14.

187 11 3
                                    

Po niecałych czterdziestu minutach wyszłam z łazienki w szlafroku i z turbanem z ręcznika na głowie. Przemknęłam do garderoby, skąd zabrałam potrzebne ciuchy i wróciłam do pokoju.

Zajęłam się makijażem, który składał się z korektora, pudru, eyelinera, tuszu do rzęs i kredki do brwi. Na koniec dodałam jeszcze rozświetlacz i przezroczysty błyszczyk z drobinkami. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, które sięgały mi już do pasa.

Przebrałam się w jasnofioletową błyszczącą sukienkę na ramiączkach z prostym dekoltem. Była przylegająca i sięgała mi do połowy uda. Na szyi zawiesiłam mały srebrny łańcuszek z motylkiem i drugi tego samego koloru, na nieco większych oczkach z kłódką. Dodatkowo narzuciłam na siebie czarną krótką kurtkę jeansową i zdjęłam usztywnienie ręki, zostając w samym gipsie. Spryskałam się perfumami i wyszłam z pokoju, kierując się na dół.

W kuchni stał już Tomek, ubrany w czarne jeansy i żółtą koszulkę, a do paska spodni przypiął łańcuszek. Jego włosy były nieco wilgotne, a policzki zarumienione, co wskazywało na to, że dopiero co wyszedł spod prysznica.

— Ale się wystroiłaś. — powiedział, popijając z szklanki. — Ola pisała, że będą za chwilę, bo już wychodzą.

— Jasne, a mamy w ogóle jakieś jedzenie or something? — zmarszczyłam brwi, przyglądając się bratu.

— Wyluzuj, wszystkim się zająłem. — machnął lekceważąco ręką, wychodząc z pomieszczenia akurat wtedy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. — Otworzę.

Po tych słowach zostawił mnie samą, a już po chwili usłyszałam na korytarzu znajome głosy, wyszłam więc z kuchni i poszłam się przywitać.

— Cześć. — mruknęłam, przytulając Olę.

— Hejka. — odparła, odsuwając się i mierząc mnie wzrokiem. — Wyglądasz świetnie.

— Ty też. — przyznałam, gdy przeskanowałam jej ubiór.

Dziewczyna miała na sobie czarną przylegającą spódniczkę do połowy uda i jasnożółtą koszulkę wsadzoną w środek. Na nogi ubrała czarne vansy, a włosy wyprostowała i rozpuściła. Jej twarz zdobił delikatny makijaż, wyróżniający się jedynie cieniem na powiece w kolorze bluzki. Wszystko do siebie pasowało.

Gdy Ola witała się z Tomkiem do mnie podszedł Marcin. Przytulił mnie jedną ręką, uśmiechając się promiennie. Miał na sobie czarne jeansy i koszulę na krótki rękaw. I wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że ta koszula była jasnofioletowa.

J a s n o f i o l e t o w a!

Nie spodziewałaś się, że przyjdziemy, prawda? — zapytał, a ja pokiwałam głową. — No to niespodzianka!

Uśmiechnęłam się i razem ruszyliśmy do salonu, gdzie czekali już na nas Ola i Tomek. Mój brat leżał na kanapie, a w fotelu obok siedziała brunetka, z założonymi nogami. Oboje wyglądali na zadowolonych ze swojego towarzystwa.

— Która godzina? — mruknął blondyn, wiercąc się na kanapie i robiąc nam miejsce.

— Coś koło dwudziestej pierwszej, a co? — odparłam, siadając obok brata.

— Mamy taki pomysł, żeby w coś pograć, pooglądać telewizje, zjeść coś, a gdy będzie kilka minut przed północą, to wyjdziemy na dwór. — wyjaśniła Ola, a ja i Marcin zgodnie pokiwaliśmy głowami.

— To może Monopoly? — zaproponowałam.

Wszyscy zgodzili się na ten pomysł, więc skierowałam się do pokoju rodziców, gdzie od zawsze było mnóstwo planszówek czy kart do gry. Wzięłam odpowiednie pudełko i zeszłam po schodach, ruszając do salonu.

Rozłożyliśmy planszę na stoliku i rozsiedliśmy się, Ola w fotelu po lewej, Tomek w fotelu po prawej, a ja z Marcinem na kanapie. Gdy każdy wybrał już swój pionek zaczęliśmy grę. Ola rzucała kostką jako pierwsza, ja byłam po niej, dalej drugi Maciejczak i mój brat.

Już przy pierwszym okrążeniu trafiłam do więzienia, nie mówiąc nawet o tym co działo się później. Zawsze bankrutowałam i tym razem nie było inaczej. Straciłam wszystkie pieniądze i nie zapowiadało się, że szybko je odzyskam.

— Ty zawsze przegrywasz. — zaśmiał się Tomek, a ja przewróciłam oczami.

Nieprawda...

***

Po jakimś czasie znudziła nam się gra i zajęliśmy się oglądaniem telewizji. Padło na program sylwestrowy, podczas którego wszyscy zaczęliśmy śpiewać. Oczywiście nie muszę mówić, komu szło najlepiej. Marcin był po prostu stworzony do śpiewania.

Ale to też po jakimś czasie nas znudziło, więc poszliśmy do pokoju mojego brata, żeby pograć na konsoli. O dziwo nie było tak aż takiego wielkiego syfu, co przyjęłam z ulgą. Rozsiedliśmy się na łóżku, a chłopacy chwycili za pady.

— Za trzy minuty dwunasta. — Ola przerwała rozgrywkę, wstając ze swojego miejsca.

Wszyscy poszliśmy w jej ślady, po czym zeszliśmy na dół i ubraliśmy kurtki oraz buty. Tomek poszedł jeszcze do kuchni, a gdy wrócił, trzymał w ręce cztery kieliszki i szampana. Otworzył nam drzwi, a gdy nikogo nie było już w domu zakluczył je, na wypadek, gdyby ktoś się tu kręcił.

Rozpoczęło się odliczanie, a na ulicy pojawiało się coraz więcej ludzi. Gdy tłum wykrzyknął zero! wystrzeliły fajerwerki, a niebo rozjaśniło się kolorami.  Podniosłam głowę, wypijając zawartość swojego kieliszka, po czym odłożyłam go na balustradę. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam coś, co sprawiło, że moje serce niemal się roztopiło.

— Patrz! — mruknęłam do Marcina wskazując na Olę i Thomasa, którzy stali przytuleni do siebie.

Chłopak nic nie powiedział tylko też mnie objął, śmiejąc się pod nosem. Przysunęłam się bliżej niego, zadzierając głowę, żeby na niego spojrzeć, ponieważ był ode mnie o ponad pół głowy wyższy.

Po kilku minutach wróciliśmy do domu. Zdjęliśmy wszystko to, co niepotrzebne i z Marcinem ruszyłam do pokoju Tomka. On razem z Olą poszli jeszcze odnieść naczynia do kuchni. Zajęłam to samo miejsce co wcześniej, obok Marcina i stolika nocnego po mojej prawej. Zachciało mi się pić, więc chwyciłam za butelkę z wodą, która leżała między meblami, po czym wypiłam z niej łyk i skrzywiłam się.

Ta woda chyba za długo tutaj stała.




14 rozdział na 14 urodzinki!
juz za chwile akcja sie rozwinie 😉

w i t h   s o m e b o d y   w h o   l o v e s   m e | marcin maciejczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz