Księga 2 Rozdział 9 *epilog*

437 22 1
                                    

(niesprawdzone!)

-Jak zawsze miły... - Mruknął Utgarda-Loki. - Macie w ogóle pomysł, jakim cudem mamy się znaleźć na Midgardzie? - Dodał patrząc na Thora.

-Najlepiej było by użyć bifrostu... - Powiedział bóg piorunów.

-Nie sądzę, że Odyn pozwoli moim ludziom przejść przez niego po naszej ostatniej rozmowie. - Powiedziawszy, Loki uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie o ich jakże cudownym pożegnaniu. - Nie daleko znajduje się portal. Przeniesie nas od razu na Midgard, w tym przypadku dokładniej na Manhattan.

-Także prowadź Jelonku, nie mamy wieczności za nim moja wieża postanowi się położyć lub coś takiego. - Powiedział, ubrany już w zbroje, Iron Man.

Kłamca Mruknął coś pod nosem, po czym dał znak swym wojowniką, by ci szli za nim, po czym ruszył w bok idąc prosto w gęstwinę lasu. Również dałam sygnał i poszłam za Loki'm. Nie długo potem zdziwiona patrzyłam jak Loki znika w skalnej ścianie. Podeszłam do tego samego miejsca i położyłam dłoń na skale, jednak zamiast poczuć wilgotny kamień pod opuszkami palców, nie poczułam nic. Przymknęłam oczy i zrobiłam parę kroków, kiedy je otworzyłam stałam na samym środku Time Square. Ludzie uciekali w popłochu przed ohydnymi stworami. Jeden z nich, widząc mnie, wycelował w moją osobę pistoleto-włócznię. Jednakże za nim cokolwiek zrobiłam, padł na ziemię przebity sztyletem.

-Uważaj trochę. - Mruknął Loki. Po jakiś 10 martwych wrogach większość naszych armii zjawiła się wypełniając całą aleję. Osoby znajdujące się w pobliżu, wyglądały zza swoich kryjówek, żeby tylko się nam przyjrzeć. Wyciągnęłam z pochwy miecz. Żołnierze mordowali stwory w zawrotnym tępie.

-Thor! Prowadź nas do Fridy! - Zawołałam do Boga piorunów, ten spojrzał na mnie i pokiwał głową. Razem z Utgarda-Lokim, Lokim i Skadi, pobiegliśmy za nim. Spojrzałam do góry, na Stark Tower stał dosyć spory statek. - Ej piorunek, podrzucisz nas na górę? Będzie szybciej z tym twoim młotkiem!- Krzyknęłam próbując zagłuszyć harmider stali połączony z krzykami mordowanych. Miód dla uszu, ale nie w takiej sytuacji. Thor złapał naszą czwórkę za elementy zbroi i machnął mjolnirem, podrywając nas w ten sposób do góry. Po chwili staliśmy na balkonie. Schyliłam się przed nadlatującym pociskiem. Spojrzałam w stronę z której przybył. Stała tam wysoka kobieta, jej długie, hebanowe włosy były rozwiewane przez chłodny wiatr. Duże ciemne oczy patrzyły na mnie, a dosyć duże, malinowe usta wykrzywiły się w uśmiechu. Jednak zaraz opadł widząc Utgarda-Lokiego.

-A niech mnie kule biją, w końcu żeś ruszył ten tłusty zad z tego przebrzydłego pałacyku. - Zaśmiała się otwierając ręce. Jej czarny płaszcz powiewał ukazując przy tym tego samego koloru zbroję zze srebnymi wstawkami.

-Zdaje mi się, czy przytyłaś? - Mruknął Utgarda-Loki z uśmiechem widząc żyłki na czole Fridy. - Oi złość piękności szkodzi, chociaż tobie już nic nie zaszkodzi.

-Ciekawe czy równie głośno będziesz ćwierkał kiedy będę wypruwać ci flaki. - Warknęła, po czym teleportowała się tuż przedemnie. Złapała moją twarz, ściskając delikatnie policzki. - Ale urosłaś! I wypiękniałaś! Zapewne nieźle walczysz, tak jak mamusia.

-Walczy o niebo lepiej od ciebie. - Sapnął Loki i przewrócił oczami. - Więc teraz ją z łaski swojej puść, bo zaraz twoje flaki będą fruwały nad głowami przechodniów.-Dodał wyciągając sztylety.

-Na miłość boską, książę Loki! Czyli w końcu się spikneliście? Pf... Masz słaby gust kochana. - Powiedziała zwracając się do mnie.

-Mogłabym powiedzieć to samo... - Mruknęłam

-Ja wciąż tu jestem. - Powiedział ojciec zakładając na siebie ręce.

-Nie przybyliśmy tu na pogaduszki, pani. - Rzekła Skadi. - Zabijmy ją jak najszybciej i jak najbardziej boleśnie. - Warknęła i wycięgnęła miecz z pochwy.

-Skoro aż tak pragniecie walczyć to dostaniecie to o co prosiliście. Odrzuciła nas potężną falą energii. Jęknęłam czując mocny ból z tyłu głowy i pleców. Resztkami sił sięgnęłam do głowy, kiedy jej dotknęłam, dłoń pokryła się krwią. Przed oczami pojawiły mi się mroczki, ostatnim co widziałam i słyszałam to krzyk Fridy i miecz tnący ją na pół.

//Skip//

-Kiedy się obudzi?

-Nie mam pojęcia panie, jednak sądzę, że powinien król przynajmniej kilka godzin przespać. To może źle wpłynąć na zdrowie króla.

-To nie jest teraz ważne, więc proszę cię byś już wyszła.

-Tak, panie. - Oba głosy ucichły.

Otworzyłam delikatnie oczy i spojrzałam w bok, czując kojący dotyk. Loki siedział na krześle trzymając moją dłoń. Widząc, że na niego patrzę, uśmiechnął się.

-Czy ty zawsze musisz lądować nieprzytomna po każdej większej walce? - Zapytała podnosząc brwi.

-Najwidoczniej, tak. - Szepnęłam z uśmiechem.

-Czyli już więcej nie zabieram cię na taką walkę. - Sapnął i wpił się w moje usta. Kiedy się od nich oderwał zamknął mnie w szczelnym uścisku.

-To już koniec? - Mruknęłam cicho.

-Tak to już koniec.

————————/TheEnd/——————

                                  

———————OdAutora——————

Oficjalnie koniec! Chyba oficjalnie, bowiem nie chcę tego ciągnąć w nieskończoność, szczególnie że pomysł na tą książkę kompletnie mi wyparował. Dziękuję wam za wsparcie i motywowanie do pisanie.
Wasza LadyAvengers

Odmienna 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz