Do ślubu został niecały tydzień, wszystkie zaproszenia zostały wysłane, a goście potwierdzili, że przybędą. Miało być 135 osób.
Dzisiaj zajmowaliśmy się ustawianiem stołów. Postanowiliśmy, że 7 stołów będzie stało prostopadle do stołu pary młodej.
Sukienkę miałam już praktycznie tylko odebrać, a Oliver swój garnitur już ma.
Postanowiliśmy, że wesele będzie dwudniowe, chociaż planowaliśmy tylko jeden dzień. Ostatecznie mama wpłynęła na ten wybór, bo powiedziała nam, że goście którzy przyjadą z daleka, będą musieli praktycznie od razu wracać.
Chociaż tata mówił, że nie ma zamiaru dokładać pieniędzy do naszego wesela, jednak zapłacił za lokal. Rodzice Olivera również się dołożyli.
Penny już znała płeć dziecka, a raczej dzieci. W brzuchu nosiła dwóch chłopców. Długo zastanawiali się z Percy'm nad imionami. Słyszałam chyba z dziesięć różnych wersji, a tej prawdziwej jeszcze nie ma. Percy wypożyczył nawet Wielką Księgę Imion. Nie było strony, gdzie Penny nie spodobało się jakieś imię. Jak dobrze, że na razie ja nie mam dzieci.
Wszystko było już dopięte na ostatni guzik. Moją świadkową niestety nie może zostać Penny, dlatego szukałam po znajomych, ale nie miałam ich za wielu. W końcu jednak Annabeth bardzo naciskała, a jako iż był dzień przed ślubem to się zgodziłam. Świadkiem Olivera został Andrew. Uznał, że skoro nie będzie Penny, to Percy będzie raczej niezbyt spokojny siedząc obok byłej "dręczycielki" jego kumpla.
Teraz tylko czekaliśmy na wielki dzień. Postanowiliśmy, że tej nocy ja będę spać u swoich rodziców, a on u swoich. Zobaczymy się dopiero w kościele.
Gdy rano się obudziłam, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Trochę się stresowałam, ale w końcu wyjdę za faceta marzeń.
Przyszła do mnie Penny, Annabeth i niektóre kuzynki, babcie oraz mama i ciocie. Edi też z nami była. Miała już dwa latka i na prawdę dużo trejkotała.
Moja kuzynka - Betty, pomalowała mnie, potem założyłam suknię, a za pomocą magii ułożyły mi fryzurę. Upięte, pofalowane włosy. Wszystko wyglądało idealnie i taki miał być ten dzień.
Wszyscy już byli w kościele. Czekałam przed wielkimi drzwiami kościoła, było zimno (w końcu mamy parę dni po świętach), miałam na sobie białe bolerko. Mój tata miał zaprowadzić mnie pod ołtarz.
[T]: Moja kruszynka tak szybko urosła. Pamiętam jak jeszcze byłaś malutka, zakładałaś tampony mamy na choinkę, bo myślałaś, że to ozdoby. Nigdy nie zapomnę jak kot zabrał ci smoczek... Dusiłaś go i krzyczałaś: "kici, oddaj momo!". To były najlepsze chwile w moim życiu. Moja pierwsza córka, za szybko dorosłaś. A ty jak się czujesz?
[O]: To bardzo ważny dzień w moim życiu, jestem naprawdę szczęśliwa.
[T]: Napewno? Masz jeszcze szansę się wycofać, chociaż nie! Poczekaj nie możesz się wycofać, bo wtedy płaciłbym za wielką salę tylko po to, żebym sam sobie w niej potańczył? O nie, chodźmy już zanim się rozmyślisz.
Wkroczyliśmy dumnie do kościoła, stąpając po czerwonym dywanie. Tata zostawił mnie tuż przed ołtarzem, a w końcu ja stanęłam przed moim przyszłym mężem. Uśmiech nie mógł zejść mi z twarzy. Gdy powiedzieliśmy sakramentalne "tak" i się pocałowaliśmy wszyscy bili brawo na stojąco.
Wychodząc z kościoła zostaliśmy obsypani ryżem i monetami (szkoda... Liczyłam na papierkowe), dostałam parę razy w głowę, ale nic nie mogło popsuć mi tego dnia.
Przed salą wypiliśmy po pierwszym kielichu i wyrzuciliśmy za siebie kieliszki. Oliver wziął mnie na ręce i wniósł na salę.
Piliśmy, całowaliśmy się, śpiewaliśmy, tańczyliśmy. Nawet nie zlicze ile osób zaprosiło mnie do tańca. O północy pokroiliśmy tort, a potem bawiliśmy się do piątej.
Chyba nie będę czuła nóg na poprawinach...
CZYTASZ
ϙᴜɪᴅᴅɪᴛᴄʜ || oliver wood
FanficOlivia jest nieśmiałą dziewczyną zamkniętą na ludzi, jednak piąty rok nauki w Hogwarcie przynosi jej wiele niespodzianek. Gryfonka ma zacięty język i jest szczera do bólu, zna swoją wartość i się tego nie wstydzi, czy jej znajomi to docenią?