10

343 8 0
                                    


Kilka godzin później wieczór

Pov Yoongi

-Może pójdziemy na spacer...? - Spytałem się jej patrząc jej w oczy...tak piękne jak zachód słońca piękniejsze niż brylanty i jej spojrzenie droższe niż cokolwiek a takie piękne każda cenę bym zapłacił bym tylko mógł ją ujrzeć. Nie chodzi mi o pieniądze.

-Tak z...miłą chęcią....-Uśmiechnęła się nieśmiale...

-Jesteś taka...-Nie umiałem z siebie wykrztusić...

-Jaka? - Prawie oburzona na mnie patrzy a ja próbuje wykrztusić to.

-Taka...cudowna.... - Uśmiechnęła się uroczo a ja próbowałem obniżyć moje...podniecenie jak na nią patrzę bo jak to zobaczy to k***a po mnie.

-Erekcja ci wzrosła czy co? - Super ku**a super!

-Może? Próbuje się opanować, ale nie umiem.... W środku...w sęsie.... - *myśli*Nie rzuć się na nią! Nie rzuć się na nią!Nie rzuć się na nią! Nie rzuć się na nią!!
No i dupa rzuciłem się jak dziki pies po sarnę. A ona patrzy przerażona o co chodzi....

-UM...co tobie jest? Masz gorączkę? - Spytala się przerażona oraz podnieci a widać to...Zbliżałem się do jej ust, ale mi zadzwonił telefon...

-Muszę odebrać...

-Tak? Ziomuś? - On westchnął...

-Co się stało? - Nie wiedział jak mi coś przekazać...

-Pamiętasz, że...szewowa została uprowadzona...skoro jej nie ma...

-Jestem! - Krzyknęła do słuchawki...

-Szefowo żyjesz! Muszę...to im powiedzieć!

-Nie! Narazie nie mów Hope Plis...

-Dobrze jak sobie pani życzy...

-Nie mów pani bo mnie postarasz...Tak naprawdę...nazywam się Nicole...mów mi po imieniu - Powoedzoala uśmiechnięta.

-Wiem...Yoongi, że wy mi dużo pomogliście dziękuję...calej elwaszej siudemce... Kocham was! - Pa! Muszę już jechać na misję...
-Pa pa!

-Horse zadzwonił... Jak fajnie znowu go słyszeć... - No...

-A może chcerz iść już do domu? - Chce tak bardzo twej bliskości...
Rękę wziąłem na jej talię i szybko przybliżyłem ją do mnie.

-Ok.... - Speszona patrzała na mnie. Potem by się wyglebała bo się zagapiła na mnie, ale zdążyłem...teraz na mnie leży.
-Nawet wygodny jesteś.... - Zahichotała... Chciała wstać, ale jej coś poszło nie tak i znowu na mnie poleciała tyle, że mnie pocałowała...a ja odwzajemniłem...i tak przez chwilę leżeliśmy...
-Boże co ja robię... - Wstała i speszona biegła w stronę parku...
Wstałem i o trzepałem się z pyłu... I patrzałem jak biegnie...biegłem za nią...
Na pasach ją pociągnąłem do siebie bo nie patrzała gdzie biegnie...

-Ku**a byś zginęła patrz proszę gdzie biegniesz! Jezu co by było gdyby mnie tu nie było.... Matko....
-Aż mi ciemno się robi przed oczami... - Patrzała przerażona...
-Zapomniałem wziąść leków...

-Pójdziemy do domu chodź - Przytrzymywałem się jej...

-Dostałbym drugiego zawału... - Powiedziałem już jak byliśmy pod domem....

Mój Pan[ZAWIESZONE ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz