Nauka na uniwersytecie kończyła się po ogłoszeniu wyników i przyznaniu stypendiów. Owe Ania oczywiście dostała. Ciężko było by nie przyznać nagrody tak dobrej uczennicy jaką była. Wiele osób dziwiło się jak to możliwe, że dziewczyna, która od zawsze bujała w obłokach, żyła w wielkim chaosie i marzyła o rzeczach, które tylko jej mogły wpaść do głowy osiągnęła tak wielkie sukcesy w nauce. Z wiekiem nauczyła się panować nad wyobraźnią, ale nawet kobieta, którą się stała, czasem przejawiała cechy dziecka. Często ekscytowała się przez, można by pomyśleć, małe rzeczy. Właśnie siedziała wraz z innymi uczniami w pociągu do Avonlea - miejsca w którym przeżyła wiele niesamowitych przygód, tam gdzie zaczęło się jej nowe i o wiele lepsze życie. Spoglądała przez okno w pociągu na świat, który ją uszczęśliwiał pomimo, że skrywał przed nią tak wiele tajemnic.
- - -
Zanim się obejrzała stała już przed bramą na Zielonym Wzgórzu. Wiedziała, że jak ją przekroczy, zacznie kolejny etap w swoim życiu choć nie do końca wiedziała jaki. Po chwili znalazła się po drugiej stronie ogrodzenia i energicznym krokiem ruszyła w stronę domu. Przez okno wyjrzała Maryla, która potrzebowała chwili aby przeanalizować ten obraz. Zaraz po tym wybiegła przed dom, a zaraz za nią zdezorientowany Mateusz. Ania zaczęła biec w ich stronę i mocno ich uściskała, była ostrożna bo nie od dziś wiedziała że są już starszymi ludźmi. Nie mogła uwierzyć, że znowu jest tu, gdzie zaczęła się jej przygoda z Avonlea. Powoli i ostrożnie weszła do środka tak jakby wszystko miało okazać się tylko snem, z którego za chwilę miała się obudzić. Zaczęła obchodzić dom i oglądać każdy pokój aż nadszedł czas na jej kącik. Uchyliła drzwi, a łzy które wcześniej zebrały się w jej oczach, nagle wypłynęły na jej policzki. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Nawet najmniejsza rzecz nie została przeniesiona. Nad jej łóżkiem nadal wisiał wianek, który tam powiesiła. Na parapecie leżały ususzone kwiaty, które zawsze znosiła do pokoju.
- - -
Mijały kolejne dni. Ania codziennie odwiedzała różne miejsca swojego dzieciństwa. Pamiętała jak wiele frajdy sprawiało jej wymyślanie opowiadań, udawanie księżniczki Kordelii lub po prostu zwyczajne przebywanie w tych zakątkach Avonlea. Dziś miała w planie odwiedzić Klify. Z samego rana chodziła bardzo podekscytowana. Późnym popołudniem wybrała się do domu Gilberta aby zapytać czy wybierze się z nią. Zastała Panią Stacy która zajmowała się Delphine w czasie gdy Sebastian wraz z Blythem pojechali do Charlottetown. Sama kontynuowała podróż. Gdy dotarła na miejsce, Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Ania usiadła w trawie podziwiając przepiękny widok. Powietrze które wdychała było przyjemnie chłodne. Podparła się rękoma i odpoczywała. Po chwili usłyszała kroki. Natychmiast się obróciła
- Hej Aniu.- przywitał się Billy.
- H-Hej?- odpowiedziała z zaskoczeniem.- Co tu robisz?
-Czasem przychodzę tu aby rozkoszować się tym pięknym widokiem.- Anię bardzo zdziwiła odpowiedź chłopaka. Nigdy nie widziała go w tym miejscu, a poza tym Andrews nie wydawał się typem osoby, którą interesowałoby podziwianie jakichkolwiek krajobrazów. Po chwili chłopak usiadł koło niej. Ania nie miała nic przeciwko, ale czuła się niekomfortowo w jego towarzystwie. Nadal pamiętała jego wzrok kiedy spotkali się pod uczelnią. Nie było to nic przyjemnego. Postanowiła to jednak zignorować. Przecież nikt nie może zepsuć jej tak wspaniałego wydarzenia jakim było oglądanie zachodu słońca. Przypominała sobie wszystkie chwile, które przeżyła w tym miejscu.
- To niesamowite że pod koniec dnia, niebo wygląda tak nieziemsko. Wszystkie te kolory które kończący się dzień maluje na niebie są tak piękne. Musi być na prawdę dobrym artystą. Tak jakby chciał abyśmy zapamiętali go jak najlepiej, zanim pochłonie go noc... - wypowiedziała się zafascynowana dziewczyna.
Z rozmyślań wyrwało ją uczucie chłodu na jej drobnej dłoni. Billy położył na niej swoją rękę. Ania była sparaliżowana. Po jej kręgosłupie przebiegł zimny dreszcz. Nie była wstanie zareagować na żaden bodziec, nawet nie mogła nic powiedzieć. Przeraziła się ale kątem oka mogła zobaczyć zadowolony wyraz twarzy i niepokojący uśmiech chłopaka. Jego dotyk nie był przyjemny, nie czuła żadnego pozytywnego uczucia tylko przeszywający ją strach. Panikę napędziło dodatkowo wspomnienie sytuacji Józi z balu, który odbywał się w Avonlea trzy lata temu- zaraz przed zakończeniem szkoły. Usłyszała dźwięk kopyt i kół powozu. Mogła wywnioskować że zatrzymał się a po chwili pojechał w dalszą drogę. Bardzo chciała zareagować ale nie mogła .
-Aniu?- odezwał się znajomy głos. W tym momencie rudowłosa odzyskała mowę i mogła wykonywać ruchy.
-Gilbert!- uradowana dziewczyna momentalnie wyrwała Billy'emu swoją rękę i podbiegła do bruneta. Stanęła na czubkach palców i pocałowała go w policzek. Gilbert objął ją ramieniem a jego wzrok powędrował na Billy'ego. Nie był zadowolony z tego że tam był. Za każdym razem gdy widział go lub jakiegokolwiek chłopaka niedaleko Ani, czuł ogromną zazdrość i nienawiść. Wiedział, że rudowłosa jest skarbem Avonlea i większość chłopaków dopiero niedawno na prawdę ją doceniła.
-Co tu robisz Andrews?- syknął.
-A może by tak milej, Blythe? Właśnie siedziałem tu z Anią i podziwiałem piękno tego zachodu słońca. Prawda? - Zwrócił się do dziewczyny.
Ania otworzyła szeroko oczy, nie wiedziała co ma powiedzieć. Poczuła jak Gilbert zacisnął swoje pięści, tak jakby zaraz miał rzucić się na blondyna. Szybko splotła swoją dłoń z tą należącą do bruneta- Chodźmy już, proszę- wyszeptała do jego ucha niemal błagając po czym pociągnęła go delikatnie za rękę. Nie chciała, aby coś mu się stało. Chłopak słysząc jej przerażony głos, odpuścił. Obrócił się i poszli razem drogą w kierunku ich domów. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Kto wie co mogło się tam zdarzyć gdyby go nie powstrzymała. Napewno nie byłoby to nic dobrego. Spojrzała na zdenerwowany wyraz twarzy Gilberta i postanowiła coś z tym zrobić. Objęła jego twarz swoimi dłońmi i spojrzała mu prosto w oczy.
- Możemy nie przejmować się tym człowiekiem tyko delektować się resztą tego niesamowitego widoku? - zapytała delikatnie się uśmiechając. Brunet również położył dłoń na jej policzku pocałował ją po czym się uśmiechnął. Odwzajemniła jego pocałunek po czym ruszyli w dalszą podróż.
- - -
Wieczorem Ania rozmyślała nad całym dniem. Zastanawiała się co Billy miał w głowie dotykając jej dłoń. Wcześniej jej nienawidził a nagle miałby darzyć ją jakimś uczuciem? W jej głowie było to bardzo skomplikowane. Oczywiście, kochała Gilberta najbardziej na świecie, i kompletnie nic nie czuła do Andrewsa. Nawet mu nie ufała choć wiedziała że każdy zasługuje na drugą szanse. Postanowiła nie zatracać sobie tym myśli. Po chwili dalszych rozmyślań, zdała sobie sprawę, że odwiedziła już wszystkie miejsca z jej dzieciństwa. Widocznie będzie musiała wybrać się na nowe przygody.
CZYTASZ
Wymarzone zakończenie Kordelli
Historia CortaPowracam! + nowa okładka Wszyscy skończyli studia i wracają do Avonlea. Czy odnajdą się w dorosłym życiu? Jakie przygody ich czekają? Czy Gilbert w końcu oświadczy się Ani? Moje wyobrażenie dalszej fabuły serialu "Anne with an E". Niektóre wątki opa...