ROZDZIAŁ 5

96 11 1
                                        

-Rosaline Emily Clark! - krzyczy na mnie Luke -kurwa- dodaje, a ja zaczynam się śmiać.

Mój kochany braciszek miał całą twarz umazaną w syropie czekoladowym.

-teraz bez wachania mogę uznać, że jesteś słodki

Podeszłam do niego i palcem wziełam troszkę czekolady z jego policzka

-ha ha ha... bardzo śmieszne

Zaśmiał się ironicznie

-masz szczęście, że to tylko syrop czekoladowy

-A mogłoby być gorzej?! - spytał retorycznie

-Gdybym rozpuściła zwykłą czekoladę to byłaby gorąca

Posłałam mu chytry uśmieszek

-w sumie

Udał zamyślonego, po czym poczułam na sobie gęstą ciecz

I to nie był ruch Luke'a tylko osoby, która stała za mną. Spojrzałam za siebie i ujrzałam

Nie... do kurwy nędzy tylko nie on

-Co on tu robi?- spojrzałam na starszego Clarka, który był lekko zdezorientowany moim pytaniem

-No, bo ogólnie uznałem, że skoro dzisiaj jest sobota to zrobię imprezę- podrapał się po głowie - A Zayn przyszedł trochę szybciej

-Impreza?! I ty mi nic nie powiedziałeś?!

Zrobiłam swoją urażoną minę.

-A ty...- wskazałam palcem na Parkera -masz prze-je-ba-ne- przesylabowalam to temu idiocie

-yhmmmm

Udał nie wzruszonego moimi słowami.

***

Poszłam wziąść szybki prysznic, ponieważ wcześniej zostałam oblana jakimś musem owocowym, który muszy przyznać był bardzo dobry.

Z tego co wiem impreza zacznie się około 18:00, a jest 16:00, więc mam trochę czasu na ogarnięcie się.

Kiedy wyszłam z pod prysznica, ruszyłam pospiesznym krokiem w stronę mojego pokoju, żeby nie napotkać na swojej drodze tego dupka.

Złapałam za suszarkę i zaczęłam suszyć moje włosy. Gdy były już suche uznałam, że trochę je zakręcę, więc złapałam za lokówkę.

Zrobiłam mój codzienny makijaż, tylko dodałam do niego czarne kreski, a zamiast bezbarwnego błyszczyka nałożyłam krwisto-czerwoną szminkę.

Ubrałam na siebie obcisłą, krótką sukienkę tej samej barwy co moje usta.

Spojrzałam na złoty zegarek, który zdobił moją rękę, była 17:36, więc skoro mam czas to postanowiłam położyć się na moim ukochanym łóżeczku.

Zaczęłam przeglądać sobie instagrama, pinteresta i tego typu social media. Na koniec uznałam, że powysyłam znajomym snapy.

***

Była już 18.05, dlatego właśnie powoli zeszłam na dół. Ujrzałam masę ludzi... Było ich chyba z 100, jak nie 200. Zakładam, że Luke zna tylko 1/5 ich wszystkich. A ja?! Ja tu może znam z 10 osób.

-Siemka aniołeczku

Podszedł do mnie Parker, dokładniej schlany w 3 dupy Parker.

Tylko jego tu brakowało

-Odpieprz się- powiedziałam w stronę chłopaka

-pieprzyć?- bełkotał pod nosem

-Nie. Od-pieprzyć- zaakcentowałam ostatnie słowo

-Ciekawa propozycja... pieprzyć się z tobą- mruczał pod nosem

-Spierdalaj- rzuciłam na odchodne, po czym pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę Christophera

-Jak się bawisz?- zapytał

-No nie jest najgorzej-
odpowiedziałam

-czemu? Aż tak źle?- dopytywał

-Nieee... tylko Parker spierdolił mi wieczór- wyjaśniłam

-zrozum go... wolał się upić niż stawić czoło problemom

Te słowa mnie trochę zaciekawiły

-Jakim problemom?- dopytywałam

-Jego matka wczoraj wróciła z delegacji... a szczerze mówiąc nienawidzi jej.

Pomimo tego, iż doskonale wiedziałam, że to jego prywatne sprawy, to bardzo chciałam się dowiedzieć, o co dokładniej chodzi.

Podeszłam do barku i wzięłam pierwszy lepszy trunek. Nalałam sobie do kieliszka i szybko go wyzerowałam. Poczułam przyjemne pieczenie w gardle, którego dość dawno już nie czułam.

Po wypiciu jeszcze kilku shotów, poszłam potańczyć na "parkiecie". Nawet nie zauważyłam kiedy, a dołączyła do mnie Mia, która jak zwykle była uśmiechnięta od ucha do ucha.

-Chodź się napić- złapała mnie za rękę i zaciągnęła do miejsca z alkoholem.

-Nie dawno piłam- oświadczyłam

-no ze mną się nie napijesz?- rzuciła błagalnie i spojrzała na mnie proszącym wzrokiem

-no niech Ci będzie

Blondynka polała nam trunek do małych kieliszków i jeden z nich mi podała.

Oczywiście musiałam go wypić.

***

Impreza trwała w najlepsze, a zapach alkoholu, potu i papierosów roznosił się po całym domu. Był to niezbyt przyjemny zapach, ale no, nic na to nie poradzę.

-Mia... idę do toalety

-Dobra, ja idę znowu potańczyć

Tak jak powiedziałam blondynie, tak też zrobiłam.

Kiedy wchodziłam po schodach zauważyłam ledwo kontaktującego Zayna. Na początku chciałam olać ten fakt, ale, gdy zobaczyłam jak się potyka o własne nogi postanowiłam zareagować. Przecież nie zostawię człowieka w takim stanie.

Wzięłam go pod ramię i powoli wchodziłam z nim na górę. On tylko mamrotał coś bezsensu pod nosem.

Po chwili cały ciężar znikł

-Ostatni raz ratuje ci dupe- powiedział Nate

-To wasz kumpel nie mój- rzuciłam, pomagając Nate'owi wnieść tego dupka po schodach -daj go do mojego pokoju- mruknęłam z wyczuwalną złością w głosie

-Jesteś pewna?

-Daj go tam i mnie nie wkurwiaj- warknęłam

-dobra... spokojnie

Kiedy położyliśmy Zayna, Nathaniel poszedł na dół "rozkręcić towarzystwo", cóż według mnie było wystarczająco rozkręcone, ale co ja tam wiem.

Spojrzałam ostatni raz na kolorowookiego chłopaka po czym wyszłam z pomieszczenia.

Ruszyłam w stronę pokoju brata, na szczęście był pusty. Padłam na jego łóżko i sama nie wiem kiedy zasnęłam.

<><><><><>
kochani rozdział na dobranoc
MIŁEGO CZYTANIA
❤️
BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI ZOSTAWICIE

Love me, pleaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz