6.

271 15 1
                                    

— Kendall, masz gościa! — zawołał tata, który dopiero co wrócił z pracy. Jest stolarzem i często nie ma go w domu.

— Kogo przywiało... — mruknęłam w momencie, w którym drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły. — Oo, Marcin!

— Cześć... łamago. — zaśmiał się uroczo z mojej oburzonej miny. — Co tam? Z tego co widzę, to twój talent do przewracania się i robienia sobie krzywdy zanikł, hmmm?

— Zostawmy to bez komentarza, okej? Póki co jestem przerażona moją głupotą. Gdzie masz Olę?

— Bardzo chciała przyjść, ale jakby to powiedzieć, troszkę pokłóciła się z rodzicami i ma szlaban. Więc ja cię odwiedziłem, mam nadzieję, że się cieszysz. — podniósł do góry rękę z jakąś reklamówką. — Przyniosłem coś.

Poklepałam miejsce na łóżku obok mnie, a on uśmiechnął się i z ochotą ruszył w moją stronę. Położył pakunek na podłodze, schylił się i coś z niego wyciągnął.

— Mam dla ciebie gorzką czekoladę, bo wiem, że to twoja ulubiona, kwaśne żelki, bo wiem, że tylko takie lubisz, mamby truskawkowe, bo wiem, że zawsze je wyjadasz... — zaczął wykładać na łóżko różne słodycze. — Udało mi się nawet przemycić lody czekoladowe, twoje ulubione. Wszystko ode mnie i Aleksandry.

Jesteś kochany... — spojrzałam na niego rozczulona.

Jego przyszła dziewczyna będzie ogromną szczęściarą, mając jego. Mogę się założyć, że będzie ją traktować jak skarb, bo skoro dla swojej nawet-nie-przyjaciółki robi takie rzeczy to co będzie robić dla dziewczyny...

— ...co ty na to? — chłopak najwyraźniej coś mi zaproponował, ale nie byłam w stanie określić co. — Słuchasz ty mnie w ogóle?

— Niezbyt, ale obiecuję, że teraz będę!

Marcin zmierzył mnie groźnym spojrzeniem, a ja z trudem powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. To aż dziwne, że nie przyjaźniliśmy się gdy byliśmy młodsi...

— Dobra, co proponujesz?

— Możemy po prostu bardziej się poznać... — powiedział, po czym pospiesznie dodał — ...jeśli tylko chcesz!

— Pewnie, że chcę, ale z tego co zauważyłam to już całkiem sporo o mnie wiesz, hmm?

Na moje słowa na twarzy Maciejczaka pojawił się delikatny rumieniec. Otwarcie zaśmiałam się z jego reakcji na co oberwałam poduszką w twarz.

— Ej! Myślałam, że dziewczyn nie bijesz! Zwłaszcza w takim stanie!

— Dla ciebie mogę zrobić wyjątek! — i po chwili ponownie oberwałam poduszką w głowę.

— Czuję się zaszczycona... — mruknęłam, chwytając paczkę kwaśnych żelków. — To co chciałbyś o mnie wiedzieć?

— Hmm... może ulubiony serial? — zapytał, wkładając rękę do opakowania.

Friends. — odparłam po chwili zastanowienia. — I nie wiem czy to serial ale kocham Kardashianki! Nadal śpiewasz?

— Nadal. Pewnie widziałaś filmik z przesłuchań w ciemno? — powiedział nieśmiało.

— Jasne, że widziałam. Jest cudowny! — gdy to mówię zauważam w jego oczach radosne iskierki. — Pewnie jesteś już po bitwach i sing offach?

— A skąd wiesz, że wygrałem bitwę?

— Proszę cię, śpiewasz... — chwilę zajęło mi znalezienie odpowiedniego słowa. — ...niesamowicie? Twój głos to po prostu skarb! Właśnie! Zaśpiewaj mi coś! Proszę!

w i t h   s o m e b o d y   w h o   l o v e s   m e | marcin maciejczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz