10.

177 13 0
                                    

— Mamo, możemy porozmawiać? — weszłam do kuchni, gdzie rodzice akurat coś razem gotowali. Słodko.

— Jasne. Stało się coś? — podeszła do mnie i posłała lekki uśmiech.

— Właściwie to tak... — zaczęłam, gdy kierowałyśmy się w stronę schodów. — Zrobiłam, a w zasadzie to powiedziałam coś bardzo głupiego i teraz żałuję, ale nie wiem jak to odkręcić.

Honey, pamiętaj, że jestem nie tylko twoją matką, ale też przyjaciółką i możesz powiedzieć mi wszystko. O co chodzi?

— Pamiętasz aferę z tymi old photos Thomasa? — gdy wypowiadałam te słowa byłam bliska płaczu. — Powiedziałam mu, że o siebie nie dba...

Mama przytuliła mnie i położyła rękę na mojej głowie. Delikatnie gładziła moje włosy, a ja momentalnie poczułam się lepiej. Co prawda nadal byłam na siebie wściekła, ale jej wsparcie było dla mnie w tym momencie bezcenne.

— On się bardzo wkurzył, wstał, zabrał mój telefon i coś w nim zrobił, ale nie wiem co! — wybuchnęłam płaczem. — A co jeśli mi nie wybaczy?!

— Gdzie masz ten telefon? — kobieta wyciągnęła rękę, a ja podałam jej urządzenie. — Chciał po prostu usunąć te zdjęcia.

— Skąd wiesz? — pociągnęłam nosem.

— Są w koszu. Usuniesz je? — podsunęła mi telefon pod nos, a ja opróżniłam folder Ostatnio usunięte. — A teraz chyba powinnaś go przeprosić. Idź.

Wstałam i ruszyłam do pokoju brata. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział, więc stwierdziłam, że przyjdę później. Może po prostu chce pobyć przez chwilę sam ze sobą?

***

— Kolacja! — krzyknął tata, a ja zerwałam się na równe nogi.

Byłam przeraźliwie głodna, a głodna Kendall to zła Kendall. Szybko, na tyle na ile pozwalała mi kontuzjowana noga, poszłam do kuchni, gdzie siedzieli już rodzice, ale Thomasa nie było.

— Kochanie, pójdziesz po niego? — zwrócił się do mnie ojciec.

Westchnęłam, ale zawlokłam się na górę, gdzie ponownie zapukałam do drzwi pokoju brata. I ponownie nikt mi nie odpowiedział, ale tym razem nie zrezygnowałam i weszłam do środka. A to co tam zobaczyłam sprawiło, że moje serce podskoczyło mi do gardła.

Okno było otwarte na całą szerokość, a na parapecie siedział Thomas z nogami zwieszonymi w dół. Z całą pewnością nie chciał skoczyć, wiedziałam to, bo w Ameryce zdarzało nam się tak siadać, ale to oznaczało, że bardzo go zraniłam.

— Tomek... — szepnęłam czując, że oczy zaczynają robić mi się wilgotne. — Tomuś, posłuchaj mnie. Kocham cię, jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu i nie wyobrażam sobie, że mogłabym cię stracić. Żałuję, że powiedziałam to co powiedziałam, bo to przecież nie prawda. Wybacz mi, proszę...

— Co jest ze mną nie tak, Kendall? Co?! — krzyknął, schodząc z parapetu i podchodząc do mnie. — Nie chcę, żeby moja idealna siostra miała tak nieidealnego brata...

— Twoja idealna siostra nie będzie idealna bez ciebie... — szepnęłam, rękawem wycierając łzy. — Zejdź na kolację.

Wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do salonu. Nie informując rodziców ruszyłam do ogrodu, gdzie ze łzami w oczach przeglądałam w telefonie zdjęcia z Thomasem. Nasze najlepsze wspólne chwile. Póki co nie zanosi się na przebaczenie z jego strony, więc o sylwestrze ze znajomymi mogę zapomnieć, ale to jest moje najmniejsze zmartwienie. Bo kogo by to teraz interesowało, co?

— Skarbie, wróć do domu. Jest zimno. — po kilku minutach tata pojawił się w drzwiach tarasowych. Zbyłam go machnięciem ręki. — On ci wybaczy. Zawsze ci wybaczał.

— Nie tym razem. Przegięłam, wiemy o tym wszyscy. Gdybym tylko mogła to jakoś odkręcić... — mruknęłam cicho.

— Na pewno coś wymyślisz. — po tych słowach zostawił mnie samą, a w mojej głowie już pojawił się plan, który musiał się udać.

***

Wigilia zawsze sprawiała mi dużo radości, ale tym razem było inaczej. Kompletnie olałam kwestię przystrojenia domu i tym zajęła się mama. Nie miałam ochoty na nic, więc gdy wieczorem dwudziestego czwartego schodziłam po schodach na dół byłam ubrana w szary dres, pod oczami miałam sińce, a włosy spięłam w koka tylko po to, żeby mi nie przeszkadzały.

— Kennie, słabo wyglądasz... — mruknęła zaniepokojona mama. — Może położysz się jak zjesz?

Kiwnęłam słabo głową i usiadłam przy stole. Po tradycyjnej modlitwie chwyciłam opłatek, którym podzieliłam się z rodzicami, Thomas nawet na mnie nie spojrzał. Gdy wszyscy zabrali się za jedzenie ja pochłonęłam tylko resztę opłatka.

— Idę do siebie.

Wstałam od stołu i ruszyłam do góry. Kiedy już byłam w pokoju chwyciłam telefon i zadzwoniłam na FaceTime'ie do Oli.

— Cześć kochana! — przywitała mnie z uśmiechem. — A ty jeszcze nie gotowa?

— Ja już po. — powiedziałam słabo, lustrując ubraną w czerwoną sukienkę przyjaciółkę. — Masz chwilę, żeby pogadać?

— Jasne, co się stało? — odparła zaniepokojona.

— Będę pod twoim domem za pięć minut, okej? — zapytałam, a gdy dziewczyna nie odpowiadała dodałam: — To nie jest rozmowa na telefon.

Szybko zeszłam na dół, narzuciłam na siebie grubą bluzę, którą zabrałam tacie, na nogi wrzuciłam przypadkowe buty i mówiąc tylko Idę do Oli! wyszłam z domu. Droga zajęła mi kilka minut, po których stałam zmachana pod drzwiami.

Dziewczyna otworzyła mi, po czym bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wciągnęła do środka. Skierowałyśmy się do jej pokoju, gdzie usadziła mnie na łóżku i czekała na wyjaśnienia.

— Pamiętasz jak Tomek wyglądał zanim wyjechaliśmy? — zaczęłam cicho.

— Tomek? Jaki Tomek? — zmarszczyła brwi. — Twój brat? No nie wyglądał zachęcająco. To o niego chodzi?

Opowiedziałam jej o wszystkim, zarówno o tym co wydarzyło się w Ameryce, jak i o tym co miało miejsce w Polsce. Dziewczyna siedziała w szoku i ani razu mi nie przerwała, a gdy skończyłam podała paczkę chusteczek.

— Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć...

Nas? Proszę, nie mów nic Marcinowi! — wstałam gwałtownie.

— Nie powiem, ale on i tak będzie cię wspierać. Jest cudownym człowiekiem i nie musi wiedzieć wszystkiego. Zmienił się...

Wiem.

w i t h   s o m e b o d y   w h o   l o v e s   m e | marcin maciejczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz