Noah'owi bardzo przeszkadzały moje spotkania z Chantal i Iskrą. Szczególnie wtedy, gdy wracałam z nich późno, zmęczona. Miałam nawet wrażenie, że wolałby zachować mnie tylko dla siebie, gdyby się dało. Mogłoby się zdawać, iż chciałby ukryć mnie przed światem, mając wyłączny kontakt ze mną. Nasze rozmowy, kłótnie, śmiechy, cisza była wszystkim czego potrzebował, żeby się uspokoić. Lubiłam to w taki sam sposób, ale nie chciałam zostać uwięziona, dlatego też tak bardzo odpowiadały mi spotkania z przyjaciółkami.
- Noah jest niezwykle zaborczy - gderała Chantal przez telefon, gdy spokojnym krokiem, sennie wędrowałam po korytarzu uniwersytetu.
- Cały on - mruknęłam przesuwając dłonią po twarzy.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, czego mi od rana brakowało. Zaczęłam panicznie szukać po kieszeniach i plecaku okularów, ale oczywistym było, że ich nie znajdę.
Demon rozkojarzył mnie przed wyjściem z samochodu mówiąc, że dziś otworzą ponownie firmę w jej dawnym miejscu. Choć to na pewno nie był powód, dla którego zostały one w aucie...
Westchnęłam. To nie będzie udany dzień...
- W ogóle, słyszałam, że otworzyli nową kawiarnię w pobliżu twojej szkoły - rzuciła Demonica odzyskując dobry humor. - Musimy ją odwiedzić w wolnej chwili. We trzy jak zwykle!
- Mmm - przytaknęłam zatrzymując się przy odpowiedniej sali. - Teraz będzie ciężko znaleźć odpowiedni dzień.
- Pewnie tak. Och nie, muszę uciekać - Chantal jęknęła przeciągle. - Dzieciaki domagają się śniadania. Ten przeklęty Mike... - wymamrotała. - To wszystko jego wina.
Zachichotałam, ta dwójka była naprawdę urocza szczególnie, gdy narzekali na siebie nawzajem.
- Mirelo, mówię ci to tak na zaś - nie daj sobie zrobić zbyt dużo dzieci. Dwójka w zupełności wystarczy. Nawet aż nadto. Wierz mi.
Po zapewnieniu kobiety o jej całkowitej słuszności, rozłączyłam się i wpatrując w telefon, zamyśliłam się. W zasadzie wolałam na razie nie wspominać, że jeszcze o dzieciach nie myśleliśmy. Jeśli miałabym być szczera to obawiałam się zajścia w ciążę. Nie miałam rodziny, do której mogłoby trafić moje dziecko, gdyby coś nam się stało. Dodatkowo babcia Noah'a może nie żyć wystarczająco długo, żeby zająć się swoim prawnukiem, chroniąc go przed resztą. A matka Demona... cóż jej w ogóle nie brałam pod uwagę.
******
- Ela?
- Hm? - mruknęłam podnosząc głowę. Nade mną stał Ilja z niezmiennie czarującym uśmiechem. - Coś się stało?
- Nic szczególnego - wzruszył ramionami, po czym wskazał ręką na drzwi. - Ktoś cię woła. Jakiś zakapturzony facet.
- Jakiś zakapturzony...?
Mój wzrok padł na wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę opartego o framugę drzwi. Był ubrany w czarny garnitur, częściowo zakryty płaszczem. Zdumiewający efekt psuła czarna, zwykła, wełniana czapka zakrywająca włosy i czarne okulary przeciwsłoneczne, których zdecydowanie nie potrzebował w środku budynku.
Rozpoznałam go dopiero po tym, jak z niezadowoleniem zmarszczył groźnie brwi, wyginając przy tym usta. W ten cholernie charakterystyczny sposób, jakby szykował wyjątkowo obraźliwą uwagę.
Noah.
Błyskawicznie dobiłam do niego, woląc uniknąć głośnych uwag.
- Co tu robisz? - spytałam próbując wypchnąć męża na korytarz.
![](https://img.wattpad.com/cover/204396337-288-k897577.jpg)
CZYTASZ
Demoniczna Poczekalnia
FantasiaKiedy Ziemia przestała być zdatna do życia, musieliśmy z niej uciekać. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że obrana planeta jest zamieszkana przez istoty znacznie groźniejsze niż nam się początkowo wydawało. Nazwaliśmy je demonami, ale nawet to określe...