,,Mateusz''

33 3 0
                                    


2 września, środa, godzina 2:31. Poprzedni dzień był pełen emocji...emocji, które nie pozwalały mi zasnąć. Leżałem na łóżku myśląc o wszystkim i o niczym. W mojej głowie panowała pustka. Próbowałem zasnąć, ale nie mogłem,nie umiałem. Leżałem tak do około godziny 4:00 aż w końcu udało mi się zasnąć. O 5:30 zadzwonił mój budzik a chwilę później weszła moja mama. Tym razem powiedziała tylko jedno krótkie i szybkie zdanie.

-Wstawaj bo się spóźnisz do szkoły.

Zwykle do szkoły wstawałem o 6:15,ale ze względu na dłuższą trasę musiałem zacząć wstawać wcześniej. Zwlokłem się z łóżka i zacząłem wykonywać typowe,poranne czynności. Wszystko szło mi sprawnie. Ubrałem czarną koszulkę, czarną, luźną bluzę i czarne,obcisłe spodnie. Czarny to mój ulubiony kolor. Mój tata wyjeżdżał do pracy o 7:00 więc mama chciała żeby mnie podwiózł. Nie musiałbym wtedy lecieć w biegu na autobus o 6:40. Nie chciałem z nim jechać. Odkąd pamiętam miał mnie za sierotę i dziwadło. Zawsze mówił że jestem zwykłym chudzielcem, który  nic nie osiągnie. Nienawidził mnie a ja jego. Byłem pewny, że się nie zgodzi i w dodatku rzuci w moją stronę jakimś obraźliwym tekstem. 

-Marcin!?-krzyknęła mama.

-Co? Nie widzisz kobieto, że szykuję się do pracy?-odwarknął wyraźnie niezadowolony tata.

-Zawieziesz Gabriela do szkoły? ma na 8:00.

-Może iść na autobus.

-Tak,ale możesz go przecież zawieść będzie dwa razy szybciej.

-Poradzi sobie sam.

Było tak jak myślałem. Spędzanie czasu ze mną było dla niego karą.

-No proszę cię. Korona ci z głowy nie spadnie.

-No już dobra,dobra. Zawiozę go.

Wtedy mocno się zdziwiłem. Byłem pewny że odmówi. Żadne z nich nie zapytało mnie o zdanie czy w ogóle chcę się zabrać z ojcem, ale postanowiłem, że nie będę protestował. Mama zadawałaby pytania jedno po drugim typu dlaczego?jest jakiś problem o którym nie wiem?itp. Poczekałem aż tata zje śniadanie. Poszedł odpalić auto a ja na górę do pokoju po plecak. Ubrałem buty,kurtkę i wyszedłem z domu. Tam czekał mój ojciec w samochodzie. Chciałem usiąść z tyłu, ale kazał mi usiąść z przodu. Zrobiłem to co kazał bo nie chciałem bezsensownej awantury. Odpalił auto i wyruszyliśmy w trasę. Jechaliśmy 10 minut w ciszy aż nagle się odezwał.

-Jak tam w nowej szkole?

-Okey-powiedziałem cichym głosem.

-To dobrze.

To była nasza jedyna wymiana zdań  przez ponad pół godziny. Dotarliśmy pod szkołę o godzinie 7:37. Wysiadłem z samochodu w ciszy i zamknąłem drzwi.

-Może delikatniej co? Jak rozwalisz to auto to będziesz płacił za jego naprawę!-krzyknął przez otwartą szybę.

Kiwnąłem głową patrząc w ziemię i poszedłem w kierunku szkoły. Tego dnia mieli rozdawać kluczyki do szafek więc wszystkie moje rzeczy musiałem zostawić na jednym z wielu wieszaków w portierni. Pierwszą lekcją był język polski w sali nr. 217. Zmęczyło mnie wchodzenie po schodach ponieważ byłem w kiepskiej formie fizycznej. W szkole znajdowała się co prawda winda,ale mogły z niej korzystać jedynie osoby niepełnosprawne,starsze i pracownicy szkoły. Pod salą było 12 osób czyli połowa mojej klasy. Usiadłem pod salą opierając się plecami o ścianę. Do rozpoczęcia lekcji zostało 10 minut. Nie miałem pomysłu co ze sobą zrobić więc założyłem słuchawki i puściłem muzykę. Między czasie powoli przybywała reszta klasy. Zadzwonił dzwonek. Nauczycielka otworzyła drzwi i wszyscy zaczęli wchodzić do sali. Wszedłem jako ostatni. Usiadłem w ostatniej ławce. W tym przypadku również zaczęło się od typowego miło was znowu widzieć. 

Są sny i są koszmary.Where stories live. Discover now