Impreza u Bradley'a dla (T/I) okazała się porażką. Wszędzie pijani lub naćpani ludzie. Dziewczyna nie lubiła takiego zachowania. Przyszła tu tylko dla tego, bo przyjaciółka ją wyciągnęła, którą i tak gdzieś zgubiła.
Mając dość już zapachu trawki, tytoniu i alkoholu (T/I) wychodzi na dwór. Wypuszcza powietrze z ulgą. Rozgląda się i na schodach widzi samotną sylwetkę. Gdy podchodzi bliżej, okazuje się, że jest to Stanley Barber.
Dziewczyna bardzo lubiła Stanleya. Pomimo tego, że był trochę dziwny, był też zabawny i był dżentelmenem. Chłopak palił trawkę, co trochę zdziwiło (T/I). Nie spodziewała się tego po Stanleyu.
- Od kiedy palisz trawkę, Stan? - pyta dziewczyna siadając obok bruneta.
- Och, to ty (T/I). Chcesz jednego? - pyta chłopak wyciągając opakowanie.
- Nie, dziękuję. Ja nie palę - odmawia gestem ręki.
- Weź jednego, ja nalegam. Po jednym nic ci nie będzie.
Po chwili namysłu, (T/I) wzięła jednego szluga, którego podpalił Stanley. Gdy dziewczyna pierwszy raz się zaciąga od razu atakuje ją kaszel na co chłopak wybucha śmiechem.
- To twój pierwszy?
- Tak, wiesz moje nie jest za ciekawe. - mówi (K/T/W) gdy się uspokaja.
- Spoko, moje też nie - uśmiecha się brunet po czym zaciąga się - No więc, jak ci się podoba impreza?
- Jest do dupy.
- Też tak myślę - Stanley patrzy na (T/I).
<❁>
𝓞𝓫𝓲𝓮𝓬𝓾𝓳𝓮, 𝔃𝓮 𝓹𝓸𝓽𝓮𝓶 𝓫𝓮𝓭𝓪 𝓻𝓸𝓶𝓪𝓷𝓼𝓮 ت