- To pa, (T/I) - Stanley macha na pożegnanie dziewczynę i zmierza w stronę swojego domu, a (K/T/W) robi to samo.
Trochę się bała, bo nie szła dziś ze swoim starszym bratem - Mikiem, a teraz jeszcze dzieją się te dziwne rzeczy. Zaginięcia, morderstwa.
Nagle słyszy za sobą kroki, gdy odwraca głowę widzi za sobą Henrego Bowersa. Wystraszona przyspiesza kroku.
Henry zawsze jej dokuczał, tak jak jej bratu. Okropnie go bała, bo ją bił, zabierał pieniądze i śniadanie.
- Cześć, (T/I) - dziewczyna czuje mocne pchnięcie i upada na asfalt.
(K/T/W) nawet nie ma odwagi się odezwać. Z własnego doświadczenia wie, że to tylko pogorszy sprawę. Dziewczyna podnosi się do pozycji siedzącej lecz Bowers kopie ją w ramię przez co znów upada. Łzy powoli zaczynają spływać po jej policzkach.
- Gdzie masz braciszka? - pyta złośliwie, nachylając się nad (T/I).
- Nie było go dziś w szkole, jest chory - mówi dziewczyna.
- Szkoda, bo bym was dwóch pomęczył - daje jej w twarz z liścia.
- Henry, weź czego chcesz, mam trzy dolary w plecaku, nie wiem mam rogaliki, proszę weź i zostaw mnie. Nie męcz mnie już.
- Och, okej - dziewczyna dziwi się, że Henry tak po prostu się zgadza.
Zabiera jej pieniądze i śniadanie, którego nie zjadła w szkole i idzie mówiąc "widzimy się jutro". Dziewczyna cieszy się, że chociaż dziś ma od niego spokój.
Powoli wstaje, otrzepuje się i idzie przed siebie.
<❁>