-Rosaline Emily Clark! - krzyczy na mnie Luke -kurwa- dodaje, a ja zaczynam się śmiać.
Mój kochany braciszek miał całą twarz umazaną w syropie czekoladowym.
-teraz bez wachania mogę uznać, że jesteś słodki
Podeszłam do niego i palcem wziełam troszkę czekolady z jego policzka
-ha ha ha... bardzo śmieszne
Zaśmiał się ironicznie
-masz szczęście, że to tylko syrop czekoladowy
-A mogłoby być gorzej?! - spytał retorycznie
-Gdybym rozpuściła zwykłą czekoladę to byłaby gorąca
Posłałam mu chytry uśmieszek
-w sumie
Udał zamyślonego, po czym poczułam na sobie gęstą ciecz
I to nie był ruch Luke'a tylko osoby, która stała za mną. Spojrzałam za siebie i ujrzałam
Nie... do kurwy nędzy tylko nie on
-Co on tu robi?- spojrzałam na starszego Clarka, który był lekko zdezorientowany moim pytaniem
-No, bo ogólnie uznałem, że skoro dzisiaj jest sobota to zrobię imprezę- podrapał się po głowie - A Zayn przyszedł trochę szybciej
-Impreza?! I ty mi nic nie powiedziałeś?!
Zrobiłam swoją urażoną minę.
-A ty...- wskazałam palcem na Parkera -masz prze-je-ba-ne- przesylabowalam to temu idiocie
-yhmmmm
Udał nie wzruszonego moimi słowami.
***
Poszłam wziąść szybki prysznic, ponieważ wcześniej zostałam oblana jakimś musem owocowym, który muszy przyznać był bardzo dobry.
Z tego co wiem impreza zacznie się około 18:00, a jest 16:00, więc mam trochę czasu na ogarnięcie się.
Kiedy wyszłam z pod prysznica, ruszyłam pospiesznym krokiem w stronę mojego pokoju, żeby nie napotkać na swojej drodze tego dupka.
Złapałam za suszarkę i zaczęłam suszyć moje włosy. Gdy były już suche uznałam, że trochę je zakręcę, więc złapałam za lokówkę.
Zrobiłam mój codzienny makijaż, tylko dodałam do niego czarne kreski, a zamiast bezbarwnego błyszczyka nałożyłam krwisto-czerwoną szminkę.
Ubrałam na siebie obcisłą, krótką sukienkę tej samej barwy co moje usta.
Spojrzałam na złoty zegarek, który zdobił moją rękę, była 17:36, więc skoro mam czas to postanowiłam położyć się na moim ukochanym łóżeczku.
Zaczęłam przeglądać sobie instagrama, pinteresta i tego typu social media. Na koniec uznałam, że powysyłam znajomym snapy.
***
Była już 18.05, dlatego właśnie powoli zeszłam na dół. Ujrzałam masę ludzi... Było ich chyba z 100, jak nie 200. Zakładam, że Luke zna tylko 1/5 ich wszystkich. A ja?! Ja tu może znam z 10 osób.
-Siemka aniołeczku
Podszedł do mnie Parker, dokładniej schlany w 3 dupy Parker.
Tylko jego tu brakowało
-Odpieprz się- powiedziałam w stronę chłopaka
-pieprzyć?- bełkotał pod nosem
-Nie. Od-pieprzyć- zaakcentowałam ostatnie słowo
-Ciekawa propozycja... pieprzyć się z tobą- mruczał pod nosem
-Spierdalaj- rzuciłam na odchodne, po czym pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę Christophera
-Jak się bawisz?- zapytał
-No nie jest najgorzej-
odpowiedziałam-czemu? Aż tak źle?- dopytywał
-Nieee... tylko Parker spierdolił mi wieczór- wyjaśniłam
-zrozum go... wolał się upić niż stawić czoło problemom
Te słowa mnie trochę zaciekawiły
-Jakim problemom?- dopytywałam
-Jego matka wczoraj wróciła z delegacji... a szczerze mówiąc nienawidzi jej.
Pomimo tego, iż doskonale wiedziałam, że to jego prywatne sprawy, to bardzo chciałam się dowiedzieć, o co dokładniej chodzi.
Podeszłam do barku i wzięłam pierwszy lepszy trunek. Nalałam sobie do kieliszka i szybko go wyzerowałam. Poczułam przyjemne pieczenie w gardle, którego dość dawno już nie czułam.
Po wypiciu jeszcze kilku shotów, poszłam potańczyć na "parkiecie". Nawet nie zauważyłam kiedy, a dołączyła do mnie Mia, która jak zwykle była uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Chodź się napić- złapała mnie za rękę i zaciągnęła do miejsca z alkoholem.
-Nie dawno piłam- oświadczyłam
-no ze mną się nie napijesz?- rzuciła błagalnie i spojrzała na mnie proszącym wzrokiem
-no niech Ci będzie
Blondynka polała nam trunek do małych kieliszków i jeden z nich mi podała.
Oczywiście musiałam go wypić.
***
Impreza trwała w najlepsze, a zapach alkoholu, potu i papierosów roznosił się po całym domu. Był to niezbyt przyjemny zapach, ale no, nic na to nie poradzę.
-Mia... idę do toalety
-Dobra, ja idę znowu potańczyć
Tak jak powiedziałam blondynie, tak też zrobiłam.
Kiedy wchodziłam po schodach zauważyłam ledwo kontaktującego Zayna. Na początku chciałam olać ten fakt, ale, gdy zobaczyłam jak się potyka o własne nogi postanowiłam zareagować. Przecież nie zostawię człowieka w takim stanie.
Wzięłam go pod ramię i powoli wchodziłam z nim na górę. On tylko mamrotał coś bezsensu pod nosem.
Po chwili cały ciężar znikł
-Ostatni raz ratuje ci dupe- powiedział Nate
-To wasz kumpel nie mój- rzuciłam, pomagając Nate'owi wnieść tego dupka po schodach -daj go do mojego pokoju- mruknęłam z wyczuwalną złością w głosie
-Jesteś pewna?
-Daj go tam i mnie nie wkurwiaj- warknęłam
-dobra... spokojnie
Kiedy położyliśmy Zayna, Nathaniel poszedł na dół "rozkręcić towarzystwo", cóż według mnie było wystarczająco rozkręcone, ale co ja tam wiem.
Spojrzałam ostatni raz na kolorowookiego chłopaka po czym wyszłam z pomieszczenia.
Ruszyłam w stronę pokoju brata, na szczęście był pusty. Padłam na jego łóżko i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
<><><><><>
kochani rozdział na dobranoc
MIŁEGO CZYTANIA
❤️
BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI ZOSTAWICIE
⭐

CZYTASZ
Love me, please
Romance-A gdy w przedszkolu inni planowali być księżniczkami, strażakami, piosenkarkami, ty już planowałaś być wredną, oziębłą i egoistyczną suką? Prychnęłam na jego słowa -Nie jestem wredna, tylko szczera, nie jestem oziębła, tylko boję się, że znowu kto...