Rozdział 1

729 55 0
                                    

     Mój budzik zadzwonił jak zawsze o 5:00. Od niechcenia wyczołgałem się spod kołdry. Cholernie bolała mnie głowa. Zostawiłem na noc włączony projektor, więc mój durny łeb jest cały napromieniowany. Nie mam żadnych leków, no cóż muszę wytrzymać. Miałem wspaniały sen... Wszystko było inaczej... Mieszkaliśmy razem- ja,mama,tata i Jellybean. Nie, Jughead nie rozmyślaj nad tym wróć do swojego realnego, pierdolonego życia.
                                      ***
Gdy się ogarnąłem była 6:30. Wyszedłem z mojej „nory" i zacząłem zmierzać w kierunku pop's. To jedyne miejsce w którym czuje się bezpiecznie... No, jest jeszcze dom Archiego.
Nawet proponował mi razem z jego tatą, abym z nimi zamieszkał, jednak odmówiłem. Jeszcze tego im brakuje- idioty z problemami. Gdy dotarłem na miejsce na moją zmarnowaną twarz wciągnął się lekki, niewidoczny uśmiech. Nie wiem czemu, ale to miejsce ma w sobie tyle pozytywnej energii, że nawet mi poprawia humor. Uśmiech Pop'a Tate- właściciela baru również daje mi pozytywną energię.
-Cześć Juggy!- krzyknął do mnie.- Spóźniony o 5 minut! To niedopuszczalne!- zawsze byłem tu rano punktualnie o 6:45 żeby zjeść śniadanie, napić się kawy i opowiedzieć Pop'owi o moim bardzo ciekawym życiu. Nie wiem czemu, ale zawsze słuchał mnie tak, jakby go to naprawdę interesowało. Często dawał mi śniadanie do szkoły. Było mi- i wciąż jest- strasznie głupio, że daje mi jedzenie za darmo i to praktycznie codziennie.
-Co tam u ciebie słychać?- powiedział z nieskazitelnie szczerym uśmiechem.
-W sumie nic ciekawego. Tak jak zawsze...- uśmiech zszedł z mojej twarzy. Chciałbym chociaż raz powiedzieć mu coś innego niż „tak jak zawsze". Słyszałem jak rozmawiał czasem z Archie'm. Opowiadał mu o muzyce, meczach, znajomych, imprezach, wyjazdach z tatą. Chciałbym kiedyś zobaczyć jak to jest mieć takie życie... Często słyszę jak niektóre osoby w mojej szkole narzekają, że ich rodzice są nadopiekuńczy i chcą spędzać z nimi za dużo czasu. Tymczasem ja marzę o osobie, która by się mną interesowała. I nie mówię tu o przyjaciołach tylko o członkach mojej rodziny. Miałem dziś podejść do domu... W sumie chcę tam podejść od ponad tygodnia ale za każdym razem się wycofuję. Nie jestem w stanie tam wejść za bardzo się boję... Gdy tam wracam od razu wracają stare wspomnienia jak było kiedyś a jak jest teraz... Tęsknię za naszymi wspólnymi weekendowymi wyjazdami nad jezioro, wizytami u brata mamy, jedzeniem wspólnych obiadów...
-Łap Jug!- krzyknął Pop i puścił po blacie ślizgającą się papierową torbę zawierającą dwie kanapki i sok jabłkowy.
-Pop nie powinienem te...- przerwał mi.
-Bierz i leć do szkoły. Nie zapomnij przyjść na obiad!- przytaknąłem mu głową i opuściłem lokal. W tym momencie rozpoczynała się druga cześć piekła tego dnia... szkoła.

________________________________
Pierwszy rozdział tak się prezentuje 😅
Jeśli ktokolwiek to przeczytał jestem bardz wdzięczna.🥰

Słów: 432

Nic nie jest pewne...//BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz