Wyścig trwa do bardzo późnych godzin nocnych. Cały ten czas byłam przekonana, że wygra tajemniczy kierowca, jednak to się nie stało. Jestem w szoku, gdy podczas ostatniego okrążenia znika mi z oczu. Zupełnie tak jakby wyparował. Wygrywa oczywiście rudy, gburowaty prosta, swoim – jak go nazywa – czerwonym smokiem. Zwycięzca, czyli jakiś w chuj bogaty biznesmen, który na niego postawił, wygrywa, a my możemy w końcu zakończyć nocne zabawy.
***
Wracam do domu i siadam na łóżku. Spoglądam na budzik, który wskazuję już prawie czwartą w nocy i chowam twarz w dłoniach. A więc, od dziś właśnie tak będą wyglądały moje noce. Szybko biorę gorący prysznic i kładę się do łóżka. Zasypiam niemal natychmiast, wykończona tym wszystkim.
Poranek wita mnie już o siódmej rano. Na moje nieszczęście nie zasnęłam zasłon i obudziły mnie rażące moje biedne oczy promienie słońca. Siadam i biorę do ręki telefon. Na jego wyświetlaczu widnieje koperta oznaczająca SMS. Otwieram go od razu i wydze wiadomość od przyjaciółki.
Marie: Spotkajmy się o 11 w „Dragon Cafe".
Szybko odpisuję, że zjawię się na pewno i wstaję ochoczo się przeciągając. W majtkach i kusej koszulce idę do kuchni i od razu wstawiam wodę na gaz. Jak nie wypije szybko kawy, to chyba szlag mnie trafi. Wsypuję ziarenka do kubka po czym zalewam wrzątkiem i stawiam na kuchennym stoliku. Robię sobie jeszcze szybko omlet z pomidorami i bazylią, po czym zasiadam do śniadania. Nie jestem przyzwyczajona do takiego stylu życia. W willi zawsze posiłkami zajmował się Samuel. Nie było dnia, żeby nie przygotował czegoś pysznego i nie wolał mnie żebym coś zjadła, bo – jak to mówił – jestem za chuda. Śmieszyło mnie to, ale i tak zawsze że smakiem zjadłam wszystko to upichcił. Z rozmyślań o pysznym jedzeniu wyrywa mnie dźwięk telefonu. Biegnę od razu do sypialni, gdzie go zostawiłam i odbieram.
– Halo.
– Cześć Lexie. Mamy dziś wyścig. Chcą się odegrać na tym starym zgredzie, który wygrał wczoraj. Colin będzie o tej samej porze co wczoraj. – odzywa się głosem zimnej suki Ann.
– Jasne. – odpowiadam zdawkowo o rozłączam się.
Resztę poranka spędzam przed telewizorem oglądając seriale. Nie zauważam nawet, że nadeszła chmura i zaczął padać deszcz. Czas ucieka mi tak szybko, że nie zwracam nawet uwagi, na to która jest godzina. Muszę się już szykować, jeśli chcę zdążyć do kawiarni na czas, więc podnoszę tyłek i idę do łazienki wziąć prysznic. Po wyjściu z kabiny wkładam żółtą sukienkę w polne kwiaty i moje ulubione, beżowe kowbojki. Robię szybki makijaż używając tylko tuszu do rzęs i kremu BB, utrwalając go delikatnie pudrem, biorę torebkę, wrzucam do niej telefon i wychodzę, łapiąc po drodze parasol. Smok jest tylko dwie przecznice od mojego mieszkania, więc docieram tam bardzo szybko i zamaszystym ruchem otwieram duże, czerwone drzwi. Siadam przy stoliku w rogu kawiarni i zamawiam dwie mrożone kawy z myślą o tym, że Marie też za chwilę się zjawi. Nie muszę długo czekać, bo już po kwadransie widzę ukochaną przyjaciółkę. Wstaję i witając się przytulam ją mocno.
– Tęskniłam. – Mówię cicho.
– Ja też. – odpowiada i siada na krześle. – Widzę, że już trochę na mnie czekasz. – zauważa szklanki z zimnym napojem.
– Daj spokój. Tylko troszeczkę. – oznajmiam i zajmuje miejsce.
Rozmawiamy bardzo długo, ale cały czas mam poczucie, że Marie czymś się martwi. Jest smutna, a ja nie wiem jak mam zapytać co ją trapi, bo cały czas rozmawia i udaje szczęśliwą. Znam ją jednak zbyt dobrze, żeby nie zauważyć zmiany w jej zachowaniu. Kiedy kończymy pić kawę obie stwierdzamy, że pójdziemy do mnie by obejrzeć jakiś film i jak jeszcze parę tygodni temu, zwyczajnie spędzić ze sobą czas. Wychodzimy z „Dragon Cafe" i spacerkiem kierujemy się w stronę kamienicy, w której mieszkam. Wędrujemy chodnikiem mijając sklepy i restauracje, gdy nagle ulicą z bardzo dużą prędkością przejeżdża czarny sportowy samochód. Kierowca nie pozostawia na nas suchej nitki ochlapując wodą z kałuży, więc przyspieszamy, żeby czym prędzej wysuszyć się w mieszkaniu. Jednocześnie mam nieodparte wrażenie, że winny naszym przemoczonym ciuchom jest tajemniczy kierowca z nocnego wyścigu.
Po godzinie siedzimy już w mojej kuchni pijąc herbatę i mając na sobie suche ubrania. Znów głowę zaprząta mi ten znikający samochód. Muszę zapytać o niego Sofie. Ona musi coś wiedzieć, bo przecież pracuje tu dłużej.
– Wszystko w porządku? – wyrywa mnie z zamyślenia przyjaciółka.
– Tak – odpowiadam cicho – Zamyśliłam się, przepraszam.
– Na pewno wszystko u ciebie dobrze?
– A u ciebie? Zmieniłaś się i widzę, że coś cię trapi. Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. – zachęcam, próbując jednocześnie zmienić temat.
– Jest jedna rzecz, ale nie chcę cię zamartwiać. Chcę po prostu spędzić miło czas z najlepszą przyjaciółką. – stwierdza smutno biorąc do ręki kubek z gorącym napojem.
– O nie! Teraz to już musisz mi powiedzieć! – podnoszę głos, zastanawiając się co ukrywa Marie.
– Lexie, nie tym razem, proszę.
– Mów natychmiast! – wstaję już nieco poddenerwowana.
– No dobrze, tylko usiądź. – wskakuje mi krzesło.
Siadam i przerażonym wzrokiem patrzę w oczy przyjaciółce. W obecnej chwili jest dla mnie najważniejsza, wszyscy inni się ode mnie odwrócili, z ojcem na czele.
– Ostatnio miewam okropne bóle głowy. Tak mi dokuczały, że postanowiłam udać się do lekarza. Od razu wysłał mnie na tomografię. – przerywa, a ja widzę, że w jej oczach pojawiają się łzy.
Wstaję, podchodzę i kucam przy niej, łapiąc ją za rękę w geście wsparcia. Patrzę jej w oczy, sugerując spokojnie, by mówiła dalej.
– Lexie, ja mam guza... – mówi i wtula się we mnie zaczynając szlochać.
Zupełnie nie spodziewałam się dziś takiej wiadomości, osłupiała zaczynam płakać razem z nią. Zwykle jest silna, obie jesteśmy, ale teraz coś w nas pęka i żadna z nas nie potrafi wykrztusić słowa.
– Wszystko będzie dobrze. – wykrztuszam cicho przez łzy.
– Nie będzie – odpowiada cicho – guz jest nieoperacyjny.
Zamieram. W tym momencie mój świat staje w miejscu. Nie wierzę w to co się dzieje, nie mogę stracić najlepszej przyjaciółki. Nie będę potrafiła jej pożegnać. Tkwimy tak, wtulone w siebie dobre dziesięć minut i znów żadna się nie odzywa. Po prostu słowa są tu zbędne. Po dłuższej chwil idziemy do sypialni i zaczynamy rozmawiać, leżąc obok siebie. Staram się jakoś rozweselić, wesprzeć Marie, ale w tej sytuacji samej jest mi ciężko postarać się choćby o jeden uśmiech. Nawet sztuczny.
– Zostały mi dwa miesiące życia. Tak mówią lekarze. – mówi cicho łykając łzy moja przyjaciółka.
Podnoszę wzrok i spoglądam zszokowana w jej przepełnione smutkiem oczy. Tak bardzo chciałabym, żeby to wszystko było tylko sennym koszmarem. Mam ochotę rzucał ze złości wszystkim, co mam pod ręką, ale muszę być silna. Silna dla niej.
– Będę przy tobie przez cały ten czas, obiecuję. –szepcze jej do ucha siląc się na delikatny uśmiech.
Marie spogląda na mnie spokojnie, jakby chciała powiedzieć „wiem". Leżymy w milczeniu przez kolejną godzinę. Nie potrafię nic powiedzieć, zresztą każde moje słowo wydało by się teraz nic nie znaczącym bzdetem w obliczu tej tragedii. Moja przyjaciółka zasypia w końcu zalana łzami. Poprawiam jej delikatnie poduszkę i przykrywam kocem, po czym wychodzę z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Siadam przy stoliku w kuchni i trzęsąc się z nerwów, mylę nad tym jak mogę pomóc. Może po prostu powinnam sprawić, żeby te dwa miesiące nie były nudne i żeby Marie nie myślała cały czas tylko o chorobie.
***
Jest już po dwudziestej pierwszej, co oznacza, że za chwilę będę musiała zbierać się do wyjścia. Moja przyjaciółka nadal śpi, ale ja po cichutku idę do łazienki, robię mocny makijaż – jak na racing girl przystało – po czym wskakuje w top i jeansy. Zostawiam przy lampce nocnej karteczkę z informacją dla Marie, że wyszłam już do pracy i drugi komplet kluczy, gdyby chciała wyjść z mieszkania. Robię jeszcze szybko malinową herbatę, którą uwielbia moja przyjaciółka, cicho stawiam obok lampki, z myślą, że może niebawem się obudzić i wychodzę na palcach z mieszkania. Na schodach szybko wkładam szpilki, którymi nie chciałam robić wcześniej hałasu i zbiegam na dół. Colin powinien już być.
CZYTASZ
Racing Girl - ZAKOŃCZONA
RomanceLexie to córka bezwzględnego, włoskiego mafiosa. Od zawsze miała wszystko, co tylko sobie wymarzyła. Mężczyźni po prostu przeszkadzali jej w życiu, więc stosunek dziewczyny do nich był co najmniej olewczy do momentu, aż poznaje Davis'a. On jako jedy...