"Jest Pan pewny?"

37.4K 2.2K 5.4K
                                    

Stałam przed lustrem, przyglądając się swojemu odbiciu. Ubrana byłam w czarne jeansy, które miały dziury i w za dużą koszulkę Charliego. Szykowałam się na spotkanie z Nathanielem, który za lada moment powinien po mnie przyjechać, ponieważ zaraz miała wybić godzina dwudziesta pierwsza.

Usłyszałam trąbienie i uśmiechnęłam się do siebie, zdając sobie sprawę, że mam świetne wyczucie czasu. Zeszłam szybko na dół po schodach i włożyłam buty.

– Wychodzę! – krzyknęłam. Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z domu, od razu idąc w stronę pojazdu.

Weszłam do auta brązowowłosego, szybko się z nim witając i zapinając pasy.

– Gdzie jedziemy? –  zapytałam ciekawa.

– Zobaczysz – powiedział, po czym się uśmiechnął, wyjeżdżając z podjazdu.

– Oh, jakiś ty tajemniczy – powiedziałam, a następnie cicho się zasmiałam.

Po około dwudziestu minutach stanęliśmy na drodze, przy jakimś lesie.

– Jesteś ukrytym psychopatą i wywiozłeś mnie do lasu, po to, by mnie zabić? – uniosłam brew, śmiejąc się.

– Planowałem to trochę później, ale skoro już się domyśliłaś... – odpowiedział rozbawiony.

Wyszliśmy razem z auta. Chłopak zamknął pojazd i stanął koło mnie.

Złapał mnie za rękę, prowadząc w głąb lasu. Szliśmy w przyjemnej ciszy. Gdzieniegdzie było słychać odgłosy jakichś zwierząt, a wiatr wprawiał liście drzew w ruch.

Po dziesięciu minutach wyłoniliśmy się z lasu, a przed nami ukazała się skarpa z widokiem na miasteczko. Na niej leżał koc z różnymi przysmakami i napojami.

Że też nie bał się, że ktoś lub coś zdąży to zjeść...

No dobra w tym miasteczku, było to bardzo mało prawdopodobne.

– Wow – wydusiłam tylko, podchodząc razem z Nathanielem do koca.

– Mam nadzieję, że Ci się podoba – odparł, puszczając moją rękę i siadając na kocu.

Również usiadłam na kocu, naprzeciwko brązowowłosego.

– Ja... Nie wiem co powiedzieć, jest tutaj pięknie – uśmiechnęłam się, zerkając na krajobraz, który rozpościerał się przede mną.

– Starałem się – zaśmiał się chłopak, biorąc do buzi jedną z truskawek, które leżały w misce.

– Skąd wiesz o tym miejscu? – zapytałam po kilku minutach. Oboje leżeliśmy na kocu, wpatrując się w niebo, które z minuty na minutę, robiło się coraz ciemniejsze.

– Przychodziłem tutaj kiedyś z dziadkiem – uśmiechnął się na przywołane wspomnienie. – A ty, skąd dowiedziałaś się o swoim ulubionym miejscu? – zapytał.

– Przypadkowo – odparłam. – Uciekłam kiedyś z domu, gdy miałam gorszą chwilę. Jeździłam na deskorolce po okolicy i tak znalazłam to miejsce - dodałam.

Chłopak pokiwał głową. Lubiłam to w nim, że nie dopytywał, nie dociekał ani nie naciskał, abym mu powiedziała o niektórych sytuacjach.

Leżeliśmy, wpatrując się w niebo i beztrosko rozmawiając. Oboje zapomnieliśmy o swoich problemach i żyliśmy chwilą. Czułam się naprawdę dobrze, jedynie smucił mnie fakt, że chłopak niedługo wyjedzie.

Nie wiem, jak długo tak leżeliśmy, ale po pewnym czasie na niebie pojawiły się gwiazdy.

– Patrz, spadająca gwiazda! – powiedziałam, wskazując na miejsce w którym, widziałam poruszająca się gwiazdkę.

Cześć, jestem Ruby i umieramOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz