Zjawienie się Cyntiel wywołało poruszenie wśród uczestników wyprawy. Nikt nie spodziewał się elfa, a w dodatku panny. I jej spokojna reakcja na wieść, że zginie gdy tylko zostanie uznana za zagrożenie tylko utwierdzała ich w przekonaniu, że jest z nią coś nie tak...
Kiedy ruszyli w dalszą drogę, każdy w kompanii uważnie zerkał na nową towarzyszkę podróży. Niektórzy zupełnie jej nie ufali, jak większości elfów. Inni byli zaintrygowani jej pokornym nastawieniem. Za to ona nie zwracała na nikogo uwagi, trzymając się na uboczu, szepcząc co chwila do swojego konia i skupiając oczy na otaczającej ich naturze. Żaden z krasnoludów nie mógł tego zrozumieć. Tam gdzie oni widzieli drzewo, ona widziała duszę, przyjaciela, wieloletnią historię. Gdzie oni widzieli wodę, ona widziała życiodajną, płynną magię.
Gdy słońce powoli schodziło z nieba, Thorin zarządził postój. Zatrzymali się przy wielkiej skale, koło gęstego lasu. Tuż obok płynął strumień, przy którym przywiązali konie, by te mogły pić do woli. Gdy tylko rozpalili ognisko, Bombur wyjął swoją legendarną chochlę, by zacząć przyrządzać kolację, a Fíli i Kíli ruszyli do lasu na polowanie.
Tymczasem Gandalf siedział na kamieniu i pykał fajkę nafaszerowaną Starym Toby'm, najlepszym zielem z Południowej Ćwiartki Shire. Uwielbiał ten głęboki, odprężający aromat.− Aia, mellon − przysiadła się do niego Cyntiel, zdjąwszy z siebie wszelki oręż. Wzięła głęboki oddech, ale nie było jej dane cieszyć się świeżym powietrzem lecącym od strumienia, bo Gandalf oddał się jednemu ze swoich ulubionych zajęć - dmuchaniu kółeczek z dymu. Mocny zapach fajkowego ziela podrażnił wyczulony nos elficy, przez co zaczęła kichać, wzbudzając śmiech czarodzieja.
− Gandalfie... - potarła nos i spojrzała na niego niepewnie. − Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Jestem ci wdzięczna, że dałeś mi okazję do przeżycia czegoś większego od uczty weselnej, ale pan Thorin nie lubi elfów. Nie zaufa mi, a ja nie chcę być otoczona nienawiścią.
− Och, młoda Cyntiel − westchnął. − Masz dobre serce, ale za bardzo się przejmujesz. Thorin będzie cię potrzebował, choć jeszcze o tym nie wie. Nie martw się na zapas - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
− Zastanawiałam się... te krasnoludy. Możesz mi coś o nich opowiedzieć?
− Nawt nie coś, a całe mnóstwo. To bardzo przyjazna gromadka, trochę nieokrzesana, ale są wspaniałymi przyjaciółmi. Balin jest najstarszy. To ten siwy, z długą brodą. Ma więcej wiedzy i rozsądku niż reszta, choć nie brakuje mu krasnoludzkiej upartości, gdy trzeba... jego brat, Dwalin, to ten wielki z tatuażami na głowie. Jest silnym wojownikiem i ma naprawdę twardą czaszkę. Bombura ciężko nie zauważyć, jest szeroki za dwóch. Potrafi przyrządzać pyszne jedzenie, a i niejednego w walce by zaskoczył. Ori jest najmłodszy. Jest całkiem uprzejmy i spokojny w porównaniu do reszty, ale zawsze wygrywa zabawę w bekanie. Zaraz po nim najmłodszy jest Kíli i pięć lat starszy od niego Fíli, bracia, najbardziej energiczni. Dla nich każda bitwa to zabawa, a razem stanowią zabójczy duet. Óin i Glóin...
Opowieść przerwał mu głośny wrzask dochodzący od strony ogniska. Gdy się odwrócili, ujrzeli Bombura biegającego w kółko z palącą się brodą i resztę, która śmiała się do bólu. Na ten widok Gandalf zerwał się i podbiegł do nich, wymachując wściekle dymiącą fajką.
− Głupcy! − krzyknął i machnął różdżką, gasząc brodę Bombura. − Co wy wyprawiacie? Na chwilę spuścić z was oczu nie można!
Cyntiel uśmiechnęła się lekko na widok jego zmiany nastawienia. Gdy tak patrzyła na przewracających się ze śmiechu członków kompanii, przeszło jej przez głowę, że elfickie spotkania są strasznie nudne. Ciche, eleganckie i zgodne z etykietą. A oni krzyczeli kiedy mieli ochotę, rzucali jedzeniem, robili z siebie idiotów i kompletnie im to nie przeszkadzało. Gdy chcieli zaśpiewać, grali sobie na wyciosanych ręcznie fujarkach, garnkach i nawet imbrykach - pałace elfów zawsze były wypełnione delikatną i nastrojową muzyką harf i fletów. Była z nimi zaledwie jeden dzień, a już widziała więcej niż przez całe życie na zamku w Lórien. Bardzo chciała zostać tego częścią i dzielić z nimi smak wspólnej przygody, ale wiedziała, że nie jest wśród nich mile widziana.
Fíli i Kíli wkrótce wrócili z lasu, niosąc na barkach dwie martwe sarny i kilka kaczek. Cyntiel szczerze nie znosiła widoku i zapachu martwych zwierząt, dlatego natychmiast się odwróciła i odeszła kawałek dalej, by nie musieć na to patrzeć. Gdy grupa krasnoludów siedziała przy ognisku i jadła upolowane leśne zwierzęta, śmiejąc się i rozmawiając, ona usiadła sama pod drzewem i wyciągnęła zawinięty w liście pakunek lembasów. To były jej ulubione elfickie "przekąski", których jeden kęs wystarczył jej na cały dzień, ale i tak zwykle jadła więcej. Po prostu lubiła dużo jeść. Spakowała spory zapas na wyprawę, tak, by wystarczyło na drogę powrotną, o ile zdoła w takową wyruszyć. A jeśli nie, po prostu opcha się nimi tuż przed śmiercią. Szczerze nie przeszkadzała jej możliwość zostania zabitą przez orków. Nie bała się, bo wiedziała, że każdy jeden z krasnoludów ryzykował to samo i to dodawało jej odwagi, choć nawet nie czuła się częścią ich drużyny.
Tymczasem Thorin, nie udzielając się w pogawędkach towarzyszy, patrzył uważnie na elficę. Nie potrafił odwrócić od niej wzroku. Zjadłszy swoją porcję, spytał siedzącego obok Gandalfa:
− Dlaczego ją wezwałeś?
− Jak to "dlaczego"? Wydaje mi się, że to oczywiste. Do pomocy − odparł beztrosko.
− Wiesz, o co mi chodzi. To elf, a w dodatku dziewczyna. Nie potrzebujemy tu żadnej szpiczastouchej panienki.
− Thorinie... − na twarzy starca pojawił się uśmiech, który zdziwił księcia. − Nie wszystkie elfy są zadufanymi, samolubnymi pyszałkami. Cyntiel jest młoda, odważna i ma dobre serce. Nie zostawi cię nawet wtedy, gdy będziesz ją wyklinać i odpychać. Umie walczyć, mogłaby uratować ci życie w krytycznej chwili. I nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak dobrze jest mieć przy sobie elfa. Potrafią uzdrawiać ciężkie rany, znają mowę natury, która wie więcej, niż ci się wydaje. A ona jest akurat najbardziej wyjątkową elficą, jaką znam. Jest niezwykle czystym duchem, a taki dar zdarza się rzadko nawet wśród elfów. Gdy ją poznasz, zrozumiesz o czym mówię. A poza tym, grupie nieokiełznanych mężczyzn chyba przyda się czasem kobieca ręka, nie sądzisz?
Spojrzał w niebieskie oczy Dębowej Tarczy, który otworzył usta, ale nic nie odpowiedział, nie wiedział co mógłby rzec. Znał dobrze Gandalfa i choć ten uwielbiał zagadki, czasem mówił rzeczy niezrozumiałe dla innych, to pomyłki były dla niego rzadkością. Tytuł mędrca nie wziął się znikąd. Nigdy nie zawiódł i dlatego Thorin ufał mu w większości spraw, ale teraz przychodziło mu to ciężko. Przecież Gandalf dobrze wiedział, jaki ma stosunek do elfów i powinien domyślić się, że tak łatwo nie zaakceptuje jednego z nich w swojej kompanii. Ale postanowił nie zaprzątać sobie tym dłużej głowy.
I nie mógł wiedzieć, że Cyntiel miała na tyle wyczulone zmysły, by usłyszeć każde jego słowo. Obiecała sobie, że za wszelką cenę dowiedzie mu swojej wartości.
· · ·
CZYTASZ
Młodsza siostra || Historia Dębowej Kompanii
FanficThorin Dębowa Tarcza i jego przyjaciele ruszają w niebezpieczną podróż, by wyzwolić ojczyznę spod pazurów Smauga. Towarzyszą im czarodziej Gandalf i włamywacz Bilbo, lecz ma do nich dołączyć jeszcze jedna osoba zapowiedziana przez Gandalfa. Wódz nie...