Budzę się rano przez wpadające do pokoju promienie słoneczne, które rażą mnie w oczy. Wczorajszego dnia po przylocie na wyspę pojechaliśmy do kurortu, w którym aktualnie się znajduję.
Domki są naprawdę śliczne. Zachowane w kolorze ciemnego drewna z dodatkami w postaci liściastych zielonych roślin. Wielkością, moim zdaniem, są w sam raz. Naprzeciwko mojego łóżka po lewej stronie znajdują się drzwi do małej łazienki. Natomiast po prawej stronie są drzwi do wyjścia z budynku, a koło nich stoi szafa, której jedna para drzwiczek posiada lustro.
Spoglądam na łóżko obok mojego, gdzie jeszcze London smacznie sobie śpi. Przeciągam się na materacu i wstaję po czym kieruję się do komody, aby wyjąć z niej ubrania na dziś. Jest tutaj naprawdę gorąco, dlatego postanawiam ubrać czarne jeansowe spodenki oraz czerwony top.
Po ogarnięciu się do stanu użytku patrzę na zegar, który wskazuje godzinę 8:30. Postanawiam obudzić blondynkę, gdyż zostało pół godziny do śniadania.
Podchodzę do jej łóżka i szturcham ją lekko. Przewraca się z boku na bok, co nie daje upragnionego efektu, dlatego zaczynam mówić jej imię, ale dalej jest w twardym śnie. Po chwili namysłu postanawiam oblać ją trochę wodą.
Idę do łazienki i biorę w ręce trochę wody, po czym wylewam jej na twarz.
- Co się dzieje?! - krzyczy i wstaje do siadu, a ja staram się nie zaśmiać, co jest naprawdę trudne.
- Spokojnie, po prostu masz tak kamienny sen, że nie wiedziałam jak cię obudzić, dlatego oblałam cię wodą - tłumaczę.
- A okej, to fakt trudno zawsze mnie rozbudzić - ziewa przeciągle. - Która godzina?
- Za pół godziny mamy śniadanie, więc radzę ci się zbierać - siadam na swoim łóżku.
- O ludzie, nie zdążę - wstaje na równe nogi i biegnie do szafy, z której wyjmuje ubrania, po czym leci do łazienki.
Zabieram ze stolika nocnego telefon i przeglądam moje social media. Zawsze mam mnóstwo powiadomień, które niekoniecznie chce mi się przeglądać, dlatego robię to w wolnych chwilach.
- Możemy już iść - oznajmia blondynka, która wychodzi z łazienki po pół godzinie.
- Okej - wkładam telefon do tylnej kieszeni spodni i przed wyjściem chwytam jeszcze jeansową kurtkę, którą zakładam, gdyż rano może nie być tak ciepło.
Opuszczamy domek w ciszy, idąc do głównego budynku kurortu, w którym znajduje się m.in. restauracja gdzie będziemy jadali posiłki. Stąpamy ścieżką wykonaną z dekoracyjnych płytek mijając chatki innych osób. Gdy przekraczamy próg sali dostrzegam, że wszyscy siedzą już przy naszym okrągłym stole, więc jesteśmy ostatnie.
Po nałożeniu sobie ze stołu szwedzkiego posiłku siadamy na wolnych miejscach. Ja zasiadam pomiędzy Mendesem, a Londyn. Witamy się ze wszystkimi i życzymy smacznego. Wczoraj podczas kolacji urządziliśmy mały „kącik zapoznawczy", dzięki czemu znam ich imiona oraz pare informacji na temat każdego.
- Ej Shawn, a w ogóle to co mamy w planach po śniadaniu? - pyta Ashton, gdy już skończyliśmy jeść.
Haves jest umięśnionym czarnowłosym mężczyzną, który w ogóle nie przypomina śpiewaka, nawet prysznicowego. Ma mocno zarysowaną szczękę i z pozoru wydaje się agresywny, ale tak naprawdę odnoszę wrażenie, że nie skrzywdziłby muchy.
- Jest godzina... - sprawdza na złotym zegarku, który znajduje się na jego nadgarstku. - 9:40, dlatego za dziesięć minut, w kolejności, którą za chwile przedstawię będziecie przychodzić do sali na dole. Obok restauracji jest mapa, na której z pewnością ją znajdziecie. Z Camilą przydzielimy wam piosenki, które tak naprawdę ja wybrałem i wszystko przygotowałem, ale pomijając. Dzisiaj zrobimy godzinną próbę dla każdej z grup, których jest 5, a później nie ma nic w grafiku.
CZYTASZ
Two Sides | Shawn Mendes
FanfictionTrener i uczestniczka programu, czy to może się udać? Los przygotował im już scenariusz, ale czy oni się z nim zgodzą? Tego nie wiadomo. #72 pasja 11.02.2020 #65 pasja 15.02