"Dobranoc, Ruby"

53.9K 2.3K 1.8K
                                    

Jechałam na deskorolce, przecierając słone łzy. Nie rozumiałam dlaczego, aż tak emocjonalnie zareagowałam. Starałam się raczej ukrywać swoje emocje i dusić je w sobie, ale najwidoczniej, czasami mi to nie wychodziło. Nie lubiłam ich okazywać, ponieważ czułam się wtedy słabo, jakbym się obnażała i pokazywała swoje wnętrze.

Dojechałam do swojego ulubionego miejsca. Biorąc do ręki deskorolkę, weszłam do budynku, a następnie na dach, uprzednio zostawiając przy drabince deskę. Usiadłam na jego krawędzi, wycierając bluzą, mokre policzki.

Czułam na twarzy powiew wiatru, który muskał moje rozgrzane i jeszcze niedawno mokre policzki. W głowie wciąż krążyły mi te same słowa, wypowiedziane przez chłopaka. W pełni go rozumiałam. Na jego miejscu też pewnie, czułabym się źle, ale mimo wszystko jego słowa mnie dotknęły, pozostawiając po sobie, wręcz palący ślad.

Patrzyłam się na krajobraz, rozpościerający się przede mną. Właśnie kończył się piękny zachód słońca, który powoli zanikał. Przymknęłam na chwilę oczy, ale gwałtownie je otworzyłam, czując wypełniający mnie gorąc, który przechodził przez moje ciało, niczym wijący się wąż.

Niespodziewanie, zrobiło mi się duszno. Ciężko mi było złapać powietrze. Czułam się, jakby ktoś zabierał mi dostęp do upragnionego tlenu i z satysfakcją się na to patrzył, jak z tego powodu cierpię.

Chwiejąc się, wstałam, odchodząc od krawędzi dachu, lecz nagle upadłam, przez zawroty głowy i chęć zwymiotowania. Zaczęłam wymiotować i kaszleć na zmianę krwią. Było mi słabo, a przed oczami miałam mroczki.

Po chwili przestałam wymiotować oraz kaszleć i w miarę uspokoiłam swój oddech. Zapamiętując sobie, by następnym razem tu posprzątać, nabrałam powietrza do płuc, czując jak piecze mnie gardło. Wytarłam swoje policzki od łez i osłabiona wstałam, schodząc po drabince z dachu. Nie czując się, wciąż najlepiej, weszłam do jednego z mieszkań. Tam usiadłam na starą, skórzaną kanapę, opierając się o jej oparcie.

Zaczęłam szukać w kieszeni swojego telefonu, ale zanim zdążyłam go odblokować, znów wzięło mnie na wymioty. Ponownie zaczęłam wymiotować i kaszleć na zmianę krwią. W głowie mi dudniło, a w płucach brakowało upragnionego tlenu. Za wszelką cenę, starałam się nie zamykać oczu, jednak osłabiona, w końcu to zrobiłam, mdlejąc.

~~~

Obudziłam się, czując się trochę lepiej. Co prawda ból głowy nie minął, ale kaszel, wymioty i duszności już nie dawały się we znaki. Włączyłam lampkę w telefonie, spoglądając na siebie. Moje białe conversy były poplamione krwią, a na ziemi leżały wymiociny, które nie najlepiej pachniały.

– Fuj – skomentowałam, zatykając nos. Nienawidziłam wymiotować, zawsze wtedy płakałam i, prawie że się dusiłam. Teraz bardziej przyzwyczaiłam się do wymiotowania, ale zanim to zrobiłam, to za każdym razem, wpadałam w okropną panikę.

Wstałam, biorąc deskorolkę, która leżała koło drabinki, a następnie wyszłam z budynku. Spojrzałam się na niebo, zdając sobie sprawę, że musiała dochodzić godzina dwudziesta pierwsza.

Odpychałam się nogą o asfalt, jadąc pustą ulicą. Kiedy zauważyłam przed sobą boisko, mimowolnie się zatrzymałam. Tak naprawdę nie miałam jeszcze ochoty wracać do domu, wciąż byłam trochę zła na nastolatka, a wiedziałam, że świeże powietrze mi tylko pomoże, więc postanowiłam pójść na boisko, by tam jeszcze posiedzieć.

Zatrzymałam się przy wejściu na parcelę, biorąc do ręki deskorolkę. Od razu skierowałam się na koniec terenu, by tam usiąść przy siatce. Na boisku paliły się już duże i ledowelampy, by było ono bardziej oświetlone o tej porze.

Cześć, jestem Ruby i umieramOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz