- Kto to był?- usłyszałam głos matki.- T-to... był...- nie umiałam ułożyć sensownego zdania. Jeszcze dziesięć minut temu, powiedziałam Jugheadowi, że powiem mamie o naszym związku, ale teraz sama nie byłam tego pewna.
- No słucham Elizabeth.- skrzyżowała ręce.
- To był mój znajomy.- skłamałam.
- Całujesz się z każdym swoim znajomym? Zachowujesz się jak niewychowana wywłoka! Nie kłam, powiedz kto to był do jasnej cholery!- pogroziła mi palcem. Gdyby jeszcze był ktoś, kto mógłby mnie wychować...
- To był Jughead, mój... Chłopak.- sama nie wierzyłam w to, że to powiedziałam. Właśnie otwarłam puszkę Pandory.
- Co ty powiedziałaś? Jaki chłopak? Masz dopiero siedemnaście lat!- krzyczała.
- No właśnie! Mam siedemnaście lat, nie jestem już małym dzieckiem, które możesz kontrolować!- zrobiłam krok w przód, by pokazać swoją pewność siebie. Pomogło mi w tym myślenie o Jugheadzie.
- Masz się uczyć i zdobyć dobry zawód tak jak ja rozumiesz? Nie masz czasu na żadną rzecz, która nie jest związana z nauką!
- Uwierz mi, że ani Jughead ani nikt inny mi w tym nie przeszkodzi.
- Powiedz jeszcze, że się z nim puszczasz!- krzyknęła jeszcze głośniej niż przedtem.
- Słucham? Nie myśl sobie, że możesz mnie zastraszać i nic z tym nie zrobię. Nie dam się zmanipulować tak jak Polly!- krzyknęłam patrząc jej prosto w oczy. Niestety od razu tego pożałowałam, ponieważ sekundę później poczułam bolesne pieczenie na policzku. Uderzenie było tak mocne, że straciłam równowagę i upadając uderzyłam głową o stolik stojący na korytarzu. Przed moimi oczami pojawiła się ciemność, a ciało było całkowicie bezwładne.
~ Jughead ~
Idąc przez ciemne ulice Northside, zorientowałem się, że w kiszeni mojej jeansowej kurtki znajduje się telefon Betty, który dała mi przed wejściem do kina. Postanowiłem, że pójdę jej go oddać.
Stojąc przed jej domem, wahałem się czy wejść przez okno jak zawsze, czy narazić się na spotkanie z Alice Cooper wchodząc przez drzwi. Wybrałem drugą opcję przypominając sobie, że i tak Betty miała jej o nas powiedzieć. Zapukałem do drzwi i czekałem aż się otworzą. Przed długi czas nikt nie odpowiadał, więc zapukałem drugi raz, tym razem skutecznie.
- Czego chcesz?- powiedziała starsza Cooper gdy mnie zobaczyła. Widząc jej wyraz twarzy, można się było domyślić, że wie kim jestem i za mną nie przepada.
- Dobry wieczór. Przyszedłem, żeby oddać Betty telefon.- powiedziałem.
- Daj... Ja... Ja jej go oddam.- zachowywała się dosyć dziwnie. Tak jakby coś się stało, a ona nie chciała, żeby ktoś się o tym dowiedział. Krótką chwilę biłem się z myślami, czy oddać telefon mamie Betty, czy odnieść jej go osobiście. Zdałem sobie sprawę, że i tak matka Betty nie wpuściła by mnie do środka i z zamiarem oddania jej telefonu, zrobiłem krok w przód. Wtedy zobaczyłem coś, czego nie chciałbym widzieć nigdy więcej. Betty leżała na podłodze i nie ruszała się... Od razu wbiegłem do środka, nie przejmując się reakcją Alice.
- Betts! O mój Boże! Słyszysz mnie? Odezwij się proszę!- mówiłem potrząsając lekko jej bezwładnym ciałem. Miałem nadzieje, że blondynka ocknie się i powie, że to tylko głupi żart.
CZYTASZ
Lost in Love ~ Bughead
RomanceBetty Cooper, to na pierwszy rzut oka normalna dziewczyna z wspaniałym życiem. Jednak, gdyby ktoś chciał się jej przyjrzeć z bliska, ujrzałby dziewczynę zniszczoną emocjonalnie przez rodziców z obsesją na punkcie pewnego niebieskookiego chłopaka. W...