Eurus właściwie ciągle się martwiła. Teraz też, kiedy stała obok Sebastiana zapalającego znicz, miała ogromną ochotę go przytulić, pozwolić mu się wypłakać, wypchnąć z siebie cały ciężki żal, który od śmierci Jima snuł się za nim bez przerwy, niekiedy chwytając za gardło — wtedy odbierała telefon w środku nocy, ubierała się i jechała do Greenwich. Zwykle już na nią czekał, blady i roztrzęsiony, z kociątkiem w dłoniach, często słyszała gotującą się wodę na herbatę. Wiedziała, kim był Moriarty, śledziła jego poczynania na równi ze swoimi braćmi, zaangażowanymi w rozbicie dotąd nieuchwytnej sieci, której małe części zdołali unieszkodliwić. Po głośnej medialnie sprawie z obrazem wodospadu Reichenbach i samobójstwie Jima Moriarty'ego poznała aresztowanego, pogrążonego w żałobie eks-agenta MI6, które to obeszło się z nim raczej brutalnie, przetrzymując, torturując i przesłuchując. Pewnego wieczoru, gdy strażnicy wpuścili ją z apteczką do oślepiająco białej celi, wyposażonej w metalowe, przytwierdzone do podłogi oraz ścian meble (procedury bezpieczeństwa), po raz pierwszy z nim porozmawiała, opatrując strzaskaną dłoń najlepiej jak umiała.
Ubrania na szczęście nie były w przepisowej bieli, inaczej chyba by oszalał. Albo nie chcieli widzieć doskonale odcinającej się na jej tle czerwieni na każdym przesłuchaniu.
— Będziesz musiał iść z tym do szpitala, nie mogę nic więcej zrobić. Przykro mi — zacisnęła usta na widok szybko przesiąkającego krwią bandaża, po czym popchnęła w jego stronę apteczkę. — Zatrzymaj to, przyda ci się.
Sebastian na początku skojarzył jej się z zahukanym, zaszczutym zwierzęciem, zamkniętym w klatce, rannym i pozostawionym samemu sobie. Mało co mówił, widziała, że płakał — miał zaczerwienione, opuchnięte okolice oczu — brzydkie pręgi na plecach rzuciły się w oczy od razu, zaznaczając swoją obecność śladami na golfie, dopiero co opatrzoną dłoń przycisnął do klatki piersiowej.
— Nie wiem, czy mi pozwolą — odparł po chwili, ale posłusznie położył błękitną torebkę na szafce. — Wiesz, czy będę mógł stąd wyjść? Zadają mi bez przerwy to samo pytanie, jeśli przyszłaś tu w tym samym celu to nie wiem, gdzie jest Jim Moriarty, nie mogłem go pochować. — Spuścił głowę; po policzku popłynęło kilka łez. — Też chciałbym wiedzieć, gdzie mogę go znaleźć.
Obawiała się, że właśnie znalazł odpowiedź. Wciśnięty pod rozłożystą sosnę nagrobek szarzył się wśród opadających liści. Uprzątnęli trochę płytę, zrzucili z niej cieniutkie gałązki oraz parę szyszek, i teraz Seb zapalał już trzeci znicz.
— Tęsknię za nim. Nigdy nie sądziłem, że to on pierwszy umrze, zawsze myślałem, że to będę ja — prychnął, jakby chciał wyśmiać swoją własną naiwność, chociaż prawdopodobieństwo jego śmierci było o wiele większe. Rozumiał to, akceptował, nawet się z tym pogodził, że najpewniej nie dożyje spokojnego starzenia się u boku Jima (sam koncept brzmiał bardzo nie na miejscu — oni dwaj i dożycie starości? Seb nie dawał sobie szans na dotarcie do czterdziestki), ale wtedy Moriarty musiał oczywiście wyskoczyć ze swoim planem, Reichenbach i strzelił sobie w usta. Teraz leżał pochowany w płytkim grobie, z paroma zniczami na kamieniu, niejako osierociwszy kiedyś kochane, rozpieszczane porcelanowe serduszko, rozbite na drobne kawałki zanurzone w kałuży krwi. — Myślisz, że powinniśmy mu położyć jakieś kwiaty?
— Lubił je? — spytała i natychmiast pożałowała; gdyby Moran wiedział, chyba by nie pytał.
— Nie wiem, nie miałem okazji zapytać i już nie będę miał. Chciałbym, żeby tu był, chociaż jakby się teraz tu pokazał, w swoim garniturze i okularach przeciwsłonecznych, to chyba bym go udusił.
— Ja chyba też. — Eurus pokiwała z zadumą głową. — Wracamy do kotka czy chcesz jeszcze z nim... zostać? Mogę wrócić sama — dodała szybko. — Nie ma problemu. Zostań tyle czasu, ile potrzebujesz.
CZYTASZ
many happy returns ☂︎ sherlock bbc
Fanfictionrozwiedziony inspektor, eks-ambasador, najlepsza na świecie asystentka, dwa puste serca i wiele szczęśliwych powrotów do domu. połowa creditu idzie do @cinnamontyler bo pomagała mi planować to dziełko i podtrzymywała mnie na duchu, żebym nie rzuciła...