P. Prevc × K. Stoch || the winner takes it all

740 40 25
                                    

-- Gratulacje! Ponad trzy lata oczekiwania na ten moment...

-- Tak to dla mnie naprawdę niesamowity dzień. Oddałem dwa świetne skoki. Jestem uradowany faktem powrotu na szczyt podium.

-- Jak ocenisz dzisiejsze warunki. Powiało szczęściem, czy raczej neutralnie?

-- Warunki? Szczerze mówiąc... Nie analizujesz je przesadnie, kiedy walczysz o zwycięstwo. Wiem, że niektórzy skoczkowie mogą mówić o pechu i niekorzystnym wietrze, być może to ja miałem nieco szczęścia, ale taki jest sport.

-- A zdradź nam: masz jakąś inspirację w swoim powrocie? Może któryś z kolegów ze skoczni – Kamil Stoch z którym niegdyś toczyłeś zaciętą walkę?

-- Tak, Kamil Stoch jest moją inspiracją. Dopadł go kryzys formy, po czym zdołał wygrać Puchar Świata i sięgnąć po Kryształową Kulą. Ja wygrałem do tej pory jeden konkurs, więc... nie mówmy za dużo przed kolejnymi zawodami.

-- Życzę samych sukcesów i powodzenia jutro. Peter Prevc. Dziękuję.

Peter kiwa głową do dziennikarza i w stronę kamery, po czym biorąc narty na bark zmierza wprost do stojącej niecałe cztery metry dalej osobistości.

-- Inspiracją, mówisz? – śmieje się, a Peter spuszcza głowę, próbując ukryć uśmiech. -- Uważaj, bo następnym razem powiesz za wiele.

Kamil Stoch w czerwonej, kadrowej kurtce i rękami założonymi na piersi unosi brew i posyła dzisiejszemu zwycięscy sugestywny uśmiech. Nie ukrywa dumy z osiągnięć Prevca i chcę aby ten czuł się jak najbardziej zasłużony i cieszył się z powrotu na podium.

Peter parska tylko i obejmuje ramieniem starszego chłopaka.

-- A jak serio powiem... to co mi zrobisz? – pyta schylając się do jego ucha.

-- Nie chcesz wiedzieć, a teraz zabieraj ramię, bo zbyt się kleisz.

Stoch zrzuca rękę młodszego i omijając pozostałą zgraje dziennikarzy, udają się do hotelu.

Docierają na miejsce w wyśmienitych humorach, po czym z nieukrywanym zmęczeniem oboje rzucają się na wielką kanapę stojącą w recepcji.

-- Jedyne o czym marzę to ciepłe łóżko, naprawdę.

Peter przeciera twarz i mruczy coś pod nosem. Z zamkniętymi oczami układa głowę na poduszce i chyba czeka na zbawienie, ale Kamil widzi, że coś jest nie tak, bo na twarzy zazwyczaj pogodnego chłopaka, brakuje typowego, delikatnego uśmiechu, który gościł na niej jeszcze parę minut temu.

Marszczy brwi. Przygląda się drzemiącemu chłopakowi, obserwuje jak jego klatka piersiowa równomiernie unosi się i opada, oczy pozostają zamknięte, a ręka spoczywa na brzuchu. Czyżby coś się stało? Może mu o czymś nie mówi? Zdezorientowany skoczek unosi się na łokciu i szturcha drugiego w ramię.

-- Peter, nie śpij. Musimy wrócić do pokoju.

Ten w odpowiedzi mruczy pod nosem i przekręca głowę na drugą stronę.

-- Chodź, nie mamy czasu. Chyba, że chcesz aby wpadło tu zaraz multum dziennikarzy i kibiców. Wtedy na pewno nie położysz się spać przez następne cztery godziny.

Nie czekając na odpowiedź unosi chłopaka i z jego ramieniem na barkach, prowadzi ledwo stojącego zombie do swojego pokoju.

Kiedy docierają pod drzwi z numerem sto jedenaście, Kamil wzdycha głęboko i puszcza Petera wolno, za to ten odrazu chwyta za klamkę od łazienki.

-- Czekaj. Peter, usiądź ze mną na chwilę, dobrze?

Prevc przystaje w miejscu, kiwa głową, a potem siadają razem na miękkim materacu w małym pokoju.

#skijumping || One Shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz