4

1.3K 69 12
                                    

Nadszedł dzień pierwszego meczu gryfonów. Grali przeciwko puchonom. Jednak drużyna puchonów nie wyglądała jakby miała dzisiaj zagrać. Oliver aż podniósł się z miejsca.

- Zaszła mała zmiana - powiedział szybko Dubledore. - Dzisiaj Gryffindor gra przeciwko Slytherinowi.

- CO!? - krzyknęła Olivia, głośniej niż chciała. - Przecież nie przygotowywaliście się, żeby grać z tymi oślizgłymi...

Percy zatkał przyjaciółce buzię, żeby przypadkiem nie usłyszał jej cały Hogwart. 

- Co teraz zrobimy? - zapytał cicho Harry. 

- Ty masz jedno zadanie, które nie zmienia się w przypadku meczu z kimkolwiek - wyszeptał Oliver. - My mamy gorzej.

Cała drużyna udała się do szatni, aby się przebrać. Oliver złapał się za głowę i zastanawiał co zrobią w takiej sytuacji.

- Dobra drużyno - powiedział, podnosząc głowę. - Tego się nie spodziewaliśmy. Nie przygotowaliśmy się na nich, bo jakże inaczej. A oni zapewne od dawna ćwiczą, żeby nam dokopać. Harry, jedyna nadzieja jest w tobie. Wołają nas. Chodźmy.

Olivia zajęła miejsce na trybunach i ze zniecierpliwieniem obserwowała jak gryfoni dostają po głowach. Przegrywali już siedemdziesięcioma punktami.

Nagle pałkarze ślizgonów wycelowali oba tłuczki w jedną ze ścigających. Angelina nagle zaczęła spadać na ziemię, aż w końcu całkowicie się z nią zderzyła.

- Faul! - zawołała madame Hooch. - Wood, macie rzut wolny. Gdzie wasz zastępczy ścigający?

- Nie mamy takiego! Nigdy nie był potrzebny - odpowiedział jej chłopak. - Ale da mi pani chwilę to zaraz kogoś znajdę.

Madame Hooch ogłosiła chwilę przerwy, a drużyna się zebrała, aby dyskutować.

- Co teraz? - zapytali naraz bliźniacy.

- Znam kogoś kto w tej chwili by na, się przydał, ale problem jest w tym, że nie wiem czy się zgodzi - powiedział ich kapitan. Odszedł kawałek i zaczął machać do Percy'ego.

Rudzielec od razu podłapał o co chodzi i odwrócił się do Olivii, jednak dziewczyna stanowczo mu zaprzeczała.

Zanim Olivia zdążyła powiedzieć ostatnie słowo zaprzeczenia, złapał ją Hagrid i przerzucił sobie przez ramię. Zaczął biec na sam dół, aż w końcu znaleźli się przy zawodnikach.

- Wkładasz strój i bierzesz miotłę - krzyknął Hagrid. 

Olivia zlękniona nie wiedziała co odpowiedzieć, po prostu poszła się przebrać i zabrała jedną z mioteł ze składziku. Wyszła z powrotem na boisko, a reszta drużyny powitała ją oklaskami.

- Świetnie - powiedział Oliver, kładąc jej rękę pomiędzy łopatkami i kierując w stronę boiska. - A teraz dasz z siebie wszystko.

- Na miotły - zawołała madame Hooch. - Start!

Na początku Olivia czuła się bardzo niepewnie na miotle, gdy pierwszy raz podano do niej kafla, o mało go nie wypuściła. Jednak po chwili uspokoiła się i powiedziała sobie w myślach, że to jest jak gra z braćmi, tylko mniej brutalna.

Ruszyła w stronę bramek przeciwników, zgrabnie ominęła tłuczek oraz paru ślizgonów próbujących ją zrzucić. Uniosła rękę z kaflem i bez zawahania rzuciła prosto do obręczy.

- Jest GOOOOL - krzyczał Lee Jordan w mikrofon. - McCourtney była tym czego potrzebowała ta drużyna.

Oliver starał się skupić na piłkach rzucanych do obręczy, jednak nie musiał tego robić zbyt często, gdyż teraz w większości to gryfoni mieli piłkę.

Po paru minutach Harry'emu udało się złapać znicz, więc mecz skończył się wygraną gryfonów.

Olivia obiecała sobie, że nigdy więcej nie zagra, bo to nie jest jej miejsce. To było miejsce Angeliny, a nie chciała sobie robić kolejnego wroga. Annabeth jej wystarczyła.

W pokoju wspólnym zorganizowano wielkie święto. Zanim Olivia zdążyła się zorientować co się dzieje, ktoś złapał ją za ramie i posadził sobie na ramieniu. Wszyscy skandowali imię dziewczyny, na co Olivia stanowczo nie była gotowa. Zarumieniła się i prosiła, aby postawili ją na ziemi. Jednak nikt jej nie słyszał. Po czasie przyszedł po nią Oliver i pomógł zejść na ziemię. 

Impreza trwała naprawdę długo, dopóki nie przyszła profesor McGonagall i nie wygoniła ich do dormitoriów, jednak niektórzy postanowili bawić się dalej u siebie.

Olivia od razu padła na łóżko i zasnęła.

Za to Oliver nie potrafił zasnąć, chociaż jego towarzysze już dawno chrapali.

- A nie mówiłem, że Olivia jest najlepsza? - zapytał Percy, przykrywając się kołdrą.

- Masz rację stary - powiedział Oliver, kładąc sobie ręce pod głowę. - Zastanawiam się czy by nie wywalić którejś z dziewczyn z drużyny, a przyjąłbym na ich miejsce Olivię. Świetnie mi się z nią grało. A tamte nawet kafla nie potrafią utrzymać dłużej.

- Przyznaj - Percy nagle się podniósł. - Podoba ci się, co?

- Kto? - zapytał zdezorientowany Oliver.

- Olivia. Widać z daleka.

- Serio to widać? Czasem, aby spojrzę na nią..

- A potem patrzysz i patrzysz, i patrzysz...

- Przestań! - zawołał ściszonym głosem, rzucając w niego poduszką.

- Taka jest prawda - wzruszył ramionami, podkładając sobie poduszkę pod głowę. - Możesz ją zaprosić w walentynki do Hogsmead.

- Bez przesady, to chyba trochę za dużo - powiedział Oliver.

-  Chyba, że w walentynki zaprosisz ją do Hogsmeade. Nie mówię od razu że do herbaciarni, ale na przykład na piwo kremowe? Na przykład, może zrobimy tak: Penelopa powie Olivii: "Idę z Percy'm do Trzech Mioteł, ale nie chce żeby zobaczyli, że jesteśmy razem, pójdziesz ze mną? Percy też kogoś tam przyprowadzi, ale nie mów mu, że idziesz, bo to miała być niespodzianka". No coś w tym stylu co nie?

- Dlaczego ty zaczynasz myśleć o tak późnej porze? - zapytał Oliver. - Świetny pomysł ci przyszedł.

- Wpadłem na jeszcze jeden - powiedział Percy. - Poproś ją o korepetycje, przecież i tak jesteś kretynem ze wszystkiego. Może w końcu się czegoś nauczysz.

- Spadaj - wziął drugą poduszkę i rzucił w przyjaciela.

- Aby na dobrze ci to wyjdzie.

- Zastanowię się - powiedział. - A teraz oddawaj mi poduszki.

- Przecież sam mi je rzuciłeś - powiedział, wygodniej się kładąc.

Oliver wstał, podszedł do łóżka rudzielca i brutalnie zabrał mu swoją własność.

- Przyznaj, że jestem cudownym przyjacielem.

- Dobranoc - powiedział Oliver, przykrywając się po uszy.

- No powiedz.

Wood zgasił lampkę.

- No weź.

Oliver zaczął chrapać.

- Przecież i tak wiem, że jestem.

Oliver zaczął chrapać głośniej.

ϙᴜɪᴅᴅɪᴛᴄʜ  || oliver woodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz