Następnego dnia Thorin obudził wszystkich o świcie i po pożegnaniu z Ardell wyruszyli w dalszą drogę. Większość, która jeszcze nie doszła do siebie po wczesnej pobudce, milczała i ziewała. Gandalf nucił pod nosem, Fíli i Kíli rozmawiali ze sobą cicho, a Balin opowiadał coś Bofurowi i Oriemu. Cyntiel jechała na końcu, słuchając szumu drzew i śpiewu porannych ptaków. Nie miała większych problemów ze wstaniem, ponieważ w Lothlórien zwykle wstawało się równo ze słońcem. Z drugiej strony, czasem zdarzały się jej takie dni, kiedy spała długo i nie sposób było ją obudzić. Miała nadzieję, że w najbliższym czasie takowego nie będzie, bo domyśliła się, że wtedy żaden z krasnoludów nie męczyłby się budzeniem jej - przeciwnie, skorzystaliby z sytuacji i jak najszybciej odjechali, zostawiając ją samą pośrodku niczego.
Od momentu dołączenia do kompanii, nikt się do niej nie odzywał zbyt często. Czuła się niezręcznie wyobcowana, dlatego trzymała się blisko Gandalfa.
− Dlaczego się boisz? − spytał nagle, a gdy spojrzała na niego pytająco, kontynuował: − Boisz się reszty kompanii, czyż nie? Jeśli spędzisz całą podróż w milczeniu, ominie cię wspaniałe przeżycie. Przygoda to nie tylko walki, wyprawy i nowe miejsca. Ważnym jest, z kim ją dzielisz.
− Boję się, bo mam wrażenie, że oni mnie tu nie chcą. Przez to, że jestem elfem, czują do mnie niechęć.
− Hmm... chyba odrobinę przesadzasz. Po prostu nie wiedzą, jak się zachować. Faktycznie, nie lubią elfów, ale dałaś im do myślenia swoim zachowaniem. Miałaś rację, mówiąc, że to nie ty porzuciłaś ich w potrzebie i sądzę, że to zrozumieli. Trzeba ich tylko trochę popchnąć w twoją stronę.
− Że co?
− Zaraz wprowadzimy cię do rozmowy − puścił jej oczko, po czym podniósł nieoczekiwanie głos: − Chcecie posłuchać historii o stryju Gerardzie?
− TAAAK! − cała senna kompania nagle wybuchła krzykiem.
− Kim on jest? − spytała Cyntiel. − Chyba gdzieś słyszałam to imię.
− Stryj Gerard to krasnolud, który przybył z dalekich stron i osiedlił się w Żelaznych Wzgórzach. Żył jakieś 300 lat, a był najprawdziwszym cudakiem. Znałem go prawie całe życie, a oni uwielbiają, kiedy opowiadam jego przygody − wyjaśnił Gandalf, po czym zaczął: − Były to wczesne letnie dni, kiedy Gerard postanowił kupić niewielki statek i przepłynąć nim na drugą stronę morza. Zabrał zapas piwa, mięsa i ziemniaków oraz trzyosobową załogę, po czym ruszył w nieznane. Przez to, że to on stał przy sterach zeszli z kursu osiem razy. Ach... wspominałem, że był na wpół ślepy? Nosił ogromny szklany monokl ze srebrnym łańcuchem na prawym oku. Oczywiście niewiele mu to pomagało... wreszcie uznał, że ciągłe zbaczanie z kursu to wina sprzątacza pokładu, więc wyrzucił go za burtę. Wtedy okazało się, że już przybili do brzegu i ów sprzątacz miał szczęście, wpadając na płytką wodę. Przypłynęli do Mglistych Kaskad, gdzie za jednym z wodospadów było przejście prowadzące do królestwa wodnych elfów, Paestian. Jako nieustraszony odkrywca wlazł w wodospad i znalazł je. Gdy strażnicy próbowali go zatrzymać, odciął jednej z elfic palca, a gdy zaprowadzili go do pałacu, krzyczał na króla, że go zaatakowali i pojmali. Potem wyzwał go na pojedynek, zagroził ścięciem... Zdołali go na szczęście uspokoić. Po względnym dogadaniu się, Gerard został u nich na parę dni, podczas których udało mu spić króla. Spić Neteala, który nigdy nie wziął ani łyka alkoholu! To dopiero wyczyn. Następnie zakochał się w elficy, którą wcześniej pozbawił palca − w tym momencie Fíli i Kíli wystawili języki, w żartobliwy sposób pokazując obrzydzenie. − I, nie uwierzycie w to, ona też go pokochała. Nie wiem, jakie mroczne moce, jaka diabelska magia ją do tego nakłoniła. A potem, słuchajcie, urodziło im się dziecko.
CZYTASZ
Młodsza siostra || Historia Dębowej Kompanii
Fiksi PenggemarThorin Dębowa Tarcza i jego przyjaciele ruszają w niebezpieczną podróż, by wyzwolić ojczyznę spod pazurów Smauga. Towarzyszą im czarodziej Gandalf i włamywacz Bilbo, lecz ma do nich dołączyć jeszcze jedna osoba zapowiedziana przez Gandalfa. Wódz nie...