Byłam już praktycznie przy sklepie, więc zatrzymałam się, biorąc deskorolką do ręki. Weszłam na chodnik i miałam już iść w stronę budynku, gdy usłyszałam trąbienie. Odwróciłam głowę w bok, marszcząc brwi. Szyba od czarnego Jeepa Wranglera opadła, a ja zauważyłam w nim, tego chłopaka.
Nathaniel.
- Podwieźć Cię gdzieś? - zapytał. Włosy miał roztrzepane na wszystkie strony, a oczy lekko zmrużone.
- Nie, raczej nie - odparłam, przygryzając policzek od środka. Tak naprawdę mógł mnie podwieźć do wesołego miasteczka, nie musiałabym prosić, wtedy ojca o podwózkę.
Jest to idealna okazja...
- Na pewno? - zapytał, widząc, jak się zastanawiam.
Westchnęłam. W głowie robiłam "za i przeciw". W końcu "za" wygrało. To było jak zrządzenie losu, idealna okazja, by dostać się do wyznaczonego przez siebie miejsca.
Przygryzając wargę, wpakowałam się do auta, wcześniej wrzucając swoją deskorolkę na tylne siedzenia.
Czy to dziwne, że wsiadłam do auta, praktycznie nieznajomego mi chłopaka?
Nie, wcale...
No może troszkę...
Troszkę bardzo...
Okej, no dobra, jest to dziwne. Co, jeśli okazałby się jakimś gwałcicielem lub mordercą?
Jakoś bardzo bym się nie zdziwiła, zbyt dużo naoglądałam się tego typu filmów i serialów.
Chociaż, gdyby zawiózł mnie do lasu, chcąc mnie zabić, byłoby ciekawie.
Oh, uciekanie przed mordercą, brzmi fajnie.
- To gdzie jedziemy? - zapytał się chłopak, zerkając na mnie i tym samym, przerywając moje myśli.
- Do wesołego miasteczka - powiedziałam. - Ale to trzydzieści minut stąd - dodałam. Wolałam go o tym poinformować, pewnie nie szykował się na dłuższą podróż.
- To nic - wzruszył ramionami. - I tak nie mam nic lepszego do roboty - powiedział, ruszając autem.
Napisałam mamie krótką wiadomość z informacją, że do wieczora wrócę i aby się o mnie nie martwiła. Mimo iż ją powiadomiłam, byłam prawie pewna, że kobieta i tak, będzie mnie wypytała, gdzie tak długo byłam, skoro miałam pójść, tylko do sklepu.
- Właściwie to dlaczego, chcesz jechać do wesołego miasteczka? - zapytał, wpatrując się w drogę.
- To trochę głupie, ale mam listę zadań, które chciałabym, wypełnić do dwudziestego roku życia - odpowiedziałam, po części kłamiąc.
- To wcale nie głupie - powiedział. - Fajnie jest mieć, jakieś cele w życiu, za którymi możesz podążać- uśmiechnął się.
Spojrzałam się na widok za oknem. Jechaliśmy drogą, koło lasu.
- Ile masz rzeczy do zrobienia na tej liście? - zapytał.
- Kilka - odparłam znudzona. Zawsze, gdy jeżdżę autem, chce mi się spać. To jest następny powód, dlaczego nie mogłabym być kierowcą, co jeśli podczas jazdy bym zasnęła?
Oparłam głowę o szybę.
- Hej, aż tak cię zanudzam? - burknął chłopak, spoglądając na mnie.
- Tak - odpowiedziałam bez namysłu, zamykają oczy.
Nagle chłopak niespodziewanie zahamował, a ja poleciałam do przodu. Mogę się założyć, że gdyby nie pasy, to moja głowa byłaby roztrzaskana o kokpit auta. Zacisnęłam zęby. Co, jeśli faktycznie nie miałabym zapiętych pasów lub te byłyby uszkodzone? Czy on naprawdę o tym nie pomyślał?
CZYTASZ
Cześć, jestem Ruby i umieram
Romance"-Czemu mi nie powiedziałaś! - krzyknął ze złością i ze łzami w oczach. -A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, jestem Ruby i umieram"? - zaśmiałam się ironicznie, mając łzy w oczach." Dla wszystkich, którzy kogoś stracili I dla tych, którzy boją się st...