/3/

770 46 19
                                    


Było popołudnie, rozpromieniona Ania po zajęciach udała się z dziewczynami na altanę, która znajdowała się przy wejściu do uniwersytetu. Zrobiły herbatę i cieszyły się pogodą rozmawiając przy tym o najróżniejszych rzeczach. Rudowłosa szczególnie promieniała radością, co mógł dostrzec każdy, ale dziewczyna nie mówiła dlaczego co było dla niej trudne bo chciała się pochwalić tym całemu światu. Wiedziała, że nie skończyło by się to dobrze. Była zapatrzona w niebo.

-Aniu! - zawołała Ruby. Zdezorientowana Ania spojrzała na dziewczynę- Gilbert tu jest! -Chłopak stał na chodniku przed altaną.

-No wiem- odpowiedziała Ania. Gilbert spojrzał na nią porozumiewawczym wzrokiem po czym Dziewczyna przeanalizowała wydarzenie. - Znaczyy..... Gilbert! - Zerwała się na równe nogi, podbiegła do niego, po czym mocno go przytuliła. Oboje zaczęli śmiać się z tego, w jak wielkich musieli aktorów musieli się bawić. Zdezorientowane dziewczyny jedyne co zrobiły to przywitały się z dawnym kolegą, a dla nie których dawnym obiektem westchnień. Koleżanki Ani zauważyły, że dziwnie się zachowywała. Tak jakby wiedziała, że Gilbert do niej przyjedzie. Wiedziały o każdym liście który od niego dostała. 

- Czy tylko ja zauważyłam, że Ania przez cały dzień chodziła jakaś rozpromieniona?- zapytała zdziwiona Józia. 

- Pewnie przeczuwała, że przyjedzie, ona już tak ma - zapewniła Janka

Postanowiły nie pytać jej o to bo to niebyła sprawa, o którą warto było zawracać komuś głowę.

- - -

W czasie kolejnych kilku dni, Gilbert codziennie odwiedzał Anię wiedząc że potrzebuję wsparcia przed tym co ją czeka. Wreszcie nadszedł ten wielki dzień. Dzień egzaminów końcowych! Ania obudziła się dość wcześnie, aby udać się na spacer. Chciała mieć "świeży" umysł bo to powodowało że lepiej jej się myśli. Wyszła i ujrzała Gilberta czekającego na nią. Jego widok bardziej ją ucieszył niż zdziwił, ale i tak była delikatnie zaskoczona. Po porannym spacerze chłopak odprowadził ją pod budynek w którym miały odbywać się testy.

- Stresuję się- oznajmiła lekko zmartwiona Ania.

-Wierzę w ciebie, napewno ci się uda- powiedział łapiąc ją za ręce. - Tylko nie bij tam nikogo tabliczką i oczywiście nie zapomnij pióra- zaśmiał się. W tym momencie przypomniała sobie że nadal jest w posiadaniu jego pióra, które od trzech lat swietnie jej służyło.

Ania siedziała już na ogromnej sali wraz z innymi uczniami Queens. Wszyscy zawzięcie pisali po arkuszach, które dostali. Rudowłosej świetnie szło. Nie miała żadnych wątpliwości ale kątem oka zauważyła chłopak, który siedział załamy nad arkuszem. Nie miał nawet pióra w ręce. Był to blondyn o zarozumiałym wyrazie twarzy. Dziewczyna dobrze go znała. Był to Billy Andrews. Zrobiło jej się go szkoda. Wiedziała, że jeśli ona nie wiedziała jak napisać egzamin, byłby to dla niej koniec świata. Nie miała mu za złe tego co kiedyś jej robił. Przecież byli dziećmi. Po chwili wyrwała się z zamyślenia i skupiła się na swojej kartce. Egzaminy były długie więc skończyli dopiero po południu, a zmęczona dziewczyna udała się na wypoczynek. 

- - -

Minął tydzień od napisania egzaminów. Gilbert i Ania spacerowali po trenie Uniwersytetu. Dziewczyna ujrzała starszego człowieka, który przed wejściem wywiesza jakąś kartkę. Szybko podeszła i przeczytała co było na niej napisane. -To lista wyników- powiedziała drżącym głosem. Chłopak podszedł do niej, ujął jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy- Aniu, dasz radę. Zdasz z najlepszym wynikiem, bo kto miał by go mieć jak nie ty. - uspokoił ją po czym wziął ją za rękę i podprowadził jeszcze bliżej listy. Rudowłosa zaczęła przejeżdżać od dołu palcem kierując się ku górze. 

1. Anna Shirley- Cuthbert.     300

Łzy napłynęły jej do oczu. - Zdałam! Nie mogę uwierzyć! Miałam maksymalną ilość punktów! - Krzyknęła rozradowana.

- Widzisz, mówiłem Ci! Jestem z ciebie taki dumny- przytulił ją. Była w szoku! Gilbert złapał ją za rękę i już mieli odejść od tego miejsca gdy nagle za ich plecami usłyszeli głos.

- Gratulację Aniu. -powiedział chłopak. Jego głos wydawał się znany. Para odwróciła się i ujrzała Billego. Gilbert widząc go mocniej ścisnął rękę Ani tak jakby bał się, że coś jej się stanie.

- yyym... Dzięki Billy- odpowiedziała zdziwiona dziewczyna. Dlaczego chłopak który dotychczas albo jej dokuczał albo nie przywiązywał do niej uwagi, a nagle gratuluje jej sukcesu? Jego oczy nie pokazywały uczucia, które powinny, zważając na słowa. Były pełne zazdrości. Billy rzucił okiem na złączone ręce pary a zaraz potem na Gilberta. Brunet posłał mu ostrzegawcze spojrzenie na co blondyn zareagował strachem i odszedł. Chłopak nie przepadał z Andrewsem pomimo że kiedyś byli kumplami. Wiedział, że Billy był złośliwy, arogancki i egoistyczny, ale kiedy zaczął poniżać innych uczniów postanowił  ograniczyć z nim kontakt na tyle na ile było to możliwe.

Dziewczynie utknęły w głowie jego oczy, były takie... właściwie sama nie wiedziała. Przeszedł ją zimny, nieprzyjemny dreszcz na samo wspomnienie ale postanowiła to zignorować. Fakt, może jego wzrok był niepokojący i nigdy nie okazywał jej jakichkolwiek pozytywnych uczuć, ale w końcu są już dorośli. Prawda?

- - -

Był wieczór a Diana właśnie przyjechała do Queens jedynie po swoje rzeczy. Jutro przyjedzie po nią jej ojciec powozem. Tak cieszyła się że wreszcie wróci tam gdzie czuła się najlepiej. Tam gdzie poznała swoją przyjaciółkę od serca. Tam gdzie poznała swoją wielką miłość... Ehhh... Jerry, tak bardzo chciała z nim być nie ukrywając tego przed rodzicami. Nie przejmując się tym, że uważają go za kogoś "gorszego". Dlaczego to ona zawsze musiała trzymać się tych głupich zasad poprawnego zachowania. "Musisz nauczyć się być damą". A co jej po tym skoro nie czuje się szczęśliwa!? Ania zawsze zazdrościła jej sukienek, towarzystwa, dosłownie wszystkiego... Tak naprawdę Diana od zawsze chciała spróbować normalnego życia, bez żadnych bogactw. Jej bratnia dusza mogła być wolna, biegać po polu z rozwianymi włosami. Co prawda jej zachowanie też wiąże się z jakimiś konsekwencjami, ale nie tak dużymi jak w przypadku Barry. Ona może kochać kogo chce... Życie jest takie nie sprawiedliwe! Ojciec chciał tylko żeby dobrze wyszła za mąż. Diana wiedziała jedno... musi walczyć o swoje prawa.

_-_-_-_

Mam nadzieję, że nie przesłodziłam (i tak wiem, że to zrobiłam XD) ale liczę na to, że to opowiadanie nie jest bardzo złe. Miłego dnia <3

Wymarzone zakończenie KordelliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz