8

1.1K 51 8
                                    

Oliver nie potrafił przetrawić tego co usłyszał. Było już dość późno, a on chodził po zamku, aby trochę wytrzeźwieć. Siedział sobie spokojnie w jednym z korytarzy, gdy nagle usłyszał kroki. Postanowił nie zdradzać swojego położenia, jednak bardzo niekomfortowo się poczuł, gdy usłyszał, że te kroki należały do Olivii i Penny. Dziewczyny zwierzały się sobie, a on bez skrupułów je podsłuchiwał, chociaż tego nie chciał.

Gdy poszły, sam również podniósł się z miejsca i przez chwilę zastanawiał co ze sobą zrobić. Postanowił w końcu wrócić do pokoju wspólnego.

- A kapitan to gdzie zniknął? - zapytał Fred, łapiąc go pod jedno ramię.

- Już mieliśmy iść na poszukiwania kapitana - dodał George, łapiąc go pod drugie ramię.

- Chłopaki, dajcie spokój, głowa mi pęka - powiedział, próbując się wyrwać.

- Słyszałeś, że Olivii dostało się dormitorium na pograniczu? - powiedział Fred.

- Jak na pograniczu? - zdziwił się Wood.

- Czyli, że ma drzwi od strony dziewczyn, ale i od chłopaków również.

- Był kiedyś w ogóle taki pokój?

- Byliśmy już się rozejrzeć - powiedział Geroge. - Podziękowaliśmy za wszystko i zostawiliśmy parę butelek piwa kremowego. 

- Ale skoro kapitan chce iść spać, to dobranoc - powiedzieli naraz i puścili go.

Oliver potrząsnął głową i wszedł po schodach, zatrzymując się chwilę na górze. Ponownie pokręcił głową i wszedł do swojego dormitorium. 

Zastanawiał się nad słowami dziewczyny, ale nie miał zamiaru jej mówić, że to wszystko słyszał.

Potem jego myśli przeszły nagle na OWTMy, które miały się odbyć już za parę miesięcy. Chłopak zdziwił się, że tyle czasu już minęło, a on wciąż nie potrafił. Na korepetycjach z Olivią nie potrafił się skupić, więc postanowił znaleźć kogoś innego.

Na szóstym roku była dwójka braci Olivii, jeden z nich - Maximus - udzielał korepetycji. Oliver pomyślał sobie, że z samego rana go znajdzie i poprosi o pomoc w nauce. 

Rano, gdy się obudził nie mógł znieść bólu głowy. Z trudem zszedł na śniadanie. Nikogo z jego znajomych jeszcze nie było, więc postanowił od razu załatwić sprawę z bratem Olivii, który akurat siedział już przy swoim stole.

Oliver powolnym krokiem ruszył w stronę stołu krukonów i zatrzymał się przy dwóch identycznych chłopakach.

- Hej - zagadał. - Mam pewien problem, bo całkowicie nie wiem, który to Maximus, a mam do niego sprawę.

- To ja - jeden z nich wstał i podał chłopakowi dłoń. Był dość wysoki, a pierwsze co rzucało się w oczy, były jego śnieżnobiałe włosy, takie same jak Olivii. - Coś się stało?

- Nic takiego, po prostu potrzebuję korepetycji z paru przedmiotów. Da się to załatwić?

- Oczywiście, nie ma sprawy - odpowiedział. - I mów mi Max.

- Dzięki, ustal termin, kiedy ci pasuje, a ja się dopasuję.

- Poczekaj - zatrzymał go Max. - Ty przyjaźnisz się z moją siostrą?

- Tak - odpowiedział, zaniepokojony. - A coś się stało?

- Nie, tak aby pytam - nachylił się do niego i wyszeptał. - Będę miał na ciebie oko.

- Mam się bać? - zaśmiał się niepewnie. Max był dość postawny, jednak Oliver również był dobrze zbudowany.

Max jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi. Oliver odszedł trochę dalej i po ciele przeszły mu ciarki. Nie znał całej rodziny McCourtney'ów, ale już się ich trochę obawiał.

Po ciężkich przygotowaniach nadszedł dzień SUMów. Oliver siedział w ławce, w oczekiwaniu na arkusze, które za chwilę miała rozdać profesor McGonagall. Stresował się, jednak dzięki Maxowi nie był już tak bardzo nieprzygotowany. 

Tydzień później napisali już wszystkie egzaminy i mogli cieszyć się wolnymi dniami. 

- Czemu nie pochwaliłeś się, że Max udzielał ci korków? - zapytała się Olivia, gdy we czwórkę siedzieli na błoniach.

- Nie było czasu, no wiesz, nauka - przewrócił oczami.

- Podobno dobrze ci szło - powiedziała. - Mój brat cię chyba lubi.

- A ja się go boję - wyszeptał.

- Słyszałam! - zaśmiała się dziewczyna. - Nie ma się czego bać, on taki jest. A uczyć umie świetnie i nigdy nie odpuszcza. Czasem w domu jak nie chce mi się czegoś zrobić, to stoi nade mną aż w końcu zdecyduję się to zrobić i odchodzi dopiero gdy skończę.

- Jak dobrze, że nie mam rodzeństwa - wtrąciła Penny.

- Jeśli ci tak smutno, to mogę się z tobą podzielić - powiedział Percy.

- Ja również - dodała Olivia.

- Podziękuję - powiedziała. - Bycie jedynakiem ma swoje plusy.

- Zerko krzyków, pisków, płaczu - zaczęła wymieniać Olivia.

- Nikt cię nie denerwuje - dodał Percy.

- Jeśli mowa o rodzeństwie - Olivia nagle sobie przypomniała. - Moja mama znowu spodziewa się dziecka.

- Wyprowadź się - powiedziała Penny.

- Chciałam, tata mówił, że się dołączy, ale nie wypaliło - westchnęła. - Kolejny brat! Cudownie.

- A może będzie siostra? - zapytał Wood.

- Jeśli polegać na prawdopodobieństwie, jest 99% szans, że będzie to chłopiec. 

- Przecież mają ciebie, to prawdopodobieństwo musi być większe.

- W ogóle przyszło mi coś do głowy - powiedziała nagle Olivia, zwracając się do Percy'ego. - Twoi rodzice chcieli mieć od początku dziewczynkę.

- Czemu niby tak myślisz? - zapytał Rudzielec.

- Dlaczego nie mają więcej dzieci po Ginny?

- Zapytam - powiedział. - Albo każę bliźniakom to zrobić.

- Zmieniając temat znowu, co robicie w wakacje? - zapytała Olivia.

- Nic - odpowiedział Oliver. - Chyba, że tata zabierze mnie na jakiś mecz.

- To cię nie zabierze, bo będziecie u mnie na biwaku. Postanowione.

- To może być świetna zabawa - powiedziała Penny.

Reszta dni minęła im na wypoczynku. Niewiele robili i niewiele im się chciało robić. Tak dotrwali do dnia, gdy wszyscy wracali do domu. W pociągu niewiele się działo, Olivia zabrała się za książkę, a Oliver się jej przyglądał.

Na peronie przywitali ich rodzice, którzy ze sobą rozmawiali. Oliver poznał paru najmłodszych braci Olivii - Mike'a, Chase'a, Liama oraz Oscara, którzy byli za mali, aby zostawać samemu w domu.


ϙᴜɪᴅᴅɪᴛᴄʜ  || oliver woodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz