Od samego rana Ania, Jerry i Diana byli w domu Panny Józefiny Barry. Przydzielono im pokoje w których mogą się przebrać i wyszykować na bal. Właśnie siedzieli w jednym z nich i gawędzili na różne tematy. Diana czuła się trochę onieśmielona towarzystwem Jerrego, ale bardzo starała się opanować emocje. Ania czuła krępującą atmosferę która z każdą chwilą narastała. Starała się jednak, aby rozmowa dalej trwała więc chwilami była nienaturalnie przeciągana w czasie. W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że tylko ona ją prowadzi, a jej przyjaciele siedzą sztywno obok i czasem przytakują. Nastała niezręczna cisza, którą przerwało pukanie do drzwi.
- Czy to możliwe, że Ani Shirley- Cuthbert skończyły się tematy?
-Cole!!!- Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję. Stali przez chwilę przytuleni, po czym Cole przywitał się równie serdecznie z Dianą.
- - -
Od mniej więcej godziny chłopcy i dziewczyny szykowali się. Trwało to dość długo, ponieważ każdy ciągle miał wątpliwości co do swojego wyglądu. Dziewczyny co chwilę zmieniały fryzury, aby zobaczyć w której będą wyglądały najlepiej. Jedyną osobą, która w pełni wiedziała co ubierze był Cole. Miał na sobie czarny garnitur i niezwykle nie typową muchę która odzwierciedlała duszę artysty, którą posiadał. Miała ona wiele kolorów. Całość wyglądała naprawdę dobrze. W międzyczasie wybrał dla Jerrego kilka propozycji ubioru i oboje oceniali jeden po drugim. W końcu Jerry wyszedł w ostatniej propozycji. Był to klasyczny czarny garnitur.
-Ten jest zdecydowanie najlepszy - powiedział Cole. Jerry obejrzał się w lustrze które stało na korytarzu.
- Wow to na prawdę świetnie wygląda. Bardzo ci dziękuję, że mi go pożyczasz.
- Właściwie to zadecydowałem, że możesz go zatrzymać. - oznajmił. Jerry odwrócił się do niego ze zdziwioną miną.
- Ale... ja... n-nie mogę- powiedział.
-Ależ oczywiście że możesz. Mam ich mnóstwo, a poza tym ja gustuję w trochę innych- bardziej nie typowych. - wskazał na swój strój i zaśmiał się.
-Merci - odpowiedział z uśmiechem Jerry i uścisnął jego rękę.
Po chwili uchyliły się drzwi od pokoju w którym szykowały się dziewczyny. Jako pierwsza wyszła z niego Ania. Stanęła na środku korytarza i obróciła się kilka razy wokół własnej osi, a jej zwiewna sukienka zawirowała.
- No Aniu, przeszłaś samą siebie - pokiwał głową z podziwem Cole.
-No wiem, że jest cudna! - pisnęła z ekscytacją i poprawiła swoje rude włosy, które delikatnie oplatały jej ramiona. Ich górna część była delikatnie upięta na górze a reszta spływała w dół układając się w loki. Po krótkiej chwili spojrzała na drzwi z których wyłoniła się Diana. Ona natomiast, miała na sobie granatową sukienkę. W tym kolorze czuła się i wyglądała zdecydowanie najlepiej. Mocno podkreślał on czerń jej włosów. Miała bufiaste rękawy. Sukienka sięgała niemal do podłogi, a materiał lekko połyskiwał przy świetle, a dawało to zjawiskowy efekt.
Jerry zaniemówił kiedy ją zobaczył, ona zawstydziła się. Spojrzała w podłogę, a na jej twarz wpłynął rumieniec. Ania spojrzała na Cola porozumiewawczym wzrokiem po czym powiedziała głośno:
- No to chodźcie, idziemy zobaczyć jak wygląda sala.- Cole szybko wstał, a Ania złapała go pod ramię, po czym energicznym krokiem, odeszli śmiejąc się po cichu. Diana i Jerry zostali w tyle. Przez chwilę stali w niezręcznej ciszy. Jerry podszedł bliżej Diany.
-Pięknie wyglądasz- powiedział nieśmiało. Diana zachichotała. Wyciągnął w jej stronę swoje ramię - On y va? (Idziemy?)
- Oui - odpowiedziała z uśmiechem i ruszyli za Colem i Anią którzy schodzili po schodach w oddali korytarza.
- - -
Gdy Ania wkroczyła na salę, zaniemówiła. Było tam mnóstwo kwiatów, pomimo że to nie one były tematem balu. Były nim kolory. Rośliny tworzyły kompozycje o których Ania nawet nie śniła. Połączenia kolorów były fenomenalne i zapierały dech w piersiach. Jeszcze nie wszystkie ozdoby się tam znajdowały i tak na tamten moment, wygląd sali robił ogromne wrażenie.
- Pozwól, że ci coś pokażę- Powiedział i pociągnął zdumioną jeszcze dziewczynę. Kierowali się w kierunku stołu z przekąskami który również był pięknie przyozdobiony. Nad stołem wisiał obraz przedstawiający bardzo ciekawą strukturę. Rudowłosa z zaciekawieniem na niego patrzyła. Podziwiała autora tego dzieła. Przedstawiało ono tak wiele, pomimo że nie było to nic konkretnego. Była to sztuka abstrakcyjna. W końcu ujrzała podpis.
C. Mackenzie
Ania przeniosła wzrok na przyjaciela.
- To TY namalowałeś to... to... ARCYDZIEŁO! - zapytała z zachwytem. Cole w odpowiedzi jedynie szeroko się uśmiechnął. Otaczało ich wiele innych wspaniałych dzieł. Od malowideł, aż po rzeźby. Były także puste miejsca na sztukę osób, które jeszcze nie dojechały. Ten wieczór zapowiadał się na prawdę wyśmienicie.
-----
Hej!
Strasznie przepraszam was za tak długą nieobecność, ale nauczyciele nie są zbyt litościwi pod względem zadawania zadań. Nie miałam weny w ostatnim czasie, ale czuje że powoli to wraca do normy.😅
Ten rozdzialik to spóźniony prezent na Dzień Dziecka, więc wszystkiego najlepszego! 💗
Jest moment w którym Diana i Jerry rozmawiają po francusku, ale nie znam tego języka, więc jeśli jest tam błąd to bardzo przepraszam. Proszę, poprawcie mnie.
Miłego Dnia!😄
CZYTASZ
Wymarzone zakończenie Kordelli
Krótkie OpowiadaniaPowracam! + nowa okładka Wszyscy skończyli studia i wracają do Avonlea. Czy odnajdą się w dorosłym życiu? Jakie przygody ich czekają? Czy Gilbert w końcu oświadczy się Ani? Moje wyobrażenie dalszej fabuły serialu "Anne with an E". Niektóre wątki opa...