9.

195 11 1
                                    

Od kilkunastu minut siedzieliśmy w salonie, oglądaliśmy Kardashianki i zajadaliśmy się gorącą pizzą. W momencie, w którym na ekranie pojawiła się Kim, Marcin przerwał delektowanie się jedzeniem i spojrzał na mnie.

— Z kim chcesz spędzić te święta? — spytał chłopak, poprawiając swoje usadowienie.

— Z kimś kto mnie kocha... — mruknęłam nie przerywając jedzenia. — Czyli naturalnie z tobą.

Chłopak wytrzeszczył oczy, ale gdy zorientował się, że sobie z niego żartuję parsknął śmiechem, opluwając serem telefon, który trzymał.

— Boże... jaki... debil... — wydusiłam rozbawiona. — Wytrzyj się!

Rzuciłam w niego paczką chusteczek, a on złapał ją zręcznie i wyciągnął jedną. Wytarł usta, pomagając sobie aparatem w telefonie. Gdy skończył pokazał mi język, bo cały czas starałam się ukryć rozbawienie tą sytuacją. 

Szczerze cieszyłam się z naszej relacji, po nowym roku mieliśmy zacząć chodzić razem do klasy, a ja nie chciałam narobić sobie tam wrogów. Z tego co pamiętam to nie lubiłam się tylko z jedną dziewczyną, ale to też była tylko jakaś mała sprzeczka, nic wielkiego. A dobre znajomości w nowej klasie były dla mnie bardzo ważne.

— Właśnie, przypomniało mi  się coś. Przychodzicie na święta, prawda? — spytałam, na co chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie. — Nic nie wspominałam? Niemożliwe... No dobra, bardzo możliwe.

— Jeśli tylko rodzice się zgodzą.

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i odwróciłam wzrok na telewizor. W ciszy dokończyliśmy odcinek, po którym włączyliśmy następny. Ten jednak nie był już taki ciekawy jak poprzedni, postanowiliśmy więc, że faktycznie pouczymy się, jak na porządnych nastolatków przystało.

— Opowiedz mi o The Voice. — poprosiłam po chwili, a Marcin spojrzał na mnie zdezorientowany.

— Co?

— Opowiedz mi o The Voice. — powtórzyłam, patrząc prosto w jego zielonoszare oczy. — Proszę.

— No więc jestem w drużynie Dawida, przeszedłem bitwy, ale tego nie powinnaś wiedzieć i jestem już po sing off'ach. — zaczął bawić się bransoletką na ręce.

— Dostałeś się do finału, prawda? — zapytałam, a chłopak pokiwał głową. — Nikomu nie powiem, obiecuję.

— Cieszę się. Chcesz coś jeszcze wiedzieć? — uśmiechnął się w moim kierunku.

— Wszystko.

Wszystko? — jęknął przeciągle, ale w końcu uległ i zaczął opowiadać. — Poznałem mnóstwo świetnych ludzi. Dawid jest cudownym trenerem, potrafi mnie zrozumieć wtedy, gdy inni mają z tym problem, jest strasznie wyrozumiały i opiekuńczy. I chociaż niektórzy myślą, że mnie faworyzuje, to on jest taki w stosunku do wszystkich.

— Jakieś dziewczyny? — poruszyłam zabawnie brwiami, za co oberwałam poduszką. — No co? Tylko zapytałam!

— Jeśli chodzi o dziewczyny, to mam całkiem fajny kontakt z Hanią i Anastazją i w sumie to z nimi najwięcej pisze. — odpowiedział po chwili wachania. — Ale żadna z nich mi się nie podoba!

Jasne...

***

— Marcinek już poszedł? — mama stanęła w drzwiach salonu zdejmując płaszcz. — Pytałaś.

— Powiedział, że jak się jego rodzice zgodzą, to tak. — odparłam, wstając powoli z kanapy. — Przyszły już ciuchy?

Kobieta nie odpowiedziała nic tylko uniosła do góry sporą paczkę. Rzuciła nią we mnie, a że mam refleks worka ziemniaków oberwałam w twarz. Posłałam jej tylko zirytowane spojrzenie, na widok którego roześmiała się i wyszła, zostawiając mnie sam na sam z moją paczką. Gwałtownym ruchem rozdarłam opakowanie i z uśmiechem na ustach zaczęłam przeglądać rzeczy, gdy do salonu wszedł Thomas.

— Gdzie twój boyfriend, nie miał cię przypadkiem chemii nauczyć? — zadrwił chwytając za pilot od telewizora. — Nowe ciuchy? Serio?

— Tak, serio. W porównaniu do ciebie dbam o swój wygląd.

Skutek tego zdania był piorunujący. Chłopak zerwał się na równe nogi i rzucił w moim kierunku, zabierając telefon leżący na stoliku. Tyle, że to był mój telefon, a on teraz w nim rył i cholera wie co tam znajdzie, bo to urządzenie to studnia bez dna.

— Proszę. Bardzo. — warknął po chwili w moją stronę, rzucając telefon na kanapę.

Dopiero gdy wyszedł z pomieszczenia odważyłam się chociażby zerknąć w stronę urządzenia. Było mi strasznie głupio, bo doskonale rozumiałam dlaczego tak gwałtownie zareagował na to co powiedziałam.

Okłamałam go raz, jeden jedyny raz, który wpłynął na naszą relację tak bardzo jak jeszcze nic innego. W Ameryce popularne dzieciaki zwracały uwagę w pierwszej kolejności na wygląd, w naszym przypadku było tak samo. Thomasa przyjęli do tej całej elity w jego szkole tylko dlatego, że był przystojny. On sam starał się jak mógł, żeby nigdzie nie wyciekły jego stare zdjęcia. Zdjęcia, na których wyglądał okropnie. Zdjęcia, które ja jako jedyna miałam na swoim telefonie, choć jeszcze o tym nie wiedziałam.

Pamiętam tą sytuację jakby to było dzisiaj. Umówiłam się ze znajomymi, że pójdziemy do parku, ale Thomas miał najwyraźniej inne plany na to popołudnie, bo przyszedł do mnie i narobił mi wstydu przed chłopcem, który wtedy mi się podobał. Postanowiłam się zemścić. Rozesłałam anonimowo, jak podejrzewałam, jego zdjęcia, te których się tak bardzo wstydził.

Kiedy się dowiedział, że jego stare fotki krążą między jego znajomymi wpadł w szał. Już wtedy widział, że to moja sprawka, ale ja się nie przyznałam. Powtarzałam, że nie wiem o co mu chodzi, że przecież nigdy tych zdjęć na oczy nie widziałam, że ma dać mi spokój.

Przez kilka dni był jakby nieobecny, z nikim nie rozmawiał, a z pokoju wychodził tylko wtedy kiedy naprawdę musiał. Nie rozumiałam dlaczego się tak zachowuje, to przecież tylko głupie zdjęcia. Ze swojego błędu zdałam sobie sprawę dopiero wtedy, gdy wyszedł rano z domu i długo nie wracał.

Zaczęłam się bać, nie wiedziałam co ma w głowie, a co gdyby wpadł na jakiś cholernie idiotyczny pomysł? Spanikowana przyznałam się, że to ja wysłałam jego zdjęcia i razem z rodzicami poszliśmy go szukać. Na szczęście Thomas nawet nie pomyślał o tym, żeby się zabić, chciał jedynie odciąć się od tego świata i pobyć choć przez chwilę w innym otoczeniu. Znaleźliśmy go w parku. Tym samym, w którym narobił mi wtedy wstydu.

w i t h   s o m e b o d y   w h o   l o v e s   m e | marcin maciejczakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz