2.

272 14 8
                                    

Po chwili wahania odwróciłam się z zamiarem wrócenia do samochodu. Niestety moja rodzinka już odjechała, a mi nie uśmiechało się wracać na pieszo do domu, zwłaszcza w takiej ciemnicy.

Raz kozie śmierć, czy jak to się mówiło.

Trzęsącą dłonią zapukałam do drzwi. Przez jakiś czas czekałam, w duchu modląc się, aby nikogo nie było. Jednak już po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza, klamka opadła, a ja zobaczyłam przed sobą cholernie przystojnego chłopaka w czarnych jeansach i białej bluzie od Billie. Jego kręcone włosy były w nieładzie, a na twarzy zauważyłam lekkie zdezorientowanie.

Kendall? — zapytał cicho, wpatrując się w moje oczy.

On mnie... pamięta?

M-marcin? — udało mi się przypomnieć jego imię akurat w momencie, w którym chłopak rozłożył swoje ramiona.

Bez zastanowienia wtuliłam się w niego, nie myśląc nawet o tym, że przecież nigdy się nie lubiliśmy.

— Co tu robisz? — odsunął się ode mnie lekko. — Wróciłaś? Na stałe?

— Tak wyszło... — na moje policzki wlał się rumieniec, a ja modliłam się, żeby tylko tego nie zauważył.

— Chodź, Ola koniecznie musi cię zobaczyć, jest w kuchni... — dalej już go nie słuchałam, przyspieszyłam tylko i już po chwili znalazłam się w sporym pomieszczeniu.

Dziewczyna stała do mnie tyłem.

— Ekhm! — chrząknęłam, na co piętnastolatka odwróciła się gwałtownie, upuszczając łyżkę, którą nakładała jogurt do miski.

Z ust ciemnowłosej wydobył się głośny pisk, po którym podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. Gdy tylko się odsunęłam zauważyłam, że jej oczy są wilgotne.

— Nie płacz, bo ja też będę... — poinformowałam ją, czując na policzkach coś mokrego. — Widzisz?

Za plecami usłyszałam cichy śmiech, który należał najpewniej do Marcina. Odwróciłam się i zobaczyłam, że chłopak stoi oparty o framugę drzwi, a w ręce trzyma telefon. Nagrywał nas.

— Nie uważacie, że fajnie byłoby poinformować rodziców o tym, że mamy gościa? — uśmiechnął się delikatnie.

Na jego słowa Ola chwyciła moją rękę i zaciągnęła do salonu. Tuż przed wejściem zdążyłam się jednak schować, więc państwo Maciejczak jeszcze mnie nie widzieli.

— Muszę wam kogoś pokazać... — zaczęła dziewczyna w momencie, w którym Marcin pojawił się obok mnie. — Mam nadzieję, że pamiętacie Kendall?

Wyszłam zza przyjaciółki i stanęłam wprost przed panią Eweliną. Kobieta nic nie mówiąc przytuliła mnie, a po chwili to samo zrobił ich tata.

— Rodzice w domu? — zapytał po chwili pan Dominik, ponownie siadając na kanapie.

— Tak, ale za chwilę pewnie po mnie przyjadą.

— Dobra, to w takim razie ja zabieram Kennie i idziemy do mnie! — Aleksandra pociągnęła za mój rękaw, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że nadal miałam na sobie kurtkę.

— Daj, odniosę. — Marcin wyciągnął do mnie dłoń, a ja zdziwiona oddałam mu odzież.

Jego siostra w tym czasie zdążyła już wejść po kilku schodach i teraz czekała na mnie. Szybko ruszyłam za nią i już po kilku sekundach siedziałyśmy zmachane na jej łóżku.

w i t h   s o m e b o d y   w h o   l o v e s   m e | marcin maciejczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz