis będę miała około dwunastej. „
Kończę posiłek, mija godzinę, następnie druga a żadna odpowiedź nie nadchodzi. Widać ojciec nie kłamał mówiąc, że teraz muszę radzić sobie sama. Jest mi z tym źle, ale nadal uważam, że powiedzenie mu o wszystkim jest bardzo złym pomysłem. Po kilkunastu minutach słyszę pukanie do drzwi. Nikt z personelu szpitala nie puka, więc to musi być ktoś z zewnątrz. Od razu, więc myślę, że to Marie i proszę, żeby weszła. Drzwi się otwierają, jednak tej osoby, która przekracza próg zupełnie się nie spodziewałam. Czuję, że robię się blada, a po moim ciele przechodzi zimny dreszcz.
– Cześć. Pewnie bardzo cieszysz się, że mnie widzisz. – mówi z ironią, a ja przełykam ślinę.
– Co ty tu robisz, Martin!? – Pytam, a on podchodzi bliżej.
– Wychodzimy! – mówi podchodząc do mnie.
Przerażona wstaję z łóżka i odsuwam się jak najdalej od tego typa. Nie chcę skracać tego dystansu. Martin patrzy ma mnie wściekłym wzrokiem i robi krok do przodu, boję się tego co chce mi zrobić, ale nie mam żadnej drogi ucieczki.
– Nie możemy. Ja... Ja nie mam jeszcze wpisu. – jąkam się.
W odpowiedzi Martin pokazuje mi dokument podpisany przez lekarza i chowa go do teczki, którą ma jak zwykle przy sobie.
– Pakuj się. – odpowiada i patrzy na mnie zimnym wzrokiem.

______________________________
www.instagram.com/cassied_aurorka

Racing Girl - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz