17. Lexie

2.1K 84 10
                                    

17. Lexie

Co za szuja! Zostawiać napaloną kobietę i po prostu sobie iść! Już ja sobie z nim jutro pogadam. Wypijam szybko – na szczęście zimną już – herbatę i idę pod prysznic. Nie dość, że jestem kurewsko zła to na dodatek piekielnie napalona. Chłodna woda spływa mi po plecach i pośladkach, a ja już z nieco ostygniętym umysłem obmyślam plan jak poskromić sztywniaka.

***

Wczorajszy wieczór to była jakaś abstrakcja. Najpierw ten dupek, a potem nie mogłam zasnąć, bo myślałam już tylko o jego piekielnie gorącym, przystojnym ciałku. Budzę się jak zawsze koło południa i jeszcze w nocnej koszulce, szybko robię sobie śniadanie. A może obiad? W sumie jest taka pora, że to chyba bez różnicy. Siadam przy stole, zjadam śniadanie i tak właściwie, może się już byczyć, bo z tego co wiem, żadnego wyścigu dziś nie ma. Kładę się wygodnie na łóżku, włączam telewizor i zaczynam latać po kanałach. Nagle jednak ktoś próbuje mnie rozproszyć i dobija się do drzwi, pukając i dzwoniąc na zmianę. Nawet nie sprawdzam przez wizjer kto to, tylko od razu otwieram. Moim oczom ukazuje się Martin. To jest jak grom z jasnego nieba. Tej chuj miał czelność po tym wszystkim tu przyjść! Odruchowo próbuję zatrzasnąć drzwi, ale on od razu blokuje je nogą.

– Czego tu chcesz, śmieciu? – nerwowo podnoszę głos.

– Porozmawiać. Poważnie porozmawiać. – mówi ze spokojem i choć nadal boje się go jak ognia to zapraszam do środka.

– O co chodzi? – pytam zdenerwowana.

– Myślę, że będzie lepiej jak usiądziesz. Może zrób kawę i porozmawiamy wtedy na spokojnie. – tłumaczy.

Wskazuję mu kuchnie, cały czas zastanawiając się o co chodzi i dlaczego ten człowiek jest w takim nastroju. Zawsze było raczej przeciwnie. Wygląda też jakoś bardzo smutno i ponuro, ale decyduję się zgodzić na jego warunku i spokojnie pogadać.

– Z mlekiem? Dobrze pamiętam? – pytam, nastawiając czajnik.

– Tak, dziękuję. – odpowiada spokojnie i siada na krześle.

Po chwili stawiam na stoliku dwa kubki z gorącym napojem i siadam na krześle naprzeciwko Martina.

– Mów o co chodzi.

– O twojego ojca. – odpowiada i spogląda w sufit, po czym daje mi jakąś teczkę.

– Co z nim? Najpierw wyrzucił mnie z domu, a teraz czegoś chce?! –oburzam się i otwieram ją.

Biorę do ręki dokumenty i od razu rzuca je na ziemię.

– Ej! Masz je podpisać suko! – podnosi głos i wstaje z krzesła.

– To był pomysł tego mojego kochanego tatusia, czy może twój?!

– Dobrze wiesz, że on traktuje mnie jak syna! W czym, kurwa, problem?! – wrzeszczy zbierając dokumenty.

– Wynoś się! – krzyczę i popycham go.

– Hola, hola... tak to się bawić nie będziemy! – mówi i łapie mnie w pasie przyciągając do siebie tyłem.

Staram się wyrwać z jego uścisku, ale on jest ode mnie dużo silniejszy. Po jaką cholerę ja go tu wpuściłam?! Jestem idiotką! Karcę siebie za to w myślach, modląc się jednocześnie o jakiś cud. Mężczyzna jedną ręką próbuje mnie dusić i ledwo słyszalnie udaje mi się wydać jedynie cichy jęk.

– Puść mnie... – wyduszam.

– Zamknij się kretynko! Podpiszesz te papiery, albo za chwilę będziesz martwa!

– Zapomnij!

Kręci mi się w głowię, a przed oczami zaczynają pojawiać mi się ciemne plamy. Czuję że za chwilę odlecę, więc zamykam oczy skupiam się na tym, żeby śmierć bolała jak najmniej. Nagle słyszę otwieranie wejściowych drzwi i cichy głos wołający moje imię. Po chwili wołanie jest coraz głośniejsze i w bólu uchylam lekko oczy, bo zobaczyć kto wszedł do kuchni. Niestety, po sekundzie zostaje powalona na ziemię i uderzam głową w ścianę. Słyszę, tylko, że w pomieszczeniu robi się okrutny raban. Ktoś na kogoś krzyczy, a po chwili pada kilka strzałów. Nie wstaję, nie mam siły nawet ruszyć ręką.

Racing Girl - ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz